piątek, 18 marca 2022

 

Julia Brylewska

“Devil”

Wracając do Filadelfii, dwudziestoczteroletnia Hailey Warren ma prosty plan. Zamierza spędzić czas z bliskimi, znaleźć pracę i wynająć małe mieszkanie w centrum. Los oferuje jej jednak całkiem inny scenariusz, gdy na jaw wychodzi prawda.


Okazuje się, że Thomas – brat Hailey – zadłużył firmę na pół miliona dolarów. Zdesperowany zwraca się o pomoc do Victora Sharmana, jednak mężczyzna stawia warunek. Spłaci dług, jaki ciąży na Warrenach, jeżeli Hailey zgodzi się z nim zamieszkać.


Aby uratować rodzinny biznes, dziewczyna będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który w Filadelfii nosi miano samego Diabła.


Jak bardzo zmieni się jej życie, gdy Hailey przekroczy próg mrocznej rezydencji, mając w głowie tylko jedno pytanie: dlaczego Victor Sharman wybrał właśnie ją? 


“Zło nie zawsze ma straszne oblicze. Równie często bywa piękne. Łatwo jest więc całkowicie się w nim zatracić, nie mając o tym absolutnego pojęcia.”


To moje pierwsze spotkanie z autorką. Gdy jakiś czas temu, dostałyśmy propozycję recenzencką tej książki, byłyśmy nią zaintrygowane. Postanowiłam ją zrecenzować, bo zaciekawił mnie opis i okładka. Co prawda długo się zbierałam do przeczytania tej opowieści, ale to dlatego, że nie miałam weny do czytania. Gdy dopada mnie niemoc czytelnicza, wtedy odcinam się od książek i daję sobie czas. Nie wyobrażam sobie, żebym musiała czytać coś pod przymusem, bo wiem, że moja recenzja nie byłaby wtedy szczera. Jednak powoli mi ta wena wraca i w końcu wzięłam się za “Devila”. Cóż, sama nie wiem, co myśleć o tej książce. Oczekiwałam od niej wiele, a nawet nie dostałam tego w połowie. Ba, w ogóle tego nie dostałam. Główna bohaterka była strasznie irytująca i niezdecydowana. Milion razy gadała o tym samym i za którymś razem stawało się to nudne. 


Kolejnym problemem była dla mnie narracja trzecioosobowa. Ogólnie autorka pisze lekko, jednak przez tę narrację strasznie się irytowałam i miałam ochotę odłożyć książkę w kąt. Podczas czytania odniosłam wrażenie, że miejscami za bardzo autorkę ponosiła wyobraźnia. Niektóre wątki były też naciągane, a niektóre były zbędnymi zapychaczami stron. Bohaterzy też byli tacy nijacy, nie czuło się od nich chemii i tego przyciągania. Nie znalazłam nic, co mogłabym uznać za ciekawe. 


Niestety strasznie wymęczyłam się, czytając tę książkę. Te 353 strony czytałam, jakby było ich drugie tyle. Nie lubię pisać negatywnych opinii, ale muszę być szczera ze sobą. Jestem zawiedziona po całości i po kolejne tomy serii Inferno na pewno nie sięgnę. Dla mnie to strata czasu.

Nie polecam, ale to Wy zdecydujcie, czy chcecie sięgnąć po tę pozycję wydawniczą.

Daję jej marne 3/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 



 

 

1 komentarz:

  1. Chciałam przeczytać tę serię, ale może lepiej, że jej nie mam. Póki co się wstrzymam.

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...