Siobhan Davis - „Skazana na miłość”
Czy
drogi Bena i Sierry po tej przerażającej nocy jeszcze się
przetną?
Czy dziewczyna zapomni, co wydarzyło, gdy świętowała
swoje urodziny?
„Jestem w rozsypce, nie myślę jasno.
Emocje zderzają się ze sobą, a ja próbuję zrozumieć, co jest
złe, a co dobre. I czy to w ogóle ma teraz znaczenie? Ani ja, ani
Ben nie możemy zmienić przeszłości. Jedyne, co się liczy, to
sposób, w jaki ruszymy dalej.”
Bardzo długo
zbierałam się do tego, aby zacząć czytać „Skazaną na miłość”,
widziałam na różnych stronach mnóstwo pozytywnych opinii na temat
tej opowieści, mnie niestety przytłoczyła objętość tej
powieści. Zwlekałam, ile tylko się dało, no ale wiadomo, nie
można odkładać lektury w nieskończoność, dlatego wczoraj rano z
dość sporym zapałem zaczęłam czytać tę opowieść, aby
przekonać się na własnej skórze, czy naprawdę jest ona dobra?
Początkowo mnie ona nie zachwyciła, zastanawiałam się, skąd jest
nad nią tyle zachwytów, skoro pierwsze kilka rozdziałów mnie nie
porwały, obawiałam się, co będzie dalej. Im brnęłam dalej w tę
opowieść, tym bardziej mi się podobała. Akcja nabierała tempa,
kolejne tajemnice wychodziły na jaw, a w mojej głowie kłębiło
się mnóstwo pytań, na które chciałam jak najszybciej poznać
odpowiedź. Przeczytanie tej opowieści nie zajęło mi dużo czasu,
tak na dobrą sprawę, pomimo natłoku obowiązków udało mi się ją
skończyć w ciągu dwóch dni, a gdy dobrnęłam do ostatniej
strony, powiedziałam tylko wow! Przyznam się szczerze, że nie
spodziewałam się, że będzie to aż tak dobra opowieść, fakt
było troszkę za dużo opisów jak dla mnie, ale sama fabuła była
tak dobra, że chciałam jak najszybciej poznać zakończenie losów
tej dwójki. Znakomitym i uwielbianym przeze mnie zabiegiem jest
wprowadzenie narracji dwutorowej, która tutaj była, dzięki czemu
poznajemy myśli i uczucia obojga bohaterów. Sierra miała naprawdę
przekichane w życiu, siostra, która miała zdrowo narąbane w
głowie i która próbowała jej za wszelką cenę uprzykrzyć życie,
Boże, jak ja nienawidziłam tej dziewczyny, to nawet sobie nie
wyobrażacie, miałam ochotę już po pierwszej scenie odstrzelić
jej ten pusty zarozumiały łeb, a na dodatek ojciec, który traktuję
ją za przeproszeniem jak gówno. Ben, och, mój Ben, uwielbiam go,
początkowo działał mi na nerwy, ale później pokochałam jego
uroczą naturę, jak dla mnie to miał on dwie twarze, tą dobrą i
złą.
Jest to opowieść, która wywarła na mnie ogromne
wrażenie i czytałam ją z zapartym tchem, a chaos panujący w mojej
głowie sprawiał, że momentami ciężko było mi się skoncentrować
na czytaniu. Ja jestem tą książką zachwycona i wiem, że z
ogromną przyjemnością sięgnę po inne powieści autorki. Was
gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę historię, jeżeli szukacie
nietuzinkowych, pięknych i brutalnych opowieści to ta jest
skierowana właśnie do Was. Ja daję jej zdecydowane 8/10! Gorąco
polecam!
Paula
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Wydawnictwu Papierówka.
Czasami jest tak, że inni się zachwycają a później jak się samej czyta jest kiepsko. Z tą książką się waham. Ale jeśli będę miała okazję to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuń