Kennedy Fox
“Ten, którego szukam”
”Wszystko się zmienia, i zmiany są dobre. Więc nie bój się podążać za nowymi marzeniami.”
John Bishop nie jest typowym samotnym ojcem.
Jest zdystansowany, niecierpliwy i nieporadny.
Prowadzenie rodzinnego pensjonatu B&B ma pewne zalety, lecz nie należą do nich długie godziny pracy, sprzątanie po gościach i słuchanie przez całą noc energicznie kochających się par. Za to chodzenie do łóżka z panienkami, które przyjeżdżają na ranczo, by uczuć się konnej jazdy, zdecydowanie tak.
Tak jest się do chwili, gdy na schodach swojego domu John znajduje dziecko z karteczką, iż jest jego. Dorastając na ranczu, przywykł do ciężkiej pracy, lecz opieka nad noworodkiem jest najtrudniejszym zadaniem, przed jakim w życiu stanął. Porzucając kawalerskie życie, skupia się na znalezieniu opiekunki, która nauczy go tego i owego o opiece nad maluchem. Nie spodziewa się, że będzie to piękna i ekscentryczna dziewczyna, mająca niezdrową obsesję na punkcie futbolu...
“Jest zabawna, umie rozśmieszać ludzi, i choć przez większość czasu staram się jej unikać, nie mogę przestać o niej myśleć.”
I co by tu napisać? Bo, że ta książka była zarąbista, to chyba mało powiedziane. Już po końcówce “Ten, którego pragnę”, nie mogłam się doczekać, kiedy dorwę w swoje ręce historię Johna. Jestem już po lekturze i to było naprawdę dobre. Życie Johna w jednej chwili wywróciło się do góry nogami. Dowiedział się, że jest ojcem i musiał się zająć małą Maize. Na samym początku było mu bardzo ciężko, ale w jego życiu pojawiła się Mila, która zaczęła mu pomagać przy córce i która stała się jej nianią.
Jak potoczy się ich relacja?
Czy John przełamie się i dopuści do siebie Milę?
Autorka miała naprawdę świetny pomysł na tę książkę, pokazała nam zmagania samotnego ojca, jego odczucia, pokazała także wartości rodzinne, przyjaźń, walkę o dziecko, stratę kogoś bliskiego, no po prostu było tu wszystko, co powinno. Bardzo polubiłam głównych bohaterów, którzy byli wykreowani w świetny sposób i szczerze im kibicowałam. Mila to taka słodka dziewczyna, pomocna, kochająca, ale też potrafiła postawić do pionu. Natomiast John to ten spokojniejszy bliźniak, chociaż czasami tracił cierpliwość. Był taki nieporadny i denerwował mnie, kiedy Mila się do niego zbliżała, a on ją odpychał. Nie dopuszczał do siebie tego, że przecież też może być szczęśliwy, tylko stawiał córkę na pierwszym miejscu. Co do postaci drugoplanowych to uwielbiam wszystkich, są pocieszni i wprowadzają do całej fabuły humor i dynamikę. Była w książce pewna sytuacja w sumie to dwie, gdzie normalnie miałam ochotę znaleźć się w jej środki i pourywać łby niektórym osobom. Mamy tu narrację dwutorową, którą uwielbiam, dzięki, której tak naprawdę poznajemy obu bohaterów. Było tu przyciąganie i pikantne sceny. Również podobał, mi się sposób, w który autorka wprowadziła tu wątek Bailey i pokazała cierpienie, którego doświadczał John. Zdarzyło mi się podczas czytania uronić kilka łez i w końcu nadszedł koniec książki, a tam, co? Kolejna kurde niewiadoma. Jak ja nie lubię takich zakończeń i domyślam się, że kolejny tom będzie opowiadał o Jacksonie i jak mam być szczera, to na tę część czekam normalnie, jak na szpilkach, bo tam to się będzie na 100% działo.
Ogólnie, co mogę powiedzieć o całości tej książki? Jest cudowna, zmysłowa, romantyczna, są w niej problemy, tęsknota, przyjaźń, miłość, chęć opieki nad drugą osobą. Są przede wszystkim emocje, które czytelnik odczuje na każdej stronie tej opowieści. Ja jak już skompletuje wszystkie tomy o braciach Bishop, na pewno jeszcze raz tę serię przeczytam, bo mile spędziłam czas, czytając historię Evana i Johna. Z całego serducha Wam polecam. Dajcie tym chłopakom szansę, bo naprawdę warto.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz