środa, 26 stycznia 2022

 

Lena M. Bielska

“Nietykalne serce”

Silvio Bellomo wyjeżdża w interesach do Kanady, gdzie ma sprawdzić Cliftona, nowego sprzymierzeńca w walce z handlem kobietami. Na miejscu poznaje Iwankę, jedną z uprowadzonych i przymuszonych do prostytucji kobiet. Dziewczyna wpada mu w oko, więc bez chwili wahania postanawia ją wykupić.


Sprawy szybko się komplikują, kiedy Silvio zostaje porwany. Kolejne wydarzenia doprowadzają do podejrzeń, że wśród osób z bliskiego otoczenia rodziny jest zdrajca. Ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, wychodzi na jaw, że jest nim osoba, której nikt nie byłby w stanie podejrzewać. To sprawia, że mężczyzna obiecuje sobie, że nigdy więcej nie zaufa kobiecie.


Niespodziewanie w jego pobliżu pojawia się Payton. Właśnie dzięki niej braciom udaje się uratować go z opresji. Jednak Silvio nie chce się angażować. Nie potrafi jej zaufać, ale być może tym razem nie będzie miał wyboru. 


“Widziałem, że gdybym w to wszedł, nie potrafiłbym się później pozbierać, gdyby mnie porzuciła. Miała zbyt wielki wpływ na moje ciało i umysł, przez co była dla mnie za dużym ryzykiem. Ryzykiem, które bałem się podjąć.”


“Nietykalne serce” to już trzeci tom z serii Bellomo. Powiem szczerze, że miałam nie lada problem z tą częścią. Zabierałam się za nią kilka razy, ale po paru stronach ją odkładałam. Nie wiem, może to przez te opisy i dialogi, gdzie jedna wypowiedź zajmowała pół strony. Strasznie tego w książkach nie lubię, bo szybko się nudzę i od razu chce mi się spać. Jednak to nie jedyny problem. Kolejnym był Silvio. Jak dla mnie był on taki ciapowaty i w ogóle nie wyglądał mi na mafioza. Był taki trochę dziwny. Przyjechał do Kanady w interesach, a na widok jednej kobiety ogłupiał. Już sama sytuacja z Iwanką na początku książki mi nie przypadła do gustu. Zobaczył ją raz na oczy i dostał na jej punkcie jakiejś obsesji. W ogóle mi nie podpasował w tym tomie. Zresztą główni bohaterzy mnie nie porwali, nie czułam z nimi żadnej chemii. Było kilka absurdów, chociażby niektóre zachowania Peyton.


Na plus na pewno jest styl autorki, bo z książki na książkę naprawdę się poprawia, ale gdyby wyzbyć się niepotrzebnych opisów i dać więcej krótszych dialogów, to wierzę, że dużo lepiej i z chęcią by się książkę czytało. Nie będę Wam opowiadała, o czym jest ta historia, bo po prostu nie za bardzo ją pamiętam. Nie jest to lektura, która zapadła w mojej pamięci. Przykro mi :(

Mam w domu kolejny tom i mam nadzieję, że mi się spodoba i wciągnę się w opowieść Gi i Roberto, bo ta dziewczyna mnie już od dawna intryguje.


Cóż, na tym kończę recenzję. Może się ona wydawać Wam taka byle jaka, ale ciężko mi zebrać jakieś stosowne myśli i gdy mam napisać negatywną opinię, to zawsze robię to z bólem serca i staram się robić to jak najkrócej.

Niestety nie polecam, bo mnie nie urzekła ta powieść. Wiem, że książka zbiera bardzo dużo pozytywnych recenzji, ale mnie niestety nie kupiła. Jednak wyróbcie sobie własne zdanie, bo być może Wy, znajdziecie się w tej grupie czytelników, którym ta historia przypadnie do gustu.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...