Ewelina Dobosz - „Przekraczanie granic”
Judyta jest psychoterapeutką - zaangażowaną i profesjonalną. Nigdy nie narusza granic, których wymaga jej zawód. Aż do teraz. Teraz nie jest już taka pewna, czy uda jej się zachować dystans.
Maks zajmuje wysokie stanowisko na scenie politycznej. Od jakiegoś czasu cierpi na urojenia, stany lękowe, utraty świadomości. Próbuje ukryć to przed opinią publiczną, dlatego szuka dla siebie prywatnego terapeuty, który pomoże mu uporać się z tym problemem.
Kiedy tych dwoje trafia na siebie, nic już nie jest w stanie powstrzymać rodzącej się między nimi namiętności. Nie dość jednak, że Maks jest pacjentem Judyty i osobą publiczną, to jeszcze ma żonę i wrogów, którzy próbują mu zaszkodzić. Co więcej, problem, z którym zgłosił się do Judyty, zdaje się mieć wiele przyczyn. Czy terapeutce uda się je odkryć? A co, jeśli upomni się o nią jej własna przeszłość?
Kurczę,
moje drugie spotkanie z twórczością autorki i drugie nie do końca
udane, recenzja nie będzie długa, ponieważ nie chcę was
zniechęcać do tej historii, tym bardziej że zbiera ona naprawdę
mnóstwo pozytywnych recenzji. Ta, taka na pewno nie będzie. Dla
mnie zabrakło w niej chemii pomiędzy bohaterami, którzy swoją
drogą byli bez charakteru, bezbarwni, do tego sama fabuła zbyt
bardzo mnie nie porwała, była dla mnie po prostu nudna, nawet przy
niej wręcz zasnęłam, co szczerze mówiąc zdarzyło mi się może
dwa razy w życiu, troszkę smutne, ale nie miała ta opowiastka nic,
co by mnie w niej zachęciło, do tego, aby poznać inne książki
autorki. Dlatego przykro mi to stwierdzić, ale po inne jej opowieści
nie mam ochoty sięgnąć, ponieważ obawiam się, że mogą mi się
nie spodobać. Miałam naprawdę ogromne oczekiwania zarówno do
pierwszego, jak i do drugiego tomu, chociaż oczekiwania w tym
przypadku były już ciut mniejsze, to i tak się zawiodłam.
Aczkolwiek druga część była troszkę lepsza od swojej
poprzedniczki, to jednak i tak słaba. Jedyny plus w tych książkach
to okładki i opisy, które naprawdę zachęcają czytelnika, aby
poznać losy bohaterów, jednak sama treść już niekoniecznie. Jak
wspomniałam w recenzji pierwszego tomu, potencjał był, ale
niewykorzystany. A do tego ten ciupki druk, od którego aż bolały
oczy. Niestety uważam czas poświęcony na tę opowieść za
stracony, mogłam go wykorzystać lepiej. Was jednak zachęcam,
abyście sami sobie wyrobili opinię na temat tej opowieści, być
może wam się spodoba. Dla mnie to marne 3/10.
Niestety, nie
polecam!
Paula
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Niegrzecznym Książkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz