wtorek, 31 sierpnia 2021

 K.Bromberg - „... i wtedy cię poznałem”


Obietnica złożona umierającemu ojcu stała się dla Jacka Suttona przygniatającym zobowiązaniem. Mężczyzna przyrzekł naprawić błędy, które popełnił, i krzywdy, które wyrządził. Miało to trwać tylko pół roku, ale od początku wyglądało źle. Podupadające rancho — z tym umiałby sobie poradzić bez problemu, gdyby nie jego właścicielka: arogancka, uparta, irytująca młoda wdowa o trudnym charakterze i zszarganej reputacji. Do tego ukrywała przed nim co ważniejsze informacje. Powinien był posłuchać dobrych rad i trzymać się z daleka od niej i jej interesów. Niestety, zamiast tego Jack zakochał bez pamięci.

Tatum Knox zdawała sobie sprawę, że koniec jej rancha jest bliski. Walczyła z wierzycielami i rosnącą nienawiścią mieszkańców pobliskiego miasteczka. Harowała jak wół, starając się zapewnić swoim koniom warunki, na które nie było jej stać. Nie potrzebowała kolejnego mężczyzny obok. A już na pewno nie takiego jak nowy zarządca: irytującego, przesadnie pewnego siebie i odnoszącego się do niej w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. A jednak go zatrudniła. I krótko potem zakochała się w nim beznadziejnie.

Przeszłość nauczyła Tatum jednego: nie wolno kochać ani ufać. Zaufanie przynosi rozczarowanie, a miłość odbiera wszystko: własny świat, pasję, marzenia. Jednak samotna walka o każdy kolejny dzień kosztowała tak wiele! Jack umiał rzeczy, które ona już dawno zapomniała, zmuszał do spoglądania w oczy najboleśniejszej prawdzie, tylko czy naprawdę zasługiwał na zaufanie? Dlaczego unikał odpowiedzi na tak wiele pytań? I ile warta jest miłość, w której brak szczerości?

„Jest w niej coś, czego nie potrafię opisać.
Coś, co przyciąga mnie i oddziałuje na mnie równie silnie, co złożona obietnica i potrzeba dotrzymania słowa.
Coś, co pragnę odkryć i nienawidzę siebie za to.
Odwracam się w jej stronę. Stoi na szczycie schodów, patrząc na mnie z jedną ręką na biodrze, a drugą przysłaniając sobie oczy. Wydaje się spokojna, po desperacji, którą dopiero co słyszałem w jej głosie, nie ma ani śladu.”

Czy Jackowi uda się uratować ranczo?
Jak potoczy się relacja tej dwójki?
Czy mieszkańcy Lone Star zaakceptują Tatum?

„Wygląda jak zagubione dziecko.
Jej oczy są szeroko otwarte, głos jest miękki, ale zdeterminowany. Cholera, czuję się jak dupek, bo wytknąłem to, że wiedziałam ją w basenie – że widziałem ją w chwili słabości, gdy próbowała sobie poradzić ze swoimi problemami.
Ale jest już za późno i nie mogę tego cofnąć.
Udało mi się doprowadzić tylko do tego, że odpycha mnie jeszcze bardziej i szybciej się w sobie zamyka. Robi to już drugi raz, więc może to jej naturalny mechanizm obronny?”

Uwielbiam twórczość K.Bromberg i każda jej powieść wywołuje we mnie wiele emocji. Osoby, które już miały styczność z jej historiami wiedzą, że nie są to puste i denne opowiastki, ale piękne i zmuszające do refleksji. Tym razem trafiamy do Lone Star, małej miejscowości, gdzie zadłużone rancho próbuje uratować Tate, wdowa po mężczyźnie, który ją oszukiwał i zaprzepaścił wszystko, cały majątek, który posiadali. Na jej drodze pojawia się tajemniczy Jack, który chce pomóc jej poprawić sytuację i wyciągnąć ją z finansowego bagna, w jakie wpakował Tate mąż. Jednak Jack pomimo samej obietnicy złożonej ojcu, ma jeszcze swoje inne powody, aby uratować to rancho. Jakie? Musicie przekonać się sami.

Autorka pisze stylem lekkim i przyjemnym dla czytelnika, każda z jej opowieści przesiąknięta jest tajemnicami, rodzącym się pięknym uczuciem, ale i namiętnością, która powoduje, że na ciele pojawia się gęsia skórka. Tutaj poruszany jest również temat braku zaufania. Czy osoba, która raz została oszukana i wykorzystana, będzie w stanie komuś ponownie zaufać? Idealnie sprawdziło by się tu przysłowie, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, jednak może czasami warto posłuchać intuicji. K.Bromberg idealnie oddała tu klimat małego miasteczka, w którym każdy każdego zna, interesy robi się w najbliższym kręgu, ale też miejscowości, w której niewielka ploteczka potrafi przerodzić się w bardzo duże pomówienia.

Na tym zakończę moją recenzję, przyznam się szczerze, że początkowo obawiałam się, że otrzymam słodko pierdzący romans, ale jest to naprawdę świetnie napisana historia – poruszająca, piękna, zmuszająca do refleksji. Idealna zarówno na letni, jak i zimowy wieczór. Ja spędziłam z nią bardzo przyjemnie czas. Was gorąco zachęcam do lektury. :)

Polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Editio Red.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...