poniedziałek, 16 sierpnia 2021

 

Linda Malczewska

“Gra pozorów”

“Miłość to nie chłodna kalkulacja. Miłość to takie chwile jak ta, dotyk, szept, pocałunek. Wierzymy w nią, bo ma ogromną siłę i dzięki niej jesteśmy w stanie góry przenosić. To ona czyni nas lepszymi.” 

Dwudziestosiedmioletnia Elena Sanchez pracuje w agencji nieruchomości i z każdym dniem czuje się coraz bardziej wypalona. Uważa, że jest niedoceniana i to tylko dlatego, że nie nosi spodni.

Kiedy okazuje się, że podczas jej urlopu firmę przejął młody miliarder Logan James Grant, sytuacja wydaje się zmieniać ze złej na jeszcze gorszą.

Nie wiedząc, jaki jest nowy szef, dziewczyna wyrabia sobie opinię na podstawie plotek współpracowników, które jednoznacznie określają go jako władczego, aroganckiego i impulsywnego. Na dodatek Elena przez przypadek wypowiada kilka niefortunnych słów na jego temat, nie mając pojęcia, że mężczyzna wszystkiemu się przysłuchuje.

Jednak gdy Elena poznaje Logana, zaczyna dochodzić do wniosku, że nie jest on takim mężczyzną, za jakiego go uważała. Nie zdaje sobie sprawy, że nowy szef ją okłamuje i ma wiele mrocznych sekretów. Kiedy oboje powoli odkrywają swoje karty, rozpoczyna się nieczysta gra.

Ta gra albo ich ocali, albo zniszczy.

“Udawanie, że wszystko jest w porządku było dla mnie tak naturalne jak jedzenie, spanie czy oddychanie. Przyodziałam ten pancerz już dawno temu i dzięki niemu czułam się bezpieczna.”

“Gra pozorów” to pierwszy tom cyklu Mroczne pożądanie i tym samym jest debiutem autorki. Czy udanym? O tym za chwilę. Na samym początku pozwolę sobie napisać, że jestem bardzo zniesmaczona tym, co ostatnio dzieje się w blogosferze. Na Instagramie wylał się hejt na tę książkę i autorkę, ponieważ jedna Pani nie potrafiła posłużyć się swoimi prawdziwymi danymi, pisząc z konta fikcyjnego do autorki i ją hejtując i strasząc. To było żałosne i nie do przyjęcia, ale jak to moja Paula mówi: “kozak w necie pipa w świecie”. Po tej sytuacji postanowiłam wziąć się od razu za tę książkę, żeby przekonać się samej, czy rzeczywiście ta opowieść jest tak okropna. I wiecie, co Wam powiem? Według mnie jest ona bardzo dobrze napisana jak na debiut. Autorka pisze naprawdę fajnym i lekkim językiem, że czytałam z wielką przyjemnością. Podobał mi się cały zarys fabuły i to jak on został poprowadzony. Nie nudziłam się nawet przez chwilę, choć jak to jest u bohaterów czasami mnie wkurzali. Może najpierw zacznę od takich małych minusów i pierwszym z nich są literówki, których tu zaobserwowałam sporo. Kolejny, to dwie sceny, w których wyłapałam nieścisłości. Chodzi mi tu o scenę, kiedy Elena nocuje u Logana i jest ubrana w koszulkę, a później okazuje się, że ma na sobie koszulę, a się nie przebierała. Następna scena, to kiedy Logan zdobył na kolację mrożoną pizzę i dwa zdania niżej, jedzą pizzę z pudełka, która jest zimna. To czyli, co? Jedli tą zamrożoną? Akurat tu nie winię autorki, bo to redaktor powinien wyłapać takie buble. Wydaje mi się również, że Pani Malczewska inspirowała się w niektórych momentach Greyem i “Sagą zmierzch”, ponieważ wyłapałam kilka bardzo podobnych sytuacji, ale być może to po prostu czysty przypadek. To chyba tyle z takich minusów.

Teraz przejdę do pozytywów, to na pewno będzie to relacja pomiędzy Eleną i przyjaciółmi. Fajnie została opisana sytuacja, kiedy Elena wyjechała na święta do matki i to, co się tam wydarzyło. Były tu tajemnice, niedomówienia, prześladowanie i kontrolowanie, które autorka zgrabnie wpisała w fabułę, dzięki czemu całość nabrała wyrazistości. I kurde te końcowe strony i to, co odkryła główna bohaterka, było również dobre. W życiu się tego nie spodziewałam. Dużo myślałam, o tym, co Logan przed nią ukrywa i chyba nigdy nie wpadłabym na coś takiego. Pozwolę sobie wspomnieć kilka słów o głównych bohaterach. Może zacznę od Logana. Boże co, to za kontrolujący dupek, to dziwie się, że Elena z nim wytrzymywała. Był arogancki, chamski, apodyktyczny, gburowaty, mogłabym tak bez końca wymieniać. Przejawiał momenty dobroci, ale tylko przy Elenie. Co do samej Eleny, to podobało mi się to, że prawie zawsze stawiała na swoim, chociaż denerwowała mnie czasami, że tak szybko ulegała Loganowi. Po niektórych sytuacjach kopnęłabym go w dupę. Rozumiałam po części jego opiekuńczość i sprawowanie kontroli, ale niekiedy przesadzał.

Książka napisana jest z podziałem na role, ale niestety zabrakło mi tu więcej rozdziałów z punktu widzenia Logana. Byłam ciekawa tego bohatera, co siedzi w jego głowie, ale mam nadzieję, że w drugiej części, będzie go więcej. Znajdują się tu także sceny zbliżeń, które są dobrze przedstawione. Mimo kilku potknięć uważam, że całość wypadła naprawdę fajnie. Jestem ciekawa, kiedy premierę będzie miała druga część, bo tak nie wolno kończyć książki, no. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba długo czekać.

Cóż więcej mogę napisać? Chyba tyle, że polecam. Książka jest ciekawa i przyjemnie napisana. Fakt, że przeczytanie jej zajęło mi trochę czasu, ale to przez to, że to tomisko jest grube i wtedy czytanie mi się strasznie dłuży i odnoszę wrażenie, że strony nie ubywają. Jednakże ta historia jest warta uwagi, bo mnie się ona podobała i nie żałuję, że wzięłam ją do recenzji.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...