poniedziałek, 28 lutego 2022

 

Celine Mahadeo

“Fatalne związki”

Nienawiść jest potężną siłą... tak jak miłość. Można nienawidzić jedynie kogoś, kogo się szanuje na tyle, żeby przejmować się tym, co o nas myśli.

Gdy Juliet Greene zostaje przyjęta na wymarzony staż w prestiżowym hotelu Empire Height, wydaje się, że sprawy wreszcie zaczynają się układać po jej myśli. Niestety, nie przypuszcza, że przypadkowe spotkanie z tajemniczym i niewiarygodnie przystojnym mężczyzną wywróci jej życie do góry nogami.


Adrian Vandermir to nieczuły i zadziwiająco pociągający miliarder, przez którego piękna Juliet zostaje wplątana w niebezpieczną rozgrywkę bardziej, niż przypuszcza. Dziewczyna nie chce mieć nic wspólnego z Vandermirem, przekonuje się jednak, że tylko podporządkowanie się jego decyzjom daje szansę na zapewnienie jej rodzinie bezpieczeństwa.


Kiedy okoliczności zmuszają ich do wyruszenia razem w podróż pełną niebezpieczeństw, na jaw wychodzą kolejne mroczne sekrety. Wzajemne przyciąganie staje się coraz silniejsze.


Chociaż Juliet obawia się, że jeśli ulegnie namiętności, to wyłącznie pogłębi jej rany, z czasem zaczyna rozumieć, że jest to jedyna droga do uleczenia okaleczonej duszy Adriana. Tylko czy to w ogóle możliwe?


Tajemnica pociąga równie mocno jak przystojny mężczyzna!


Gdy sięgałam po tę pozycję wydawniczą, miałam nadzieję, że historia w niej zawarta mnie porwie. De facto te wattpadowskie wyświetlenia strasznie mnie irytują, ale tym razem przymknęłam na nie oko. Spodziewałam się po tej książce czegoś interesującego, tym bardziej że ma ona 454 strony. Jednak nadzieja matką głupich. Szczerze? To już dawno nie czytałam tak kiepskiej lektury. Na samym początku nie wiedziałam, o co tu chodzi. Czułam się, jakby autorka przedstawiała nam jakąś akcję Agenta 007. Dalej było jeszcze gorzej. Głupia jak but główna bohaterka i trzepnięty bohater. Ich zachowania były tak dziecinne, że nie miałam ochoty tego czytać. Z natury jestem taka, że nie odkładam niedokończonych książek, więc się męczyłam, co było dla mnie katorgą. 

Naprawdę nie wiem, co tu się wydarzyło, ale autorka za cholerę nie potrafiła mnie wciągnąć w tę opowieść.


Jak dla mnie ta historia była nudna, sztuczna i brak jej barwności. Postacie, które się w całej książce przewijały, były takie nijakie i strasznie naciągane. Było wiele rzeczy, które nie miały w ogóle sensu, tak jakby autorka nie wiedziała, co dalej i napisała, żeby coś tylko było. O te tak zwane zapychacze stron. Napaliłam się na tę powieść jak szczerbaty na suchary, a tu zonk. Może teraz wspomnę kilka słów o naszych głównych bohaterach. Juliet to dziewucha tak dziwna, że po prostu brak mi słów. Zachowywała się gorzej niż dziecko. Była rozkapryszona i za dużo bujała w obłokach. Nie dała mi nawet najmniejszego powodu, żeby ją polubić. Natomiast Adrian następny denny as. Nie mogłam go normalnie zdzierżyć i tego, jak się odnosił do Juliet. Niby swoją postawą miał reprezentować nieustraszonego, a był z niego taki za przeproszeniem czereśniak. Zdecydowanie ta dwójka nie sprawiła, żeby fabuła tej książki w jakiś sposób była ciekawa. Ja to tylko czekałam, żeby dobrnąć do ostatniej strony i móc ten egzemplarz zamknąć. 


Ogólnie to miał być romans, ale gdzie on był? Chyba gdzieś się po drodze zgubił. Nie było tu żadnej chemii pomiędzy Juliet i Adrianem. Niestety styl, jakim pisze autorka, jest niedopracowany i też nie zachęca. Za duży był tu chaos i za dużo wątków, które niestety dekoncentrują i nie można się skupić na fabule, która została przedstawiona.


Nie będę się więcej rozwodzić nad tą historią, bo i tak nie znajdę o niej nic pozytywnego. Nie lubię pisać takich recenzji, ale nie będę słodzić czemuś, co według mnie do dobrych nie należy. “Fatalne związki” to fatalna książka, na którą niestety szkoda czasu. Zawiodłam się po całości i osobiście jej nie polecam. Wy sami zdecydujcie, czy chcecie przeczytać tę pozycję wydawniczą. 

Oceniam ją na 3/10 za dobre chęci.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

1 komentarz:

  1. Ostatnio dużo jest książek, które mam wrażenie mają sporo takich zapychaczy. Dobrze, że jej nie mam. Póki co nie planuję jej przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...