wtorek, 11 stycznia 2022

 

Scarlett Cole

“Granice zła”

“Poczucie winy może zniszczyć człowieka. A presja otoczenia sprawić, że zrobimy coś, czego normalnie byśmy nie zrobili.” 


Li jedzie z Miami do Orlando, gdzie ma wygłosić prelekcję na targach tatuażu. Kiedy jej samochód odmawia posłuszeństwa na poboczu pustej szosy, dziewczyna nie podejrzewa, że na ratunek pospieszy jej rycerz nie na białym koniu, a na tuningowanym motocyklu. Nie spodziewa się również tego, że błyskawicznie straci dla niego głowę. Po kilku nieudanych związkach Li jest przekonana, że w jej sercu nie ma miejsca dla żadnego mężczyzny, ale przystojny ciemnowłosy mechanik wydaje się idealnym kandydatem na niezobowiązującą, gorącą, jednorazową przygodę. Okazuje się jednak, że to dopiero początek o wiele dłuższej, bardziej skomplikowanej i znacznie gorętszej historii… 


“Granice zła” to czwarty tom z cyklu “Tatuaże” i niestety najmniej mi się on podobał. Już wyjaśniam dlaczego. Może na początku wspomnę, że poprzednie książki z tej serii czytałam już dawno temu i być może dlatego właśnie nie potrafiłam się wczuć w ten cały klimat. Podczas czytania w ogóle nie mogłam się wciągnąć w fabułę. Miałam wrażenie, że czytam coś, ale nic z tego kompletnie nie rozumiem. Trochę jest to wkurzające, że serie tak długo się ciągną, żeby je wydać. Może i każdy tom jest o innych bohaterach, aczkolwiek klimat pozostaje taki sam. Nie miałam czasu, żeby przypomnieć sobie poprzednie części, bo piętrzy mi się na półce stos książek do recenzji, które trzeba zrecenzować. 


Niby mamy tu przedstawioną ciekawą fabułę, jak i bohaterów, ale nie wciągnęli mnie oni do swojej opowieści. W ogóle nie czułam z nimi żadnej chemii. Odnosiłam wrażenie, że wszystko za szybko pędzi i jest po prostu mdłe. Nie lubię pisać negatywnych opinii, ale muszę być w nich szczera. Wszystko jest takie przewidywalne i niczym tak naprawdę się nie wyróżnia. Miało być fajnie, a okazało się klopsem. Nawet główne postacie były takie bezbarwne, choć próbowali się jakoś przez to przebić. “Granice zła” zalicza się do kategorii, przeczytam, ale po chwili o książce zapomnę. Szkoda, że tak wyszło, a nie wszystko musi nam się podobać. Być może kiedyś wrócę do tej pozycji, ale to jak będę miała zamiar przeczytać tę serię na nowo. 


Myślę, że nie ma sensu się rozpisywać, bo nie znalazłam w tej książce nic, co by mi się podobało. Czy jestem zawiedziona? Bardzo. Oczekiwałam po tej historii dużo więcej. Czekałam na kontynuację tej serii i kiedy ją dostałam, okazała się słabiutka.

Niestety nie polecam.


Kasia


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Akurat.

 

 

1 komentarz:

  1. Czytałam tylko jedną część z serii ci chyba nie sięgnę po kolejne, bo jakoś brakowało mi czegoś. Chwilami było ciekawie, ale to trochę mało.

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...