poniedziałek, 28 lutego 2022

 

Celine Mahadeo

“Fatalne związki”

Nienawiść jest potężną siłą... tak jak miłość. Można nienawidzić jedynie kogoś, kogo się szanuje na tyle, żeby przejmować się tym, co o nas myśli.

Gdy Juliet Greene zostaje przyjęta na wymarzony staż w prestiżowym hotelu Empire Height, wydaje się, że sprawy wreszcie zaczynają się układać po jej myśli. Niestety, nie przypuszcza, że przypadkowe spotkanie z tajemniczym i niewiarygodnie przystojnym mężczyzną wywróci jej życie do góry nogami.


Adrian Vandermir to nieczuły i zadziwiająco pociągający miliarder, przez którego piękna Juliet zostaje wplątana w niebezpieczną rozgrywkę bardziej, niż przypuszcza. Dziewczyna nie chce mieć nic wspólnego z Vandermirem, przekonuje się jednak, że tylko podporządkowanie się jego decyzjom daje szansę na zapewnienie jej rodzinie bezpieczeństwa.


Kiedy okoliczności zmuszają ich do wyruszenia razem w podróż pełną niebezpieczeństw, na jaw wychodzą kolejne mroczne sekrety. Wzajemne przyciąganie staje się coraz silniejsze.


Chociaż Juliet obawia się, że jeśli ulegnie namiętności, to wyłącznie pogłębi jej rany, z czasem zaczyna rozumieć, że jest to jedyna droga do uleczenia okaleczonej duszy Adriana. Tylko czy to w ogóle możliwe?


Tajemnica pociąga równie mocno jak przystojny mężczyzna!


Gdy sięgałam po tę pozycję wydawniczą, miałam nadzieję, że historia w niej zawarta mnie porwie. De facto te wattpadowskie wyświetlenia strasznie mnie irytują, ale tym razem przymknęłam na nie oko. Spodziewałam się po tej książce czegoś interesującego, tym bardziej że ma ona 454 strony. Jednak nadzieja matką głupich. Szczerze? To już dawno nie czytałam tak kiepskiej lektury. Na samym początku nie wiedziałam, o co tu chodzi. Czułam się, jakby autorka przedstawiała nam jakąś akcję Agenta 007. Dalej było jeszcze gorzej. Głupia jak but główna bohaterka i trzepnięty bohater. Ich zachowania były tak dziecinne, że nie miałam ochoty tego czytać. Z natury jestem taka, że nie odkładam niedokończonych książek, więc się męczyłam, co było dla mnie katorgą. 

Naprawdę nie wiem, co tu się wydarzyło, ale autorka za cholerę nie potrafiła mnie wciągnąć w tę opowieść.


Jak dla mnie ta historia była nudna, sztuczna i brak jej barwności. Postacie, które się w całej książce przewijały, były takie nijakie i strasznie naciągane. Było wiele rzeczy, które nie miały w ogóle sensu, tak jakby autorka nie wiedziała, co dalej i napisała, żeby coś tylko było. O te tak zwane zapychacze stron. Napaliłam się na tę powieść jak szczerbaty na suchary, a tu zonk. Może teraz wspomnę kilka słów o naszych głównych bohaterach. Juliet to dziewucha tak dziwna, że po prostu brak mi słów. Zachowywała się gorzej niż dziecko. Była rozkapryszona i za dużo bujała w obłokach. Nie dała mi nawet najmniejszego powodu, żeby ją polubić. Natomiast Adrian następny denny as. Nie mogłam go normalnie zdzierżyć i tego, jak się odnosił do Juliet. Niby swoją postawą miał reprezentować nieustraszonego, a był z niego taki za przeproszeniem czereśniak. Zdecydowanie ta dwójka nie sprawiła, żeby fabuła tej książki w jakiś sposób była ciekawa. Ja to tylko czekałam, żeby dobrnąć do ostatniej strony i móc ten egzemplarz zamknąć. 


Ogólnie to miał być romans, ale gdzie on był? Chyba gdzieś się po drodze zgubił. Nie było tu żadnej chemii pomiędzy Juliet i Adrianem. Niestety styl, jakim pisze autorka, jest niedopracowany i też nie zachęca. Za duży był tu chaos i za dużo wątków, które niestety dekoncentrują i nie można się skupić na fabule, która została przedstawiona.


Nie będę się więcej rozwodzić nad tą historią, bo i tak nie znajdę o niej nic pozytywnego. Nie lubię pisać takich recenzji, ale nie będę słodzić czemuś, co według mnie do dobrych nie należy. “Fatalne związki” to fatalna książka, na którą niestety szkoda czasu. Zawiodłam się po całości i osobiście jej nie polecam. Wy sami zdecydujcie, czy chcecie przeczytać tę pozycję wydawniczą. 

Oceniam ją na 3/10 za dobre chęci.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

sobota, 26 lutego 2022

 Penelope Ward - „Antychłopak”


Co może zrobić ze swoim życiem samotna matka niemowlęcia? Carys na razie nie mogła wrócić do pracy, przecież nie miała z kim zostawić Sunny. Zresztą nie chciała wracać do swojej starej firmy — nie, dopóki dyrektorem był ojciec Sunny. Poświęcała się więc w pełni córeczce i próbowała odpoczywać, kiedy mała zasypiała, co jednak nie zawsze się udawało. Przyczyną bezsennych nocy był hałas zza ściany. Sąsiad głośno cieszył się kawalerską wolnością.

Deacon, utalentowany projektant gier, był przystojny, przyjazny i miał poczucie humoru. Podobał się Carys. Ale nie miał najmniejszej ochoty na poważne relacje, w jego życiowych planach nie było też miejsca na dzieci. Którejś nocy role się odwróciły. Maleńka Sunny chorowała, głośno płakała i trudno ją było uspokoić. W końcu ktoś zapukał do drzwi. To był Deacon. I wcale nie przyszedł się awanturować. Na jego widok Sunny się uspokoiła. A potem — na jego rękach — usnęła.

Ten wieczór wiele zmienił. Carys i Deacon stali się sobie bliżsi. Stopniowo ich przyjaźń się pogłębiała. Śliczna Carys okazała się ciepłą, serdeczną kobietą. A Deacon miał w sobie pokłady wrażliwości i empatii, a do tego był czuły. Jednak oboje wiedzieli, że nie mogą być razem. Z wielu powodów. Tymczasem Deacon powoli zdawał sobie sprawę z tego, że nie może się wyrzec Carys. A ona coraz częściej łapała się na marzeniu o przystojnym sąsiedzie. Tylko że baśniowe zakończenia nie zdarzają się w prawdziwym świecie, prawda?

Czy może istnieć ktoś bardziej nieodpowiedni?

„Rzadko zdarzało mi się spotkać kobietę, która nie ma żadnych oczekiwań wobec mnie. I mnie jej towarzystwo też się bardzo podobało. Naprawdę. Carys była taka... taka prawdziwa. Nikogo nie udawała i mnie też nie zmuszała do żadnych sztucznych zachowań. Przy niej mogłem być po prostu sobą. To było miłe.”

Czy Cartys i Deacon pozostaną jedynie przyjaciółmi?
Jaką przeszłość skrywa mężczyzna?
Czy tę dwójkę połączy coś więcej?

Uwielbiam książki Penelope Ward, nie ważne czy pisze je sama, czy w duetach, zawsze mają one „to coś”. Tym razem w moje ręce trafiła jej solowa książka „Antychłopak”. Po samym opisie nie bardzo wiedziałam, czego można się spodziewać, chociaż znając twórczość autorki, wiedziałam, że na pewno to nie będzie kolejna denna historyjka i nie myliłam się. Po raz kolejny otrzymujemy genialną opowieść, która jest napisana lekkim i przyjemnym językiem, ale posiada też wiele bardzo mądrych przesłań. Z jednej strony otrzymujemy sporą dawkę humoru, bo wielokrotnie rechotałam podczas czytania jak szalona, a z drugiej mądrości życiowe, które często są pomijane. Kreacja głównych bohaterów jest świetna, są oni tacy normalni, ludzcy, chociaż oboje zmagają się ze swoją przeszłością i tym co ich spotkało. Carys jest samotną matką chorej dziewczynki o imieniu Sunny i dla mnie obie te postacie są po prostu świetne. Ona pomimo tego, że została z maleńkim dzieckiem sama, bez żadnego wsparcia i pomocy, dobrze sobie radziła, nie poddawała się i twardo stąpała po ziemi. Deacon był mężczyzną wymarzonym, kochanym, opiekuńczym, miłym, pomocnym, takim do rany przyłóż. Uwielbiałam go, chociaż przez pewną sytuację, miałam ochotę skopać mu tyłek, miałam na niego okropnego nerwa. Ta historia naprawdę bardzo mi się podobała i spędziłam przy niej wspaniale czas, wręcz żałuję, że tak szybko ją skończyłam. Was gorąco zachęcam do przeczytania tej powieści, jestem przekonana, że spodoba się Wam równie mocno jak mnie. Ja z pewnością do niej jeszcze nie raz powrócę. Daję jej 8/10! Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio Red.


piątek, 25 lutego 2022

 

K.C.Lynn - „Walka z pokusą”
[Patronat medialny]



Żołnierz SEAL będzie walczył o dziewczynę, którą boleśnie zranił. Czy otrzyma drugą szansę?

Kiedy Jaxson Reid, miejscowy bad boy, ratuje Julię Sinclair z tarapatów, nawiązuje się między nimi niezwykła więź, w którą mieszkańcy miasteczka nie mogą uwierzyć. Arogancki i wybuchowy chłopak z problematycznej rodziny oraz perfekcyjna, piękna panna Sinclair.

Ich przyjaźń powoli przekształca się w coś więcej. Jednak gdy chłopak kilka razy wyraźnie odtrąca Julię, jej serce łamie się na pół.

Jaxson opuszcza miasteczko, żeby spełnić swoje marzenie o wstąpieniu do SEAL, zostawiając za sobą jedyną dziewczynę, do której kiedykolwiek coś czuł.

Po pięciu latach Julia uznaje, że nadzieja na to, że ukochany wróci, jest po prostu oszukiwaniem samej siebie. Postanawia więc dać szansę innemu mężczyźnie, który bardzo długo zabiegał o jej uwagę.

Tymczasem Jaxson powraca z ranami w sercu. Będzie musiał stoczyć walkę nie tylko ze swoimi demonami i z niespodziewanym rywalem, który nie ma zamiaru wypuścić Julii z rąk, ale też z pokusą, którą ta dziewczyna zawsze dla niego była.

„Oczywiście Jaxson nie jest też święty. Potrafi być arogancki, agresywny i wpadać we wściekłość. To człowiek zniszczony i zamknięty w sobie, ale także piękny, silny i honorowy. Nasza przyjaźń zaskakuje wielu ludzi, bo poza Cooperem nie ma żadnych przyjaciół, a tym bardziej przyjaciółek. Wytworzyła się między nami więź, która jest nierozerwalna. Uwielbiam wszystkie jego wady bezwarunkowo i nieodwołanie. Chociaż on sam nie wierzy w miłość, ja zawsze będę go kochała.”

Czy Julia oddała swoje serce komuś innemu?

Czy Jaxson odzyska jedyną kobietę, na której mu zależy?

Do czego jest gotów posunąć się odrzucony mężczyzna?

W tej chwili desperacko pragnę mu powiedzieć, jak bardzo go kocham, że nigdy nie przestałam go kochać i nigdy nie przestanę, jak Bóg mi świadkiem. Będę kochała tego mężczyznę do śmierci, ale wiem, że jeszcze nie jest gotowy na te słowa, jeszcze nie teraz.”

 Na dzień dzisiejszy autorka ma na swoim koncie wydanych kilkanaście pozycji. Moja pierwsza styczność z twórczością Pani Lynn rozpoczęła się od pierwszego tomu „Honorowych mężczyzn – Fighting Temptation” w poprzedniej wersji okładkowej, którą czytałam jakiś czas temu, teraz otrzymujemy ją w odnowionej wersji, z nową okładką i tytułem „Walka z pokusą” i tą właśnie propozycją autorka podbiła moje serce i wiem, że z ogromną przyjemnością będę sięgała, po każdą kolejną wydaną jej książkę. Pisze w sposób prosty i przyjemny, dzięki czemu spędziłam naprawdę miłe chwile, zagłębiając się w historię tych bohaterów. 

Autorka poprowadziła akcję i fabułę w rewelacyjny sposób, było wszystko, co w książkach uwielbiam, nastoletnia niespełniona miłość, następnie rozłąka na kilka lat i powrót z przytupem, ale także demony z przeszłości, z którymi bohaterowie muszą się zmierzyć, chociaż tak naprawdę to, co napisałam przed chwilą to tylko niewielka część tego, co znajdziemy wewnątrz, gdy zagłębimy się w lekturze. Narracja jest prowadzona dwutorowo, dzięki czemu poznajemy zarówno postać Julii i Jaxsona, z momentami wspomnień z jego wyjazdu. Bohaterowie hmm... Jest tu ich całkiem sporo. Bardzo ważne role odgrywają zarówno postacie pierwszo, jak i drugoplanowe. Moimi faworytami oczywiście są Jaxson, Sawyer, Julia i Kayla. Jaxson nerwus jakich mało i narwaniec, ale dodaje mu to w pewien sposób uroku. Chce dla wszystkich jak najlepiej, chociaż niejednokrotnie zadziałał mi na nerwy swoim nieprzemyślanym zachowaniem, aż miałam ochotę nim wstrząsnąć. Sawyer wraz z Kaylą to takie dwa słoneczka, które wychodzą po nawet najgorszej burzy, są bardzo bezpośredni i zabawni, ich poczucie humoru, czy dogryzanie Jaxsonowi wielokrotnie spowodowały, że śmiałam się w głos. Natomiast Julia jak dla mnie to osoba o złotym sercu i nieskończonych granicach cierpliwości. Napomknę też tylko słówko o czarnych charakterach, które jak w większości książek tutaj również się pojawiają i przyznam szczerze, że jest to dla mnie wręcz niewyobrażalne, do  czego są gotowe się posunąć osoby zazdrosne, zawistne a przede wszystkim odrzucone i uważam, że są oni nie do końca zrównoważeni psychicznie. A tu autorka pokazała nam to w bardzo dosłowny sposób.

Pokochałam tę książkę już od pierwszych stron, spędziłam z nią naprawdę bardzo przyjemne chwile. Historia Julii i Jaxsona porwała mnie od pierwszych wersów, które przeczytałam. Wam gorąco ją polecam, obiecuję, że się nie zawiedziecie. A kończąc książkę i czytając prolog, gwarantuję, że będziecie tak jak ja czekać z ogromną niecierpliwością na kontynuację, ponieważ wbija dosłownie w fotel i stawia włosy dęba.

Jesteście gotów poznać ich historię?

Polecam.

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



środa, 23 lutego 2022

 

Sophie Lark - „Brutalny książę”


Jej przyszły mąż zdecydowanie nie jest księciem z bajki.

Callum Griffin i Aida Gallo pochodzą z rodzin, które od dawna walczą o władzę w mafijnym świecie. Nic dziwnego, że oboje, chociaż nigdy się nie spotkali, są do siebie wrogo nastawieni. Kiedy pewnego dnia dziewczyna niemal puszcza z dymem posiadłość Calluma, mężczyzna utwierdza się w przekonaniu, że jej nienawidzi.

Wkrótce rodziny obojga postanawiają, że, aby zabezpieczyć wspólne interesy i zapobiec rozlewowi krwi, Callum i Aida wezmą ślub.

Dla mężczyzny ta dziewczyna jest najgorszą kandydatką na żonę, można się po niej wszystkiego spodziewać, chociażby tego, że w dniu ceremonii poda mężowi truskawki, wiedząc, że ma na nie uczulenie.

Callum musi znaleźć rozwiązanie, by ujarzmić niesforną kobietę, ale ona ma za nic jego groźby i prośby. Tymczasem przed nimi wspólna noc, którą muszą spędzić razem, jeżeli w świetle zasad rządzących mafią, mają być uznani za małżeństwo.


„-Pozwalałem na szaleństwa. Nigdy nie musiałaś ponosić konsekwencji swoich czynów. Teraz je poniesiesz. Odpaliłaś zapałkę, która sprawiła, że rozszalał się ten ogień. I będziesz musiała go ugasić. Nie przemocą, lecz poświęcając się. Wyjdziesz za Calluma Griffina. Urodzisz dzieci, które będą pokoleniem naszych obu rodów. Tak zostało ustalone. A ty będziesz przestrzegać tych ustaleń.
To jakiś pierdolony koszmar.
Wychodzę za mąż?”

Czy Callum i Aida będą w stanie dojść do porozumienia?
A może, zanim cokolwiek się wydarzy, oboje będę próbowali się pozabijać?

Od samego początku, gdy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, intrygujący opis i przyciągająca okładka, skutecznie wzbudziły moje zainteresowanie. Dziś rano zaczęłam ją czytać, byłam ciekawa, czy treść tej książki będzie równie ciekawa, co jej oprawa? Już teraz mogę wam śmiało powiedzieć, że tak! Nieprzewidywalna, ciekawa, z humorem i dramą, przepełniona tajemnicami, niedopowiedzeniami i charakternymi bohaterami, czy można chcieć czegoś więcej? Genialnie się bawiłam podczas czytania, ze strony na stronę autorka coraz bardziej wciągała mnie do wykreowanego przez siebie świata. Ja tej opowieści nie czytałam, ja ją dosłownie chłonęłam. Fajne zwroty akcji i przemyślana fabuła sprawiły, że bardzo fajnie spędziłam przy niej czas. Główni bohaterowie byli świetnie wykreowani, dwa mocne charaktery, które nie pozwalały sobie wejść na głowę i oboje chcieli zawsze postawić na swoim, w niektórych momentach naprawdę miałam wrażenie, że jeszcze chwila i się pozabijają. Było wiele zabawnych sytuacji, które wywoływały we mnie rozbawienie i wybuchałam śmiechem, by za chwilę, mieć dreszcze strachu płynące wzdłuż kręgosłupa. Całą książkę czyta się bardzo szybko, a samo zakończenie nieźle mnie zaskoczyło, powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że walnie na nas jeszcze jakaś bomba, a tu łup ostatnie zdanie i zbierałam szczękę z podłogi, dlatego teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać z ogromną niecierpliwością na drugi tom. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Mogę wam jedynie zagwarantować, że stracicie dla niej głowę i pokochacie tak samo jak ja. Daję jej zdecydowane 9/10!

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


 

Belle Aurora

“Clash”

Nie zasługiwał na nią, ale jej serce już wybrało.


Emily Aldrich jest zdesperowana. Musi pilnie znaleźć pracę. Oczywiście najlepiej, aby była dobrze płatna, ale teraz Emily zdecydowałaby się na jakąkolwiek posadę. Jednak kiedy w biurze pośrednictwa kolejny raz słyszy, że nic dla niej nie ma, to ją kompletnie załamuje.


Przypadek sprawia, że Emily trafia na rozmowę kwalifikacyjną, na którą nie była umówiona, po czym dostaje pracę, nie wiedząc właściwie jaką. Dopiero podczas spotkania z członkami jednego z najpopularniejszych zespołów muzycznych „Left Turn” dowiaduje się, że jedzie z nimi w trasę.


Mężczyźni są w porządku, oprócz jednego. Connor Clash jest opryskliwy i niemiły. Od samego początku szuka w Emily wad. Wychodzi na to, że zrobi wszystko, żeby obrzydzić dziewczynie wyjazd i tym samym szybko się jej pozbyć. 


“Mia­łem dużo do czy­nie­nia z ko­bie­ta­mi i wie­dzia­łem z do­świad­cze­nia, że ko­bie­ty kła­mią. Była prze­ko­nu­ją­ca, to fakt, ale jej nie ufa­łem. Może na­bra­ła chło­pa­ków, ale nie mnie. Ja byłem czuj­ny. Uzna­łem, że muszę mieć ją na oku. Prę­dzej czy póź­niej do­wiem się, co kom­bi­nu­je.”


Po świetnej trylogii, którą była seria Raw, Belle Aurora na polski rynek wydawniczy wkracza z kolejnym cyklem Niebezpieczne zakręty. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach, że Wydawnictwo NiezWykłe po raz kolejny wyda tę autorkę, byłam wniebowzięta. Wiedziałam już, jakim stylem pisze autorka i czego można się po niej spodziewać, dlatego “Clash” był dla mnie pozycją obowiązkową. Nie wiedziałam, że z niej taki kolos, ale o dziwo nie straciłam zapału do czytania, jak to się ma w innym przypadkach, gdy książki są tak grube. “Clasha” przeczytałam w trzy wieczory i jestem tą lekturą zachwycona. 


Tym razem w opowieści autorki poznajemy zespół rockowy Left Turn, który poszukuje asystentki na czas trasy koncertowej. Nasza główna bohaterka Emily, małym podstępem dostaję tę pracę i wyrusza z chłopakami w świat. Mężczyźni są świetnymi osobnikami poza jednym. Connorem Clashem. Już od samego początku pokazuje, jaki z niego jest cham i dupek, ale czy będzie taki przez cały czas? A może w którymś momencie się zmieni? Odpowiedzi dostaniecie, czytając tę zarąbistą historię.


“Connor Clash był enigmą. Potrafił być największym gburem, jakiego w życiu się spotkało, ale potrafił być też przesłodki. Trudno było się w tym połapać.”


Specjalnie nie zagłębiam się bardziej w fabułę, ponieważ ta książka jest tak fajowa, że przeczytanie jej samemu, bardziej sprawi Wam radość, niż znając pewne wątki i czytając bez ciekawości i zapału. Troszeczkę przybliżę Wam naszych głównych bohaterów i zacznę od Emily zwaną przez chłopaków Emmy. Dziewczyna nie miała w życiu łatwo i uwierzcie mi na słowo, że tak było. Była zdesperowana, poszukiwała pracy, ale nic dla niej nie było. Nie miała przyjaciół oprócz Jima. Zmieniło się to dopiero, gdy zaczęła pracować jako asystentka Left Turn. Z natury, Emily była bardzo wstydliwa i odrobinę niezdarna, ale za to miała bardzo dobre serduszko, aż czasami za bardzo. Naprawdę ją lubiłam, bo była taka prawdziwa. Współczułam jej, ale z dumą obserwowałam zmiany, jakie w niej zachodziły, gdy z szarej myszki przeistoczyła się w silną kobietę. Natomiast Clash, to kawał gnoja i też uwierzcie mi na słowo, że taki był. Z początku pokazał się jako cham, prostak i dupek do potęgi entej. Jednak z czasem zaczynamy go rozumieć. Mężczyzna się otwiera i jest bardzo uczuciowy. Bał się tego, co się z nim dzieje przy Emily i przez strach pieprzy pewną sprawę koncertowo. Uwierzcie mi, że chciałam go za to zabić, aż mi było przykro i wyzywałam go na czym świat stoi. Ale on też przechodzi ogromną przemianę, jednak czy na lepsze? Życie też go doświadczyło, dlatego był taki zgorzkniały i miał wszystko w dupie, aczkolwiek za tą fasadą, był zranionym człowiekiem. Muszę jeszcze wspomnieć o reszcie chłopaków z kapeli. Boże jak ja ich kochałaaaaam. Wszystkich bez wyjątku. To banda takich gości, których by się złapało we wspólny uścisk i nie puściło przez długi czas. Zresztą sami zobaczycie, jak przeczytacie książkę. Wnieśli wiele humoru do tej opowieści, przez co nie raz wybuchałam śmiechem.


Autorka pisze tak genialnie, że przez jej historie się płynie. Dobiera taki zasób słownictwa, który jest prosty w odbiorze i kartki normalnie fruwają między palcami. Żeby nie było tak cukierkowo, to mam dwie rzeczy, do których muszę się przyczepić, a mianowicie chodzi mi o literówki, których było sporo. Szkoda, że osoba, która robiła korektę, tego nie wychwyciła, bo raziło to po oczach. I druga sprawa to, że brakuje mi punktu widzenia Connora. Akurat rozdziałów jego oczami powinno być zdecydowanie dużo więcej. Były może ze dwa czy trzy, ale to było nic, jak na książkę, która ma 488 stron. Szkoda, bo ja byłam ciekawa, co siedzi w jego głowie. To takie moje dwa minusy. 


Belle Aurora zdecydowanie miała pomysł na tę książkę, który świetnie zrealizowała. Dostałam tu wszystko, czego od takich historii, oczekuję. Były dramy, chemia, przyjaźń, przyciąganie, wsparcie, były i gorące sceny. No było wszystko po prostu. 

Ja bardzo Wam polecam tę książkę. Nie zawiedziecie się.

Daję jej mocne 8/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

 

wtorek, 22 lutego 2022

 Anna Wolf - „Storm”


Chociaż poznali się wiele lat temu, dopiero teraz mogą zbudować coś prawdziwego.
Jej tajemnica zmieni ich życie na zawsze...
Summer jest samotną matką czteroletniego Arona. Niedawno straciła pracę, ponieważ odmówiła zostania kochanką swojego szefa. Nie mając wyboru, zwróciła się
o pomoc do jedynej bliskiej jej osoby – kuzynki Connie. Przyjeżdża do Jackson w Tennessee, by złapać oddech i postarać się odbić od finansowego dna. Czegoś jednak nie przewidziała...
Niespodziewanie spotyka niewidzianego od lat ojca jej syna – Storma, prezesa klubu motocyklowego.
Czy Summer uda się ukryć prawdę przed Stormem? Jaki wpływ na rozwój sytuacji będzie miała jej przyjaźń z innym bikerem ze Storm Riders? I jak inni członkowie Storm Riders MC przyjmą rewelacje na temat ich prezesa?
Storm to kontynuacja serii „Storm Riders MC”, przygód członków klubu motocyklowego znanych z kart „Blade’a”. Opowieść o mężczyznach, którzy na co dzień są twardzielami, lecz potrafią oddać serce ukochanej kobiecie i stać się wobec niej czuli i opiekuńczy.

„Ta mała wrzeszcząca blondynka kręciła go jak cholera. I nic nie mógł poradzić na to, że taka wkurwiona wyglądała niczym śliczna bogini zemsty. Jej długie blond włosy, związane w niedbały węzeł, potargały się, czy wciąż były tak aksamitne w dotyku jak wtedy, gdy ostatnim razem ich dotykał.”

Co wydarzyło się w przeszłości tej dwójki?
Czy Summer zdecyduje się wejść drugi raz do tej samej rzeki i da szansę Stormowi?

Nie czytałam „Blade” czyli pierwszego tomu serii MC od Anny Wolf, drugi jest jeszcze niewydany, ale w moje łapki trafił teraz trzeci tom. Ogólnie uwielbiam ten klimat i wszystkie historie z tym związane, dlatego z ogromnym zapałem dziś rano zaczęłam tę powieść czytać. Przeczytałam ją naprawdę bardzo szybko, ponieważ o 13 już miałam ją skończoną. Historia tu przedstawiona wciąga nas od pierwszych stron i nie mamy ochoty odłożyć jej ani na chwilę. Podobały mi się charaktery bohaterów, bo nie byli oni ciepłymi kluchami, tylko z jajem. Losy Storma i Summer nie były łatwe, przeszłość i postawa Storma pozostawiły po sobie niesmak i niechęć, wcale się nie dziwię, że dziewczyna była do niego tak negatywnie nastawiona, bo ja, gdyby zachował się wobec mnie w taki sposób, ucięłabym mu jaja przy samej dupie i nimi nakarmiła. Podziwiałam ją, bo to, przez co przeszła, było naprawdę straszne, nie miała lekko i było mi jej potwornie żal. Za to Storm dał się poznać jako kawał chu... reszta dziada. Och, jak ja miałam ochotę go kilka razy zdzielić po pysku, to nawet sobie nie wyobrażacie. Cała fabuła była fajna i dość przemyślana, chociaż jest jeden ogromny minus w tej powieści, a mianowicie przekleństwa, było ich tak dużo, aż raziły w oczy, ja rozumiem, że jest to historia o bad boyach, z buchających od nich na kilometr testosteronem, ale dla mnie to była lekka przesada.
Cała opowieść mi się podobała i gdyby trochę wykasować tych przekleństw, byłoby naprawdę bombowo. Ja pomimo tego minusa, polecam wam tę historię, ponieważ czytało się ją dobrze. Ja na pewno sięgnę po kolejne tomy serii, na które czekam z niecierpliwością, a was gorąco zachęcam do przeczytania tej opowieści, na pewno będziecie się świetnie bawić. Ja daję jej 7/10.

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat i Grzesznym Książkom.

poniedziałek, 21 lutego 2022

 Nana Bekher - „Przez żołądek do...”
[Patronat medialny]


Ashley Flores jest cenioną i bardzo utalentowaną szefową kuchni. Niejeden właściciel restauracji marzy, by dla niego pracowała. Lecz nie on. Nie Milton Neville, który myśli tylko o tym, jak pozbyć się Ashley. Są jak pies z kotem, odkąd on nazwał ją „nadpobudliwą kuchareczką”, a ona jego „zarozumiałym dupkiem”.
Gdy już wydaje się, że Milton jest na wygranej pozycji, niespodziewanie trafia z Ashley do Las Vegas. Jedna szalona noc i role godne Oscara. Tylko kto tu jest aktorem, a kto reżyserem?
To będzie gorąca bitwa na łyżki i patelnie, bo jak mówią: kto się czubi, ten się lubi. Czy i tym razem się to sprawdzi?

„Ja nie wiem, co za diabeł mnie podkusił, by zgodzić się na jego propozycję, ale czuję, że z Vegas wróci tylko jedno z nas. Jeśli popsuje mi konkurs to chyba go posiekam na kawałki, poskładam i znowu posiekam. Mam nadzieję, że Milton zdaje sobie z tego sprawę.”

Co się wydarzy w Las Vegas?
Czy Ashley wygra konkurs?

Kolejna świetna propozycja od Nany Bekher. Uwielbiam jej lekkie pióro i cudowne historie, które za każdym razem mają w sobie to coś, co rozkochuje. Teraz trafiła w moje łapki jej powieść „Przez żołądek do...”.Nie jest to mała książeczka, bo ma ponad 400 stron, ale czyta się ją bardzo szybciutko. Lekkie pióro autorki, po raz kolejny sprawiło, że pochłonęłam tę opowieść w ekspresowym tempie, a strony przelatywały mi między palcami, ponieważ chciałam jak najszybciej poznać zakończenie tej opowieści, ale coś czuję, że na jednym tomie się nie skończy. Otrzymujemy tu niebanalną historię, która wciąga już od pierwszych stron, intryguje i sprawia, że czytelnik chce więcej i więcej, ciekawa byłam czy wzajemna nienawiść Miltona i Ashley przerodzi się w coś więcej, czy jednak na jej drodze nadal będzie seksowny Liam. Przyznam się szczerze, że nie bardzo wiedziałam, czego się mogę spodziewać, miałam od początku co do niektórych postaci jakieś swoje przypuszczenia, chociaż nie zawsze się to sprawdzało. Bohaterowie bardzo fajnie wykreowani, Ashley babeczka z charakterkiem, która nie pozwala sobie wejść na głowę, a tym bardziej sobą rządzić. Milton natomiast początkowo dupek jakich mało, ale później taki słodziutki cukiereczek. Polubiłam też postacie drugoplanowe, czyli Liama i Felicję, byłoby świetnie, gdyby była osobna historia o nich, bo mogłoby wyjść coś naprawdę genialnego. Była jeszcze oczywiście czarna owca w tej opowieści, Ashley, Boże, ale ta natrętna dziewucha mnie wkurzała, to nie macie pojęcia, miałam ochotę nastrzelać jej po mordzie i jeszcze kopnąć w tyłek, podstępna żmija.

Nie chcę pisać długiej recenzji, ponieważ uważam, że to pozycja obowiązkowa do przeczytania. Jeżeli w czytanych przez was historiach szukacie lekkich i przyjemnych romansów o miłości, cudownej przyjaźni, przesiąkniętymi tajemnicami i nieprzewidywalną fabułą, to ta książka jest zdecydowanie dla was. Ja jestem nią zachwycona.
Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu WasPos.


 Iga Daniszewska - „Szpilki z Wall Street”


Olivia Santos od dwóch lat pracuje dla giełdowego geniusza Dylana Clarka. I dokładnie tyle samo czasu oboje się nienawidzą. Mężczyzna nie znosi nawyków kobiety: wiecznie stukających szpilek, spóźnialstwa i nietrzymania się harmonogramu zadań. Pomimo to Dylan wie, że jej potrzebuje, i choćby chciał, nie może zwolnić.

Olivia uważa, że szef jest gburem, w dodatku wszyscy wiedzą, że często zmienia partnerki. Dziewczyna nie potrafi z nim normalnie rozmawiać. Ich relacja opiera się na kłótniach i złośliwych przytykach.

Jednak po pewnym ekscesie Olivii w klubie Dylan postanawia zabierać kobietę na wyjazdy służbowe. Choćby bardzo chcieli, coraz trudniej jest im udawać, że czują wobec siebie tylko nienawiść.

„Cholera, tęskniłem za nią, a najgorsze w tym wszystkim było to, że to nie był pierwszy raz, gdy brakowało mi tej cholernej złośnicy. Zaczynało mnie to przerażać.”

Co wydarzy się na wyjazdach Olivii i Dylana?
Czy wzajemna nienawiść tej dwójki jeszcze się wzmocni, a może pojawią się całkowicie inne uczucia?

Jest to druga książka autorki, ale moja pierwsza styczność z jej twórczością i mogę śmiało stwierdzić, że należy zdecydowanie do udanych. Od samego początku nie bardzo wiedziałam, czego się mogę po tej opowieści spodziewać, ale otrzymałam genialnie napisaną historię, która jest bardzo fajną odskocznią od mrocznych i brutalnych romansów, które w ostatnim czasie królują na moim regale, na dworze szalała wichura, a ja zakopałam się pod kocykiem z tą lekturką i zaczęłam czytać. Im bardziej zagłębiałam się w treść, tym na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Ależ świetnie się przy niej bawiłam. Lekki styl pisania autorki, do tego fajny delikatny romans z relacją hate/love sprawiły, że mój wieczór stał się idealny. Bohaterowie są znakomicie wykreowani, nie są to ciepłe kluchy i pierdoły, tylko charakterne zadziory, jak to mówią, kto się czubi, ten się lubi i tu zdecydowanie się to sprawdziło, bardzo mi się podobały ich przekomarzanki, które niejednokrotnie doprowadziły mnie do łez z rozbawienia. Fajnie, że nie była to drętwa historyjka, tylko przesiąknięta humorem, dogryzaniem sobie nawzajem, pożądaniem i uczuciami, które pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie, jednak czy tajemnice, które skrywają Olivia i Dylan nie zaprzepaszczą tego, co zaczęło się między nimi rodzić? Świetnym zabiegiem jest też to, że mamy tu dwutorową narrację, dzięki czemu poznajemy myśli i uczucia obojga bohaterów, nie będę ukrywała, że ciekawi mnie też relacja Johna i Dakoty i mam nadzieję, że dostaniemy ich osobną historię.

Pomimo tego, że ta opowieść jest troszkę przewidywalna, to ja naprawdę świetnie się przy niej bawiłam, jest to bardzo miła odmiana dla mnie, po historiach, które w ostatnim czasie czytałam. Ja jestem tą książką zachwycona i na pewno sięgnę po inne powieści autorki. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę.
Ja daję jej 8/10.

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.



 

Neilani Alejandriono

“Dziewczyna, której nie zauważał”

Trudno było dostrzec urodę Jade Collins. Okulary i peruka skutecznie zasłaniały to, co chciała ukryć przed światem. Pozornie była przemiłą, ale zupełnie zwyczajną osobą. W rzeczywistości dźwigała na barkach brzemię ponurej przeszłości. Ból po śmierci ojca, utrata domu, rozpacz, rozczarowania — to wszystko doprowadziło ją na skraj przepaści. Jade postanowiła jednak przetrwać dla siostry i matki. Musiała być silna. Musiała zarabiać, dlatego przyjęła tę ofertę pracy.


Jej nowy pracodawca, Eros Petrakis, nie cieszył się dobrą opinią. Był fascynującym młodym mężczyzną, dziedzicem imperium. I bezwzględnym rekinem biznesu. Twardym, odważnym i opanowanym. Zatrudnił Jade tylko dlatego, że parzyła najlepszą kawę, jaką pił w życiu. A on chciał mieć wszystko z najwyższej półki. Jednak przez przypadek zauważył jej oczy w kolorze szmaragdów. Skądś znał to spojrzenie. Przenikało go na wskroś, by docierać wprost do jego duszy...


Petrakis był autorytatywnym despotą i wymagającym szefem. To, czego chciał, musiało być zrobione natychmiast. Nie znosił kwestionowania swoich poleceń. Ale Jade i tak nie znalazłaby lepiej płatnej pracy. Jednocześnie ten bezwzględny facet w jakiś sposób jej się podobał. Zaczęła w nim dostrzegać coś, co wprawiało jej serce w drżenie. A Eros coraz częściej się zastanawiał, kim właściwie jest jego osobista baristka i dlaczego wydaje mu się tak bardzo znajoma... I tak bliska.


Tyle że on przecież nie wierzył w miłość. Dlaczego w ogóle miałby dać jej szansę?

Czy naprawdę chcesz, by on cię dostrzegł?


“Miłość to tylko synonim słowa pożądanie. Miałem ochotę to powiedzieć, ale byłem pewien, że babcia by się ze mną nie zgodziła. Tak naprawdę miłość to decyzja, a nie uczucie. Miłość powinna być zarządzana umysłem, a nie sercem. W przeciwnym razie nas zniszczy lub zabije.”


Tej autorki nie trzeba mi przedstawiać, gdyż znam ją dobrze z platformy Wattpad. Pamiętam, że założyłam sobie tam konto, tylko po to, żeby czytać książki po angielsku. Tego samego dnia trafiłam na autorkę, która znana była i jest pod pseudonimem sweetdreamer33. Już nie pamiętam, którą historię przeczytałam jako pierwszą, ale już wtedy wiedziałam, że będę czytała od niej wszystko. Przeczytałam po angielsku opowieść Erosa i Jade i byłam naprawdę zachwycona. W tamtym czasie przeczytałam chyba wszystko, co miała na swoim profilu wstawione, ale później przestałam czytać na wattpadzie i zaczęłam z przyjaciółką prowadzić bloga książkowego, który pochłonął cały mój wolny czas. Gdy zobaczyłam zapowiedź “Dziewczyna, której nie zauważał” zaczęłam coś kojarzyć i mówiłam do siebie, że skądś to znam. Wydawało mi się, że na pewno, gdzieś to czytałam, tylko nie wiedziałam gdzie. Dlatego od razu przeczytałam opis i z chwili na chwilę uśmiech na mojej twarzy zaczął się poszerzać, bo już wiedziałam, co to jest. Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Editio Red dało szansę tej książce i ją u nas wydało. Autorka ma bardzo lekkie piórko i styl, dzięki któremu jej książki czyta się momentalnie. 


W tej opowieści spotykamy Erosa i Jade, którzy pochodzą z dwóch różnych światów. On bogacz i dziedzic imperium Petrakis. Ona dziewczyna, która pracuje w kawiarni, żeby utrzymać rodzinę. Pewnego dnia spóźnia się do pracy i przypadkowo wpada na jednego osobnika. Od razu rozpoznaje w nim Erosa. Ich spotkanie było burzliwe, ale mężczyzna za wszelką cenę chciał sprawić, żeby Jade dla niego pracowała. A dlaczego? Bo uwielbiał jej kawę.


Jak potoczy się ich historia?

Czy książka okaże się zwykłym pospolitym romansikiem, czy może nas czymś zaskoczy?

Na te pytania dostaniecie odpowiedź, tylko czytając tę książkę.


Naprawdę miło spędziłam czas z bohaterami. W sumie dwa dni zajęło mi przeczytanie książki, ale to tylko, dlatego że miałam inne obowiązki. Gdyby nie to, skończyłabym w jeden wieczór. “Dziewczyna, której nie zauważał” to lektura z gatunku New Adult, która została bardzo fajnie przedstawiona. Nie znajdziecie tu scen seksu, ale za to ogromną chemię, przyciąganie i skradzione pocałunki. Oprócz tego są sekrety, brak wiary w miłość, opiekuńczość, chęć niesienia pomocy i wiele, wiele innych rzeczy. Eros nasz główny bohater to twardy, bezwzględny i bardzo wymagający szef. Na swój sukces zapracował ciężką pracą i tego samego oczekuje od swoich pracowników. Nie toleruje spóźnialstwa i jawnie to okazuje. Czasami wkurzały mnie jego zachowania względem Jade i miałam ochotę ukręcić mu łeb, ale i tak go lubiłam. Co do Jade, to dziewczyna skrywa pewne tajemnice. Pokazuje się z całkiem innej strony i chowa prawdziwą siebie przed innymi, ale ma ku temu powód. Podziwiam ją, bo dzielnie znosiła przykrości, które sprawiał jej Eros, jednak potrafiła go też utemperować. Nie pozwalała sobie wejść na głowę. Była przyjemną bohaterką, którą także się lubiło.


Mamy tu zastosowaną narrację dwutorową, dzięki której poznajemy Jade i Erosa oraz mamy okazję ich oczami śledzić wszystko to, co się u nich dzieje. Może fabuła nie jest jakaś górnych lotów i z łatwością można przewidzieć niektóre sytuacje, to i tak czyta się szybko i z ciekawością. Mnie ta książka kupiła i czekam z niecierpliwością na drugi tom. Mam też nadzieję, że zostanie wydana opowieść Ziona i Claire, bo to właśnie ich historia jest moją ulubioną.

Szczerze polecam.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 

 

 

 

Samantha Towle

“Już nie przyjaciel”

Coś, co dla wielu ludzi mogło wydawać się niemożliwe, stało się faktem. Jake Wethers się ustatkował, a u jego boku pojawiła się dziewczyna, która dużo dla niego znaczy. Jednak jeżeli myśleli, że teraz nastanie sielanka, byli w błędzie.


Tru tęskni za przyjaciółkami i Londynem. Życie w Kalifornii jest dalekie od tego, co sobie wyobrażała. Jakby tego było mało, za Jakiem i za nią krążą żądni krwi paparazzi i daje o sobie znać mroczna przeszłość mężczyzny. Wisienką na torcie staje się deklaracja Jake’a, że ten nie chce mieć dzieci.


To wszystko okazuje się tylko kroplą w morzu problemów. Przed Tru i Jakiem największy kryzys, z jakim do tej pory mieli do czynienia. Tym razem oboje mogą zrozumieć, że miłość prawdopodobnie nie wystarczy. 


“- Czemu nie pojechaliśmy do domu? - pytam cicho.

- Bo chcę, żeby nasz dom był wypełniony szczęściem, a nie wspomnieniami kłótni. Dorastałem w domu, w którym kłótnie były na porządku dziennym i wierz mi, to wsiąka w ściany jak pieprzony klej. Nie chcę tego samego dla nas.”


Pierwszy tom serii Rockmani, czyli “Dawny przyjaciel” podobał mi się do tego stopnia, że nie mogłam się doczekać kontynuacji historii Tru i Jake’a. Gdy dotarła do mnie paczka z książkami, od razu zabrałam się za drugą część. Robiłam to z ogromnym zapałem, który z kartki na kartkę malał. Nie wiem, co tu się wydarzyło, ale ten tom kompletnie nie przypadł mi do gustu. Przez pierwsze 130 stron nic się nie dzieje, paplanina bez sensu, ciągły seks i wysłuchiwania w kółko narzekań głównej bohaterki. Jak dla mnie Tru zachowywała się egoistycznie. Była samolubna, o wszystko się czepiała i nie potrafiła zostawić za sobą przeszłości. Na miejscu Jake’a kopnęłabym ją w dupę i kazała spadać na drzewo. Dla mnie to było chore, gdy wypominała mu przeszłość, że był taki, sraki i owaki, ale sama zapomniała, że mając faceta, wlazła do łóżka Jake’a. Strasznie mnie ona irytowała, przez co przeczytanie tej książki zajęło mi dwa tygodnie. Męczyłam ją strasznie. Miałam chwile zwątpienia, że nic się tam konkretnego nie wydarzy i chciałam odłożyć książkę na bok, bo po co się męczyć z czymś, coś według nas jest kiepskie. Ale ja nie zostawiam niedoczytanych historii i brnęłam dalej. 


Jak dla mnie autorka nie za bardzo miała pomysł na tę część, dlatego ten początek był tak nudnawy. Było za wulgarnie i miejscami te wulgaryzmy były wciśnięte na siłę, brzmiały strasznie kiepsko i tanio. Lubię opisy zbliżeń, ale tego tu było za dużo. Te sceny po prostu omijałam, bo mnie nudziły. Wyżej wyraziłam swoje zdanie o Tru, to teraz pora na drugiego bohatera. Jake był też w gorącej wodzie kąpany i podejmował nieprzemyślane decyzje, które doprowadzały to niezbyt dobrych sytuacji. Mimo wszystko go lubiłam i współczułam mu, że musi się użerać z Tru i na każdym kroku jej udowadniać, że to ona jest dla niego najważniejsza. Mężczyzna w przeszłości nie miał lekkiego dzieciństwa, co też odbiło się na jego zachowaniu. Jego mogę naprawdę zrozumieć, bo cierpiał, stracił przyjaciela i tak mu się wszystko rozsypało.


Ogólnie cała książka nie jest taka kiepska, bo jednak znalazło się w niej coś interesującego, ale niestety i tak większość była beznadziejna. Jednak były pewne sceny, które mnie zaciekawiły i czytałam je z zainteresowaniem, co będzie dalej, jak to się potoczy. Tak naprawdę to jedna sytuacja podniosła ocenę końcową, którą przyznałam książce. Bardzo żałuję, że ta opowieść nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego oczekiwałam. Myślałam, że dostanę tu mnóstwo emocji, a dostałam wkurzającą bohaterkę, która zepsuła mi całą radość z czytania. Cóż, bywa i tak, że nie wszystko nam się podoba. Oczywiście czekam na dalsze tomy i historie reszty członków zespołu i mam nadzieję, że jedna będzie poświęcona Stuartowi :D

Uwielbiam tego pobocznego bohatera.


Mnie lektura “Już nie przyjaciel” nie przypadła do gustu, ale nie zniechęcam do przeczytania, bo być może Was ta książka porwie, zaciekawi i po prostu Wam się spodoba.

Daję 5/10.


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

 

 

czwartek, 17 lutego 2022

 

Layla Wheldon - „Anioł łez. Podcięte skrzydła”
[Patronat medialny]


Niektórzy rodzą się pod nieszczęśliwą gwiazdą i problemy same ich znajdują. Mimo to ciągle walczą, aby wzbić się w górę, wbrew wszystkiemu. Pozostali sami pakują się w kłopoty, z których z czasem coraz trudniej się wydostać, i staczają się powoli po równi pochyłej.

Zamach terrorystyczny w Nowym Jorku w 2001 roku odebrał życie wielu ludziom. W tym rodzicom Diany Beckett. Razem ze starszym bratem trafiła do rodziny zastępczej w Spokane. Jej nowi opiekunowie okazali się fanatykami religijnymi i surowo wychowywali swoich podopiecznych. U dziewczyny na skutek urazu psychicznego pojawiły się problemy z mową, przez co stała się obiektem drwin ze strony rówieśników. W efekcie Diana zamknęła się w sobie i nie dopuszczała do siebie nikogo.

Wszystko się zmieniło, gdy poznała Daniela, chłopaka z dobrej, szanowanej rodziny. Mówiono o nim: idealny syn i brat, wzorowy uczeń. Daniel rozbudził w Dianie nadzieję, przy nim odważyła się otworzyć na świat, zaczęła marzyć, a nawet zdobyła kilku przyjaciół. Jednak młody mężczyzna skrywał mroczną tajemnicę, a jego decyzje mogły ściągnąć niebezpieczeństwo nie tylko na nią, ale także na jej bliskich.

Czy Dianie uda się przy Danielu uleczyć skaleczoną duszę i rozwinąć skrzydła?


„Przenikliwy chłód w duszy był znacznie gorszy niż ten zewnętrzny, jesienny, atakujący moje ciało.
Jednak teraz przy Danielu...
Już wiedziałam, z czym jeszcze mi się kojarzy jego zapach. W końcu zidentyfikowałam brakujący element.
Ogień.
Był jak ogień, rozjaśniał mrok wokół mnie, a w jego bliskości czułam spływające po mnie przyjemne ciepło.”

Jakie tajemnice skrywa Daniel?
Czy dowie się, co spotyka dziewczynę w jej domu zastępczym?
Jak rozwinie się relacja pomiędzy tą dwójką?


Przyznaję się bez bicia, jeszcze nie przeczytałam trylogii „Dance, sing, love” autorki, dlatego „Anioł łez. Podcięte skrzydła” są moją pierwszą stycznością z piórem Layli. Po samym opisie i okładce wiedziałam, że na pewno będzie to poruszająca historia i dokładnie tak było. Boże, jaka to była piękna, opowieść to nawet sobie nie wyobrażacie! Moje serce kilkukrotnie zostało złamane, by za chwilę, chociaż troszeczkę było sklejone do kupy. W mojej głowie kłębi się tak wiele emocji, że naprawdę jest mi bardzo ciężko zebrać do kupy myśli, które mogłabym połączyć w jakąś sensowną recenzję, niestety, ale obawiam się, że i tak będą nici z mojego wysiłku. Wielokrotnie podczas czytania płakałam, nad losem Diany, było mi jej tak potwornie żal, przez te wszystkie okropności, które spotykała na swojej drodze, że zastanawiałam się w pewnym momencie, czy ona długo jeszcze da radę dźwigać na swoich barkach takie ciężary. Pomimo tych wszystkich złych rzeczy co ją spotkały, ona nadal pozostaje cudowną i kochaną osobą, pomimo tego, że nad jej życiem cały czas wiszą ciemne chmury. Ta opowieść wywarła na mnie tak ogromne wrażenie, że teraz, ledwo po jej skończeniu, mam ochotę ponownie ją przeczytać. Ponownie przeżywać całą sobą losy tych bohaterów, ponieważ autorka w taki sposób oddała emocje, że ja odczuwałam je całą sobą. Gdy płakali, ja płakałam razem z nimi, gdy się śmiali, ja również czułam w mojej duszy radość. Ta przygoda była wprost niesamowita. Jednak kochana autorko, za zakończenie mam ochotę cię ukatrupić! Mam nadzieję, że niebawem będę mogła trzymać w rękach drugi tom i wszystko tam naprawisz, bo przysięgam, nie ręczę za siebie! Wspomnę jeszcze tylko słowem, że bardzo podobał mi się styl pisania autorki, który pomimo tego, że ta opowieść jest naprawdę bardzo wzruszająca, pochłania czytelnika już od pierwszej strony i czyta się ją z ogromną przyjemnością, ja po przeczytaniu tych 400 stron, mogę jedynie powiedzieć, że czuję niedosyt i chcę więcej...

Mam nadzieję, że zrozumiecie cokolwiek z mojej recenzji i przepraszam za chaos, ale naprawdę ciężko mi było zebrać myśli. Jeżeli szukacie cudownej opowieści o wspaniałej miłości, która pojawia się w najmniej oczekiwanym przez nas momencie, a poznana przez nas osoba jest niczym nasz anioł stróż, o stracie, bólu i smutku, to ta opowieść jest zdecydowanie skierowana właśnie do was. Ja dostałam od niej dużo, dużo więcej niż oczekiwałam i z niecierpliwością czekam na drugi tom. Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po nią i poznania treści, gwarantuję, że pokochacie ja tak jak i ja.

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.


  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...