Joanna
Balicka - „Korepetytor”
Nie sądziła jednak, że zobaczy go ponownie… Zaskoczona Isabella natrafia na niego we własnym domu. Okazuje się, że Jason Hogan jest prokuratorem, który prowadzi z jej ojcem sprawę jej kolegi Troya podejrzanego o handel narkotykami. Isabella wyczuwa, że prokurator wyraźnie czegoś od niej chce i nie jest to związane z informacjami mogącymi pomóc w śledztwie. Każda ich wymiana spojrzeń wydaje się stąpaniem nad przepaścią. Z pewnością doświadczony prawnik mógłby przekazać młodej kobiecie swoją wiedzę. Jednak korepetycje, których zacznie jej udzielać, nabiorą innego znaczenia.
Dużo
słyszałam opinii o autorce, czasami były one pozytywne, czasami
niekoniecznie. Jeżeli mam być szczera, mam w domu jej pierwszy tom
książki „Miss Independent” niestety do tej pory jeszcze się za
nią nie wzięłam. No ale w zapowiedziach zobaczyłam tę hot
okładkę i gacie praktycznie same spadły mi na kostki, mówię,
będzie moc, „Birthday girl” genialna, bo do tej powieści
została ona przyrównana, do tego zakazana relacja, no i różnica
wieku, kurde, to na pewno będzie to. Zabrałam się za nią z
zapałem, no bo przecież napalona, jak szczerbaty na suchary na nią
byłam, to za długo odleżeć nie mogła. I czytam i czytam i czytam
i.... dostawałam coraz większą głupawkę, ze strony na stronę,
miałam coraz większy ubaw, no bo zbytnio, to mnie ona nie
przypadła. Autorka niestety, nie oddała tu kompletnie emocji, było
nijak, nudno i bezbarwnie. Liczyłam na fajerwerki i piórka lecące
z tyłka podczas ich miłosnych uniesień, ale jak dla mnie nie miały
one kompletnie polotu, po przeczytaniu jedynie wzruszyłam ramionami.
Główna bohaterka potwornie irytująca i dziecinna, tak, tak wiem,
że ma jedynie dziewiętnaście lat, ale o mamo, zachowywała się,
jakby miała lat dziesięć, ja chyba w jej wieku taka durna nie
byłam. On natomiast pan prokurator, uuuuu, miałam nadzieję, na
przyśpieszoną akcję serca, a jedynie przy jego postawie rechotałam
jak żaba, bawiło mnie jego przygryzanie policzka, przygryzanie
wargi, bądź tak „urocze” przesuwanie językiem po ustach,
momentami miałam wrażenie, że jest jak Kapitan America, bo zawsze
pojawiał się w odpowiednim momencie, by wybawić damę z opresji i
jak jej książę na białym rumaku, wyciąga pomocną dłoń.
Ogólnie postacie są niezbyt dopracowane, nijakie, bez charakteru,
laczkowate. Liczyłam na ostre sceny seksu, takie, które rozpalą
mnie do czerwoności, a były niestety bardzo słabe, nie poczułam
przy nich nawet kapkę mocniej bijącego serca, były wulgarne,
zamiast opisane ze smakiem. Cała historia jest mega słaba i dla
mnie czas na nią poświęcony był niestety stratą. Do samego końca
łudziłam się, że wydarzy się coś, co mnie zachęci do
sięgnięcia po kolejny tom, przykro mi tak się nie stało. Czy
przeczytam inne powieści tej autorki? Być może, ale na pewno nie
będzie to zbyt szybko. Gorąca okładka mnie zachęciła, treść
zniechęciła. A szkoda, bo potencjał był, ale się zmył.
Paula
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłe.
Dziękuję za szczerą opinię.
OdpowiedzUsuń