środa, 2 marca 2022

 Emilia Szelest - „Kusicielka”


Michael Banks jest nowym zawodnikiem sławnej drużyny hokejowej Ventura Devils. Ma talent, motywację i charakter, który pozwala mu skupić się wyłącznie na karierze sportowej. Sądzi, że od wyznaczonego celu nie odwiedzie go nikt na świecie.

Wtedy właśnie poznaje Alison. Piękną dziewczynę, z którą momentalnie łączy go elektryzująca więź. Problem w tym, że zdążył się nią zafascynować, zanim dowiedział się, kim jest. Teraz musi za wszelką cenę trzyma się od niej z daleka. Alison Hayes okazuje się bowiem córką właściciela drużyny, do tego to właśnie ona przewodzi grupie dziewczyn nazywanych przez hokeistów Kusicielkami. Ich głównym zadaniem jest trzymanie zawodników z dala od kłopotów, alkoholu i narkotyków. Związki między Kusicielkami a zawodnikami są wzbronione, a romanse między nimi – karane wyrzuceniem z drużyny.

Michael za nic nie chce zostać odsunięty od gry. Tylko czy da sobie radę z Alison, która przecież zawsze zdobywa to, czego pragnie? Czy oprze się takiej pokusie? A może zatonie w tej pełnej sprzeczność relacji, w której niechęć miesza się z pożądaniem?


Z twórczością Emilii miałam styczność już wcześniej i jej książki bardzo mi się podobały, a „Free Birds” jest moją ukochaną historią. Dlatego, gdy zobaczyłam „Kusicielkę” jej najnowszą powieść z tą boską okładką, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Zabrałam się dziś za nią z ogromnym zapałem i kurczę, nie wiem, co tu się stało, ale nie przypadła mi ona do gustu. Nie potrafiłam się w nią wciągnąć i nie czułam żadnej więzi z bohaterami. Przeczytałam i była jakaś taka nijaka. Ponownie podobał mi się język i styl, jakim posługuję się autorka, ale fabuła, no niestety, mnie nie porwała. Ot taka opowiastka na dobranoc, która skutecznie uśpi. Kocham hokej i liczyłam na wielkie bum, gorący romans, który wyrwie mnie z butów, a dostałam tylko słabą opowiastkę, taką, którą się przeczyta i zaraz zapomina. Irytowało mnie zachowanie bohaterów, niby byli oni dorosłymi ludźmi, ale zasady które były wprowadzone, brzmiały tak, jakby dotyczyła ona nastolatków z gimnazjum, a nie tak naprawdę mężczyzn, te kusicielki, to też słaby pomysł, odgrywały one rolę, nie wiem jak to nazwać nianiek? Miały pilnować chłopaków z drużyny, aby nie ćpały, nie piły i nie rozrabiały, yyy, nawet nie bardzo wiem jak to skomentować. Ta recenzja nie będzie długa, ponieważ lubię pióro autorki, a to po prostu potraktuję, jako chwilowy niewypał. Widziałam jednak, że książka zbiera dość sporo pozytywnych opinii, na mnie jakiegoś większego wrażenia nie zrobiła. Jedynie co mam teraz w głowie to pustkę, bo nawet nie wiem, co mogłabym więcej napisać o tej opowieści. Dla mnie była to po prostu słaba książka z ładną oprawą. Czy sięgnę po kolejne książki autorki? Oczywiście, jednak nie wiem, czy z tej akurat serii. Was jednak zachęcam do wyrobienia sobie opinii o niej samemu.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Niegrzecznym Książkom.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...