środa, 23 lutego 2022

 

Belle Aurora

“Clash”

Nie zasługiwał na nią, ale jej serce już wybrało.


Emily Aldrich jest zdesperowana. Musi pilnie znaleźć pracę. Oczywiście najlepiej, aby była dobrze płatna, ale teraz Emily zdecydowałaby się na jakąkolwiek posadę. Jednak kiedy w biurze pośrednictwa kolejny raz słyszy, że nic dla niej nie ma, to ją kompletnie załamuje.


Przypadek sprawia, że Emily trafia na rozmowę kwalifikacyjną, na którą nie była umówiona, po czym dostaje pracę, nie wiedząc właściwie jaką. Dopiero podczas spotkania z członkami jednego z najpopularniejszych zespołów muzycznych „Left Turn” dowiaduje się, że jedzie z nimi w trasę.


Mężczyźni są w porządku, oprócz jednego. Connor Clash jest opryskliwy i niemiły. Od samego początku szuka w Emily wad. Wychodzi na to, że zrobi wszystko, żeby obrzydzić dziewczynie wyjazd i tym samym szybko się jej pozbyć. 


“Mia­łem dużo do czy­nie­nia z ko­bie­ta­mi i wie­dzia­łem z do­świad­cze­nia, że ko­bie­ty kła­mią. Była prze­ko­nu­ją­ca, to fakt, ale jej nie ufa­łem. Może na­bra­ła chło­pa­ków, ale nie mnie. Ja byłem czuj­ny. Uzna­łem, że muszę mieć ją na oku. Prę­dzej czy póź­niej do­wiem się, co kom­bi­nu­je.”


Po świetnej trylogii, którą była seria Raw, Belle Aurora na polski rynek wydawniczy wkracza z kolejnym cyklem Niebezpieczne zakręty. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach, że Wydawnictwo NiezWykłe po raz kolejny wyda tę autorkę, byłam wniebowzięta. Wiedziałam już, jakim stylem pisze autorka i czego można się po niej spodziewać, dlatego “Clash” był dla mnie pozycją obowiązkową. Nie wiedziałam, że z niej taki kolos, ale o dziwo nie straciłam zapału do czytania, jak to się ma w innym przypadkach, gdy książki są tak grube. “Clasha” przeczytałam w trzy wieczory i jestem tą lekturą zachwycona. 


Tym razem w opowieści autorki poznajemy zespół rockowy Left Turn, który poszukuje asystentki na czas trasy koncertowej. Nasza główna bohaterka Emily, małym podstępem dostaję tę pracę i wyrusza z chłopakami w świat. Mężczyźni są świetnymi osobnikami poza jednym. Connorem Clashem. Już od samego początku pokazuje, jaki z niego jest cham i dupek, ale czy będzie taki przez cały czas? A może w którymś momencie się zmieni? Odpowiedzi dostaniecie, czytając tę zarąbistą historię.


“Connor Clash był enigmą. Potrafił być największym gburem, jakiego w życiu się spotkało, ale potrafił być też przesłodki. Trudno było się w tym połapać.”


Specjalnie nie zagłębiam się bardziej w fabułę, ponieważ ta książka jest tak fajowa, że przeczytanie jej samemu, bardziej sprawi Wam radość, niż znając pewne wątki i czytając bez ciekawości i zapału. Troszeczkę przybliżę Wam naszych głównych bohaterów i zacznę od Emily zwaną przez chłopaków Emmy. Dziewczyna nie miała w życiu łatwo i uwierzcie mi na słowo, że tak było. Była zdesperowana, poszukiwała pracy, ale nic dla niej nie było. Nie miała przyjaciół oprócz Jima. Zmieniło się to dopiero, gdy zaczęła pracować jako asystentka Left Turn. Z natury, Emily była bardzo wstydliwa i odrobinę niezdarna, ale za to miała bardzo dobre serduszko, aż czasami za bardzo. Naprawdę ją lubiłam, bo była taka prawdziwa. Współczułam jej, ale z dumą obserwowałam zmiany, jakie w niej zachodziły, gdy z szarej myszki przeistoczyła się w silną kobietę. Natomiast Clash, to kawał gnoja i też uwierzcie mi na słowo, że taki był. Z początku pokazał się jako cham, prostak i dupek do potęgi entej. Jednak z czasem zaczynamy go rozumieć. Mężczyzna się otwiera i jest bardzo uczuciowy. Bał się tego, co się z nim dzieje przy Emily i przez strach pieprzy pewną sprawę koncertowo. Uwierzcie mi, że chciałam go za to zabić, aż mi było przykro i wyzywałam go na czym świat stoi. Ale on też przechodzi ogromną przemianę, jednak czy na lepsze? Życie też go doświadczyło, dlatego był taki zgorzkniały i miał wszystko w dupie, aczkolwiek za tą fasadą, był zranionym człowiekiem. Muszę jeszcze wspomnieć o reszcie chłopaków z kapeli. Boże jak ja ich kochałaaaaam. Wszystkich bez wyjątku. To banda takich gości, których by się złapało we wspólny uścisk i nie puściło przez długi czas. Zresztą sami zobaczycie, jak przeczytacie książkę. Wnieśli wiele humoru do tej opowieści, przez co nie raz wybuchałam śmiechem.


Autorka pisze tak genialnie, że przez jej historie się płynie. Dobiera taki zasób słownictwa, który jest prosty w odbiorze i kartki normalnie fruwają między palcami. Żeby nie było tak cukierkowo, to mam dwie rzeczy, do których muszę się przyczepić, a mianowicie chodzi mi o literówki, których było sporo. Szkoda, że osoba, która robiła korektę, tego nie wychwyciła, bo raziło to po oczach. I druga sprawa to, że brakuje mi punktu widzenia Connora. Akurat rozdziałów jego oczami powinno być zdecydowanie dużo więcej. Były może ze dwa czy trzy, ale to było nic, jak na książkę, która ma 488 stron. Szkoda, bo ja byłam ciekawa, co siedzi w jego głowie. To takie moje dwa minusy. 


Belle Aurora zdecydowanie miała pomysł na tę książkę, który świetnie zrealizowała. Dostałam tu wszystko, czego od takich historii, oczekuję. Były dramy, chemia, przyjaźń, przyciąganie, wsparcie, były i gorące sceny. No było wszystko po prostu. 

Ja bardzo Wam polecam tę książkę. Nie zawiedziecie się.

Daję jej mocne 8/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Czy to dziwne, że jeszcze nic autorki nie czytałam. Czas nadrobić.

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...