czwartek, 10 lutego 2022

 

Joanna Balicka - „Korepetytor”



Spotkanie dziewiętnastoletniej Isabelli z seksownym, starszym od niej mężczyzną w sklepie z erotycznymi zabawkami wprawia jej serce w niespokojne i nieznane dziewczynie do tej pory drżenie.

Nie sądziła jednak, że zobaczy go ponownie… Zaskoczona Isabella natrafia na niego we własnym domu. Okazuje się, że Jason Hogan jest prokuratorem, który prowadzi z jej ojcem sprawę jej kolegi Troya podejrzanego o handel narkotykami. Isabella wyczuwa, że prokurator wyraźnie czegoś od niej chce i nie jest to związane z informacjami mogącymi pomóc w śledztwie. Każda ich wymiana spojrzeń wydaje się stąpaniem nad przepaścią. Z pewnością doświadczony prawnik mógłby przekazać młodej kobiecie swoją wiedzę. Jednak korepetycje, których zacznie jej udzielać, nabiorą innego znaczenia.


Dużo słyszałam opinii o autorce, czasami były one pozytywne, czasami niekoniecznie. Jeżeli mam być szczera, mam w domu jej pierwszy tom książki „Miss Independent” niestety do tej pory jeszcze się za nią nie wzięłam. No ale w zapowiedziach zobaczyłam tę hot okładkę i gacie praktycznie same spadły mi na kostki, mówię, będzie moc, „Birthday girl” genialna, bo do tej powieści została ona przyrównana, do tego zakazana relacja, no i różnica wieku, kurde, to na pewno będzie to. Zabrałam się za nią z zapałem, no bo przecież napalona, jak szczerbaty na suchary na nią byłam, to za długo odleżeć nie mogła. I czytam i czytam i czytam i.... dostawałam coraz większą głupawkę, ze strony na stronę, miałam coraz większy ubaw, no bo zbytnio, to mnie ona nie przypadła. Autorka niestety, nie oddała tu kompletnie emocji, było nijak, nudno i bezbarwnie. Liczyłam na fajerwerki i piórka lecące z tyłka podczas ich miłosnych uniesień, ale jak dla mnie nie miały one kompletnie polotu, po przeczytaniu jedynie wzruszyłam ramionami. Główna bohaterka potwornie irytująca i dziecinna, tak, tak wiem, że ma jedynie dziewiętnaście lat, ale o mamo, zachowywała się, jakby miała lat dziesięć, ja chyba w jej wieku taka durna nie byłam. On natomiast pan prokurator, uuuuu, miałam nadzieję, na przyśpieszoną akcję serca, a jedynie przy jego postawie rechotałam jak żaba, bawiło mnie jego przygryzanie policzka, przygryzanie wargi, bądź tak „urocze” przesuwanie językiem po ustach, momentami miałam wrażenie, że jest jak Kapitan America, bo zawsze pojawiał się w odpowiednim momencie, by wybawić damę z opresji i jak jej książę na białym rumaku, wyciąga pomocną dłoń. Ogólnie postacie są niezbyt dopracowane, nijakie, bez charakteru, laczkowate. Liczyłam na ostre sceny seksu, takie, które rozpalą mnie do czerwoności, a były niestety bardzo słabe, nie poczułam przy nich nawet kapkę mocniej bijącego serca, były wulgarne, zamiast opisane ze smakiem. Cała historia jest mega słaba i dla mnie czas na nią poświęcony był niestety stratą. Do samego końca łudziłam się, że wydarzy się coś, co mnie zachęci do sięgnięcia po kolejny tom, przykro mi tak się nie stało. Czy przeczytam inne powieści tej autorki? Być może, ale na pewno nie będzie to zbyt szybko. Gorąca okładka mnie zachęciła, treść zniechęciła. A szkoda, bo potencjał był, ale się zmył.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



1 komentarz:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...