poniedziałek, 7 lutego 2022

 

Aly Martinez

“Pisane z żalem”

Każda dziewczynka marzy o życiu jak w bajce. Takiej, w której rycerz na białym koniu ratuje ją z opresji. Potem zakochują się w sobie, na świat przychodzą ich dzieci i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Według tej definicji moje życie też powinno być bajką.

Miałam osiem lat, gdy Caven Hunt uratował mnie przed najgorszym rodzajem zła, jakie istnieje na ziemi. Zakochałam się w swoim wybawicielu i… na tym moja bajka się skończyła.

Ciemność pochłonęła mnie do tego stopnia, że wszystko przestało się liczyć, a jedyny promyk słońca, który pojawił się pewnego dnia w moim życiu, zniknął, nim miałam szansę nacieszyć się jego ciepłem.

Po latach walki ze swoimi demonami postanowiłam wrócić i odzyskać to, co straciłam. 


“Czas nie bez powodu porusza się tylko w jednym kierunku. W każdej chwili możesz zacząć od nowa.”


To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Wiem, że na polskim rynku wydawniczym wyszły spod jej pióra inne propozycje, ale nie miałam okazji ich czytać. Słyszałam, że Aly Martinez w swoich książkach ima się trudnych tematów i mocno doświadcza swoich bohaterów. Byłam naprawdę ciekawa, co za historia kryje się za okładką mężczyzny i małego dziecka, do tego tytuł “Pisane z żalem” wskazuje, że ta opowieść będzie smutna. Trochę zwlekałam z jej przeczytaniem, bo do takich lektur muszę się emocjonalnie nastawić. W końcu mi się udało i zagłębiłam się w lekturę.


To, że ta książka mnie emocjonalnie rozerwała, to niedopowiedzenie. Kartki wręcz mi się paliły pomiędzy palcami, bo tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej. Kocham historie, które wywołują we mnie wiele emocji, dzięki których wiem, że podjęłam dobrą decyzję, że po nie sięgam. Życie bohaterów nie było łatwe. Ich drogi połączyła tragedia, której byli świadkami. Do tego później wydarzyła się pewna sytuacja, gdzie po raz kolejny rozpadło mi się serce. Mam chaos w głowie i nie wiem, jak mam ubrać w słowa to, co chcę napisać. 


Fabuła zdecydowanie była przemyślana i dobrze pociągnięta. Wszystko trzymało się kupy i nic nie zostało przesadzone. Główni bohaterzy zostali idealnie wykreowani i dzięki dwutorowej narracji mamy wgląd do ich umysłu i możemy się dowiedzieć, dlaczego podejmowali decyzje takie, a nie inne. Podoba mi się styl Pani Martinez, ponieważ jest lekki i spójny. Przekonała mnie do siebie i do historii, którą zgotowała swoim bohaterom. Jednak ta opowieść nie jest tak całkiem smutna, bo są i momenty, kiedy się uśmiechamy i wzruszamy.


Specjalnie tak ogólnikowo wspominam o fabule, bo to trzeba przeczytać samemu. W tej recenzji postawiłam na swoje odczucia. Jednak muszę Wam powiedzieć, czego nie lubię w książkach. A tego, że trzeba czekać na kontynuacje. Ta opowieść skończyła się w takim momencie, że chciałam sobie wyrwać włosy z głowy. Ciekawe, ile nam teraz przyjdzie czekać na drugą część. Liczę, że bardzo szybko :D


Cóż, jak dla mnie ta książka jest taką opowieścią, którą trzeba koniecznie przeczytać. Życie nie zawsze jest kolorowe i nie patrzymy na nie przez pryzmat różowych okularów. Główni bohaterzy przeżyli coś okropnego. Ciężko jest się pogodzić z demonami, które nas prześladują i czasami podejmujemy decyzje takie, które uważamy za słuszne. Hadley jedną podjęła i zrobiła coś, co trudno jest zrozumieć. Po latach chciała wszystko naprawić, ale czy jej się uda?

Z całego serca polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Dzień dobry
    To jedna z tych książek, które jak zobaczę muszę przeczytać. Nie wiem czy ten tytuł tak działa czy okładka. Może całość. Przeczytam tę książkę prędzej czy później.

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...