piątek, 14 stycznia 2022

 

Samantha Towle

“Dawny przyjaciel”

“Kiedy jesteś najlepszy, jak ja i tak jak ja dajesz z siebie wszystko, dlaczego masz nie oczekiwać tego samego od innych.”


Minęło dwanaście lat, od kiedy Tru Bennett ostatni raz widziała swojego najlepszego przyjaciela Jake’a Wethersa, a on złamał jej serce… Teraz kobieta musi przeprowadzić z nim wywiad. Wątpi, że mężczyzna w ogóle ją pozna.


Natomiast ona doskonale wie, kim obecnie jest Jake Wethers – wytatuowanym, niepokornym, notorycznie pakującym się w kłopoty i niesamowicie seksownym wokalistą jednego z najsłynniejszych zespołów muzycznych na świecie.


Dobrze, że serce Tru jest przygotowane na spotkanie z rockmanem. Dziewczyna ma chłopaka, Willa. Razem planują wspólną przyszłość. Przecież przyjaciel z dzieciństwa, który nawet pewnie jej nie pamięta, nie może tego zepsuć. Prawda? 


“Minęło tak dużo czasu, nasze życia podążały różnymi ścieżkami.”


Z twórczością Samanthy Towle spotkałam się już wcześniej i bardzo lubię jej książki. Tym razem dostajemy spod jej pióra serię Rockmani, której pierwszym tomem jest książka “Dawny przyjaciel”. W tej opowieści poznajemy Tru i Jake’a, którzy kiedyś byli bratnimi duszami, najlepszymi przyjaciółmi, ale ich drogi się rozeszły w momencie, kiedy Jake wyjechał z Wielkiej Brytanii do Ameryki. Po jakimś czasie od wyjazdu Jake’a ich kontakt się niespodziewanie urwał i każde żyło własnym życiem. Jednak po dwunastu latach ich drogi na nowo się przecinają i ta dwójka się spotyka.


Jak zareagują na siebie po tych wszystkich latach?

Czy odnowią swoją przyjaźń, a może połączy ich uczucie?


Powiem Wam szczerze, że świetnie bawiłam się podczas czytania, ale było kilka rzeczy, które mi przeszkadzały. Książka jest takim kolosikiem i jeśli zauważyliście, to wiecie, że ja zbytnio za takimi nie przepadam, aczkolwiek jestem w szoku, że tak szybko mi się ją czytało. Autorka fajnie i ciekawie poprowadziła fabułę, jednakże miejscami pisała zbędne rzeczy, które kompletnie nic nie wnosiły do tej historii i tym samym pojawiało się dużo powtórzeń. Ile można czytać, o tym samym, że Jake i Tru byli przyjaciółmi i że ona go kochała. To stwierdzenie pojawiało się naprawdę bardzo często. Gdyby to tak wywalić, to ta lektura stałaby się krótsza i bardziej dopracowana. Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób Pani Towle ukazała i wplotła do tej opowieści stare powiedzenie, że “stara miłość nie rdzewieje”. Znajdziemy tu także gorących rockmanów, dużo problemów, lejący się alkohol, dragi i koncerty. Jest to schemat często pojawiający się w tego typu książkach. Jeśli fabuła jest pomysłowo poprowadzona, to zdecydowanie książka wychodzi na plus i to akurat się autorce udało.


Może teraz wspomnę kilka słów o głównych postaciach. Jake to mężczyzna, który przeszedł wiele w swojej przeszłości. Kiedyś przyjaźnił się z Tru i naprawdę cieszy się, że odzyskał swoją przyjaciółkę, od której chce czegoś więcej. Bardzo polubiłam tego bohatera, chociaż był też mega dupkiem. Współczułam mu i miałam ochotę go przytulić i pocieszyć. Natomiast Tru Bennett… Dobra, na początku ją lubiłam, ale tak gdzieś od połowy książki strasznie działała mi na nerwy. Była samolubna i myślała tylko o sobie, nie patrząc na innych. Raz chciała tak, by za chwilę zmienić zdanie. Ciągle w głowie mówiła sobie jedno, a robiła drugie. Miałam tak strasznie ochotę jej trzasnąć, to nie macie pojęcia. Jak tak teraz się zastanawiam, to nie wiem, czy ją lubię, czy też nie, bo z jednej strony dało się ją zrozumieć, ale uważam, że jej zachowanie i ta drama były mocno przesadzone. Psuło mi to trochę przyjemność z czytania. Za to bohaterzy drugoplanowi uratowali tę opowieść i chwała im za to. Lubiłam wszystkich, a moim faworytem jest Stuart :)


Ubolewam też nad tym, że mamy tylko punkt widzenia Tru. Gdyby tak były też dołączone rozdziały oczami Jake’a, na pewno to wszystko wypadłoby dużo lepiej. Chociaż na samym końcu mamy jeden bonusowy rozdział, ale nie napiszę Wam jaki.

W tej opowieści znajdziemy wiele zbliżeń, radzenie sobie z nałogiem oraz sławą. Są też inne wątki, ale to nie będę przed Wam wszystkich odsłaniać, bo sięgając po tę pozycję, sami je odkryjecie.


Mimo kilku minusów całokształt książki wypadł dobrze. Mam nadzieję, że w drugiej części także dostaniemy dużo emocji, ale mniej zbędnych sytuacji i mniej dramy Tru, aczkolwiek na to drugie nie liczę, bo pewnie też mi napsuje dużo krwi :D

Czy polecam? Jak najbardziej. Ja jestem zadowolona z tej książki, bo spędziłam z nią naprawdę miłe chwile :)


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...