poniedziałek, 24 stycznia 2022

 

Vi Keeland

“Nie powinniśmy”

“Między miłością i nienawiścią jest cienka granica... Ale siedzenie na niej okrakiem może okazać się świetną zabawą.”


Okoliczności, w których poznali się Bennett i Annalise, trudno uznać za sprzyjające. Najpierw ON widział, jak ona niszczy jego auto, próbując podrzucić mu swój mandat, a w dodatku okazało się, że oboje konkurują o pracę na tym samym wysokim stanowisku. Do tego żadne z nich nie planuje ustąpić! Tym bardziej, że przegrany zostanie oddelegowany do filii firmy w Teksasie, a oboje chcą pozostać w San Francisco. Szykuje się zaciekła walka o klientów. Nie jest łatwo, szczególnie że Bennett wcale nie zamierza grać czysto. Dla niego liczy się jedynie zwycięstwo! Mężczyzna nie wie jeszcze, że trafił na godną przeciwniczkę. Annalise potrafi go zaskoczyć – i to nie jeden raz. Czy tych dwoje przekona się, o jaką nagrodę w rzeczywistości warto powalczyć?


“Tak to już jest z miłością. Nie zakochujemy się w doskonałej osobie, tylko pomimo jej niedoskonałości.”


Książki Vi Keeland po prostu biorę w ciemno. Jest to sprawdzona autorka i wiem, że na jej twórczości się nie zawiodę. Tak było i w tym przypadku. “Nie powinniśmy” to książka opowiadająca historię Annalise i Bennetta, którzy po fuzji firm walczyli o to samo stanowisko. Jakby tego było mało, nasza główna bohaterka dopuściła się zniszczenia Bennetta samochodu i podłożyła mu mandat, nie wiedząc, kim jest mężczyzna. Pomyślcie sobie teraz, jakie było jej zaskoczenie, gdy się, o tym dowiedziała. Ja Wam na pewno tego nie powiem, ale jeśli zdecydujecie się przeczytać tę lekturę, to sami się przekonacie :)


Zawsze się powtarzam i dobrze, o tym wiem, ale będę to robiła nagminnie. W opowieściach cenię sobie narrację dwutorową. Nie wiem, czy to z przyzwyczajenia, czy po prostu tak mam, ale jestem mega wdzięczna i bardzo się cieszę, kiedy mogę poznać obu bohaterów. Jeśli mamy historię opowiedzianą z jednego punktu widzenia, to tak naprawdę możemy się jedynie domyślać, co mogłaby czuć druga strona. Ja nie lubię domysłów, dlatego narracja dwutorowa zawsze się sprawdza. W “Nie powinniśmy” taką mamy, dzięki czemu dostajemy możliwość zajrzenia do umysłu Annalise, jak i Bennetta. Ta dwójka to jedna, wielka mieszanka wybuchowa. Nie dają sobie wejść na głowę i jedno próbuje być lepsze od drugiego. W sumie nie ma, co się dziwić. Jedno stanowisko, a dwie chętne osoby. Żadne z nich nie zamierza zostać oddelegowane do filii w Teksasie i chce zostać w San Francisco.


Vi Keeland po raz kolejny uraczyła nas opowieścią owianą w całą paletę emocji. Przedstawiła nam bohaterów, którzy nie są idealni, zmagają się ze swoimi problemami i uczą się nowych doznań. Czasami odnosiłam wrażenie, że Bennett zachowywał się, jak duże dziecko, ale to mężczyzna, który nie wplatał się w długotrwałe związki. To nie było dla niego. Dopiero przy Annalise zaczął odkrywać w sobie inne uczucia. Ich początek był zabawny, ale z kolejnymi rozdziałami robiło się goręcej.


Nic już więcej nie piszę, żeby nie psuć Wam zabawy z czytania. Ale dodam, że Vi Keeland po raz kolejny dała nam historię, która była interesująca, fabuła była dobrze poprowadzona, bohaterzy atmosferę podkręcają, a chemia między nimi parzyła na kilometr. Śmiało mogę stwierdzić, że autorka urodziła się z piórem w dłoni. Ja tę książkę z całego serca polecam i gwarantuję, że nie będziecie się nudzić. Jeżeli szukacie czegoś, co umili Wam wieczór pod kocykiem i z kubkiem ciepłej herbaty, to “Nie powinniśmy” spełni Wasze oczekiwania. Na pewno znacie pióro tej pisarki i wiecie, czego możecie się po niej spodziewać. 

Czyli zarąbistej opowieści! 


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom oraz Wydawnictwu Kobiecemu.

 

 

 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...