poniedziałek, 7 lutego 2022

 

Kinga Litkowiec - „W imię zemsty”


Gdy przychodzi czas zemsty, nikt nie może czuć się bezpieczny.
Joaquin Ferro po latach chce odebrać życie temu, kto sprawił, że stał się Katem z Los Angeles. Jest w stanie zrobić wszystko, by zakończyć to, nad czym tak długo pracuje. Potrzebuje kogoś, kto pomoże mu w realizacji jego planu.
Elena van Celluci jest jego tajną bronią i szansą na lepszą przyszłość.
Dziewczyna latami więziona przez własnego ojca wydostaje się z piekła. W życiu jednak nie ma nic za darmo. Elena przekonuje się o tym bardzo szybko – w momencie, w którym Joaquin informuje ją, czego chce w zamian.
Pragnienie zemsty i smak pożądania tworzą zabójczą mieszankę, która gotowa jest wybuchnąć w każdej chwili.
Dwójka na pozór zupełnie różnych ludzi odkrywa, że łączy ich nie tylko wspólny wróg.
Do czego będą zdolni, by zwyciężyć?

„ - A teraz masz szansę się zemścić - mówi wolno. - Nie udawaj, że ci na tym nie zależy. Nie kłam, że nie marzysz o dniu, w którym zobaczysz, jak jego martwe ciało pada na ziemię. Wiem, że pragniesz tego tak bardzo jak ja, więc zrobisz wszystko, co ci każę, by doszło do tego na co oboje czekamy od wielu lat.”

Czy Joaquin dokona swojej zemsty na ojcu Eleny?
Jaka relacja połączy tę dwójkę?

Kolejne moje spotkanie z twórczością Kingi i tak średnio udane, ponieważ mam troszkę zastrzeżeń... Uwielbiam styl pisania autorki, który jest lekki i przyjemny, a jej książki zawsze mnie zaskakują przemyślaną fabułą, namiętnym i gorącym seksem, który pobudza wyobraźnię, mroczną, tajemniczą i dynamiczną akcją, w której nie ma zbędnego pitu, pitu, tylko zawsze jest mocne pierdo... walnięcie, które zawsze wyrywało mnie z butów i miałam ochotę Kingę ukatrupić. Teraz w moje ręce trafił trzeci tom Demonów z Los Angeles, miałam co do tego tomu ogromne oczekiwania, ponieważ pierwsze dwa tomy, były po prostu genialne, fabuła zapierała dech w piersi, a serce waliło jak szalone. Z ogromnym zapałem się za nią zabrałam i nie wiem, co tu się stało, ale powiem szczerze, że zabrakło mi tu paru rzeczy. Momentami odnosiłam wrażenie, że książka była pisana na szybko, chwilami zbyt okrojona i troszkę się zawiodłam, bo miałam ogromną nadzieję, że to będą dalsze losy Liama. No ale, skoro Liama nie było, to zmieniłam tok myślenia i nastawiłam się nowych bohaterów, tym bardziej, że Joaquin zaintrygował mnie już wcześniej, a Elenę chętnie chciałam poznać, co za dziewucha i przez co musiała przejść w rodzinnym domu, no i było tak średnio. Początek był obiecujący, handel ludźmi, wykupienie córki potwora, aby dowiedzieć się o nim jak najwięcej, no przecież wiadomo, że brzmi to co najmniej intrygująco. Myślałam, że dostanę niezłe porachunki i porządną zemstę, dobrnęłam do ostatniej strony i tej zemsty, takiej z łupnięciem mi tu zabrakło. Nie było tu kompletnie widać pazurów królowej mafijnych romansów, z których Kinga jest znana.

Książkę ogólnie czytało się fajnie, bo nie było tak, że na niej się nudziłam, czy coś. Zabrakło mi tu jednak tak dobrze mi znanej w jej książkach zaskakującej akcji, która pozostawiłaby mnie z walącym sercem i stanem przedzawałowym. Czy warto przeczytać tę powieść? Uważam, że tak, chociaż nie nastawiajcie się na jakieś ogromne zaskoczenie. Ja daję jej 6/10.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz wydawnictwu WasPos.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...