Anett Lievre - „Hulia. Nieidealni”
wtorek, 31 sierpnia 2021
K.Bromberg - „... i wtedy cię poznałem”
poniedziałek, 30 sierpnia 2021
Natasha Knight
“Giovanni”
Jestem prawą ręką mafijnego bossa, ona zaś dziewczyną z przeszłością, którą rozpaczliwie stara się ukryć. Potrzebuję jej wsparcia, ale wiem, że mi nie pomoże. W każdym razie nie dobrowolnie. Dlatego będę musiał ją do tego zachęcić, a wierzcie mi, potrafię to robić. Jest w niej coś, co wywołuje moją ciekawość. Nie chodzi jedynie o blizny przecinające jej plecy. Sprawia wrażenie, jakby znajdowała się na granicy, której przekroczenie wywoła chaos. Przypomina piękną lalkę powoli rozchodzącą się na szwach. Jeszcze chwila, a przytrzymująca wszystko nitka pęknie.
Myśli, że ją złamię. Rzecz w tym, że ona już jest złamana. Będzie walczyła ze mną do upadłego, lecz i tak wygram. Zawsze wygrywam. Przyzwyczaiłem się do tego, że dostaję to, czego pragnę. A pragnę właśnie jej.
“Mogłam zapaść w sen o dobrowolnej porze. To dziwne, ale potrafiłam zasnąć w każdych okolicznościach. Nauczyłam się tego cztery lata temu, na brudnej podłodze w piwnicy.
Zaśnij.
Zapomnij.
Śpij, dopóki cię nie obudzą i nie zmuszą do wstania.”
“Giovanni” to piąty i zarazem ostatni tom z serii Bracia Benedetti. Ubolewam nad tym, że to już koniec, bo odniosłam wrażenie, że im dalej autorka przedstawiała nam historię poszczególnych osób, tym lepiej jej szło. W tej części poznajemy tytułowego Giovanniego i Emily. Mężczyzna jest prawą ręką bossa mafijnego, który dostał za zadanie odnaleźć pewnego osobnika (szczura bym rzekła), ale żeby to zrobić, potrzebuje pomocy Emily. W sumie potrzebuje to za dużo powiedziane, on ją wręcz zmusza. Dziewczyna nie ma zamiaru mu pomóc i ma ku temu swoje powody.
Jednak, czy będzie w stanie powiedzieć “nie” Giovanniemu Santa Marii? Czy takiemu człowiekowi jak on, można się przeciwstawić?
Uważam, że to była jak najbardziej dobra historia. Lubię książki z wątkami mafijnymi i zawsze dosyć szybko je czytam. W tym przypadku pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia, ale nie miałam czasu, żeby przysiąść i od razu napisać recenzję. Bardzo podobała mi się kreacja głównych bohaterów pod względem psychologicznym, ale też ogólnie jak zostali przedstawieni. Emily mimo tego, co przeszła kilka lat temu, była twarda, harda, starała się postawić na swoim i nie dała się stłamsić. Jest silną bohaterką, która nosiła blizny nie tylko na zewnątrz, ale także wewnątrz. Miała też prawo okazywać bezsilność, bo to, co przeżyła, było po prostu straszne. Polubiłam tę bohaterkę, bo nie była wymalowaną pustą dziunią i głupią jak but. Giovanni to mężczyzna rządzący, rozkazujący, arogancki, ale też opiekuńczy. Miał swoje demony z przeszłości, które w jakimś stopniu go ukształtowały. Nie był sztuczny, tylko taki nawet nie wiem jak go nazwać może silny? Miał na pewno bardzo silną osobowość, co oczywiście było plusem. Kurde chyba znalazłam kolejnego książkowego męża. Były też postacie drugoplanowe, do których odczuwałam sympatię, ale były też takie, które zasługiwały na wszystko, co najgorsze. Ot wzięłabym ich nad jakieś urwisko, zasadziła kopa w dupę i patrzyła z uśmiechem na twarzy, jak spadają w dół. Dziady pierdzielone. Dobra wyżyłam się, ale jakby nie patrząc, to dzięki takim właśnie cholernym postaciom autorka budowała napięcie w książce. Żonglowała emocjami, które wywierały na czytelniku różne odczucia.
Lubię książki, które napisane są lekko i prosto. Nie potrzebuję jakiegoś wyszukanego języka typu “ą” i “ę, który byłby ciężki do ogarnięcia i na szczęście Natasha Knight tak nie pisze. Tworzy ciekawe fabuły, wciąga czytelnika do świata, który sama wykreowała, ale nie robi tego w sposób niezrozumiały, tylko przejrzysty. Nie gubi się w wątkach i nie sprawia by osoba, czytająca jej książki się nudziła.
W tej opowieści mamy zastosowaną narrację dwutorową, dzięki której poznajemy obu bohaterów i możemy się dowiedzieć, przez co musieli przejść i z czym się mierzyć. Znajdują się tu również sceny zbliżeń, które są gorące, są również krwawe sceny, ale opisane po łebkach, a ja tak chciałam dużooo krwi, ale mówi się trudno. Może następnym razem :D.
Cóż było mroczno, mocno i seksownie. Myślę, że tak mogę podsumować tę książkę.
Jeżeli lubicie historie z wątkami mafijnymi, to myślę, że będziecie zadowoleni z “Giovanniego”, jak i z poprzednich tomów z tej serii. Ja naprawdę spędziłam miło czas przy tej lekturze i podczas czytania miałam okazję się zrelaksować.
Polecam.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Papierówka.
czwartek, 26 sierpnia 2021
Sloane Howell
Alex Wolf
“Zaborczy playboy”
Zakazany romans z bratem szefa!
Quinn i Deacon pracują w jednym biurze. Quinn jest asystentką Deckera Collinsa, a Deacon jego bratem. Relacja, która ich łączy, polega głównie na szybkich numerkach w ustronnych, małych biurowych pomieszczeniach.
Jednak Quinn nie ma pojęcia, że Deacon wcale nie patrzy na nią jak na dziewczynę od szybkich numerków. Mężczyzna chciałby, żeby ich znajomość przeszła na wyższy poziom. Na różne sposoby próbuje udowodnić Quinn, że zasługuje na to, by dała mu szansę.
“(…) ludzie muszą czasami zrobić krok w tył, żeby spojrzeć na sprawy w szerszej perspektywie, zanim skażą kogoś na potępienie. Nikt, absolutnie nikt nie jest doskonały.”
To już moje drugie spotkanie z autorami i jest ono jak najbardziej udane. Tym razem przyszła kolej na historię kolejnego brata Collins, którym jest Deacon. Quinn wie, że Deacon to kobieciarz i bawidamek, jednak uwikłała się z nim w relację polegającą na szybkim seksie w biurowym zakamarku. Jednak kobieta nie ma pojęcia, że Deacon nie patrzy na nią, jak na jedną z lasek do zaliczenia. Pragnie, żeby ich znajomość i relacja weszły na wyższy poziom. Próbuje jej na różne sposoby udowodnić, że traktuje ją poważnie, ale czy mu się uda? Tego dowiecie się z tej lektury.
Jak mi brakowało takiej książki, przy której uśmiech nie schodziłby mi z twarzy. Ostatnio czytałam same powieści, które nie wywoływały we mnie salw śmiechu, ale przy czytaniu tej akurat pozycji nie raz wybuchałam rechotem. Normalnie uwielbiam Deacona i jego teksty. To tak pozytywny bohater, że aż miałoby się ochotę z nim wyskoczyć na piwo. Dostał łatkę uwodziciela i playboya, ale przy Quinn stawał się zupełnie inny. Natomiast Quinn to dziewczyna bardzo mądra, uczuciowa, uczynna i opiekuńcza, aczkolwiek jej jedyną wadą było to, że łatwo ulegała urokowi Deacona. W sumie nie ma co się jej dziwić. Sama bym mu uległa :D Jest bohaterką, którą od razu się lubi, nie jest sztuczna ani wyrachowana.
Oczywiście pojawiają się tu postacie drugoplanowe, które mieliśmy okazję spotkać przy pierwszej części, ale są także zupełnie nowe. Co prawda wszystkich ich lubiłam, ale Tate i Decker tak mnie, wnerwiali, że miałam ochotę ich udusić. Serio.
Może teraz przejdę do fabuły. Nie była ona jakaś fenomenalna i była przewidywalna, ale autorzy pociągnęli ją w dobrym kierunku. Bardzo podoba mi się lekkość, z jaką ta książka została napisana, mimo że jest taka świntuszkowata i czasami odrobinkę wulgarna. Jednakże jak tak się zastanowić, to z braci Collins są już tacy napaleni ogierzy :D Jest tu sporo scen seksu, ale nie są one niesmaczne. Nawet fajnie się je czytało. Mamy tu również narrację dwutorową, którą uwielbiam. Jest humor, są żarty, fascynacja drugą osobą i walka o szczęście. Zazwyczaj czytam erotyki bądź romanse, które piszą kobiety, ale męski duet Howell i Wolf to fajna odskocznia, bo Ci mężczyźni wiedzą jak napisać coś, co będzie potrafiło wciągnąć czytelnika.
Książka nie jest jakaś długa, bo zawiera 266 stron i bardzo szybko się ją czyta. Jeśli lubicie historie, które rozśmieszą Was do łez, ale z drugiej strony przedstawiają walkę o szczęście i miłość, to zdecydowanie ta lektura jest dla Was. Ja spędziłam przy niej miłe chwile, odprężyłam się i szkoda, że ta podróż z bohaterami tak szybko się skończyła, ale oczywiście czekam na kolejne części i mam nadzieję, że też będą dobre. Nie będę się za dużo rozpisywać, bo pewnie chcecie sami sobie przeczytać tę opowieść i dowiedzieć się, co tym razem autorzy wymyślili.
Polecam!
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.
wtorek, 24 sierpnia 2021
K.C.Hiddenstorm - „Gangsterzy”
poniedziałek, 23 sierpnia 2021
Kristen Callihan
“Na jedną noc”
“W życiu wygrywa się cierpliwością i wytrwałością. Nie śpiesz się, szukaj rozwiązania, a jeśli nie przyjdzie ci ono do głowy, cofnij się, oceń ponownie sytuację i spróbuj raz jeszcze.”
Zasady: nie całować w usta, nie zostawać na noc, nie mówić nikomu, a przede wszystkim... Nie zakochiwać się.
Anna Jones po prostu chce skończyć studia i postanowić, co chciałaby robić w życiu. Zakochiwanie się w Drew Baylorze, futbolowej gwieździe z drużyny uniwersyteckiej, z pewnością nie należy do jej planów. Pewny siebie i czarujący chłopak żyje w świetle reflektorów i jest zdecydowanie zbyt przystojny. Gdyby tylko potrafiła zignorować jego namiętne spojrzenia i przestać myśleć o robieniu z nim nieprzyzwoitych rzeczy! Przecież to łatwe, prawda?
Szkoda, że on postanowił nakłonić ją do złamania wszystkich tych zasad…
“Tak jakby wyłączył światło, zostawił mnie w ciemności i stał się moim promykiem.”
Z twórczością autorki spotykam się po raz pierwszy i to spotkanie uważam za jak najbardziej udane. De facto odkładałam w czasie przeczytanie pierwszej części serii Game on, którą jest “Na jedną noc”, ale to tylko dlatego, że jakoś nie byłam gotowa na tę książkę. Jednak w końcu nadszedł czas i zabrałam się do lektury. Ta historia była naprawdę fajna i spędziłam przy niej miłe chwile. Przeczytanie jej zajęło mi dość długo, ale to z przyczyn osobistych, a nie dlatego, że mi się ona nie podobała czy, że ją męczyłam. Lubię książki o tematyce sportowej i jak najbardziej wpasowała się ona w moje gusta. Dostałam gorącego futbolistę i dziewczynę, która nie jest pewną siebie osobą, ale powoli się otwiera na uczucia. Były oczywiście sceny, które czasami mnie irytowały, ale były też takie, gdzie miałam ochotę skopać tyłek Drew i Annie też. A co się będę rozdrabniać, obydwoje powinni dostać porządnego kopa w tyłek, ale nic nie zdradzam, dlaczego chciałam tak zrobić.
Teraz przejdę do bohaterów i na pierwszy ogień idzie Drew. To chłopak pewny siebie, kocha futbol, który jest dla niego najważniejszy. Poniósł w przeszłości stratę i ciężko mu było się z nią pogodzić. Na jego drodze stanęła Anna Jones, zwykła dziewczyna, która otwierała w nim pokłady uczucia, opiekuńczości oraz chęć jej zdobycia. Natomiast Anna to taka szara myszka, ale z ciętym językiem, co bardzo mi się podobało. Odpychała od siebie Drew na różne sposoby, co było nie lada wyzwaniem. Nie szukała chłopaka, a tym bardziej nie chciała Drew, bo nie wyobrażała sobie, jak można stworzyć związek, między gwiazdą futbolu w świetle reflektorów a nią zwykłą i pospolitą dziewczyną. Chociaż za jej zachowaniem też stały pewne sytuacje, o których Wam także nic nie napiszę, ale pamiętajcie, że odpowiedź znajdziecie w tej książce. Muszę jeszcze wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, które odgrywały w tej książce istotną rolę i takim osobnikiem, którego najbardziej polubiłam, był Gray Grayson i mam nadzieję, że on również będzie miał opowiedzianą swoją historię.
Bardzo podoba mi się pióro autorki, bo jest lekkie i spójne. W żadnym razie się nie męczyłam podczas czytania, ale wkurzał mnie nadmiar jednego słowa, którym było “kuźwa”. Było tego tak dużo, że po którymś razie przewracałam oczami. W tej książce znajduje się dwutorowa narracja, dzięki której poznajemy bliżej bohaterów i ich odczucia do danych sytuacji. Znajdują się tu sceny seksu, które są gorące, ale jakoś specjalnie się nie wyróżniają. Fabuła jak najbardziej została fajnie pociągnięta i czasami wyobrażałam sobie, jak to jest podczas takiego meczu. Próbowałam się wczuć w te emocje i starałam się być na trybunach i przeżywać wszystko to, co gracze i kibice.
Uważam, że ta pozycja jest naprawdę fajna i warto po nią sięgnąć. Ja jestem zdecydowanie na tak i polecam. Jeśli lubicie książki o sportowcach, to koniecznie sięgnijcie po “Na jedną noc”. Myślę, że przypadnie Wam do gustu.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu MUZA.
sobota, 21 sierpnia 2021
środa, 18 sierpnia 2021
L.J.Shen - „Uwodziciel”
Członek manhattańskiej elity.
Znany playboy.
Dziedzic medialnego imperium.
I… mój nowy szef.
Zapewne by mi zaimponował, gdyby nie jedna noc, o której od miesiąca nie mogę zapomnieć.
Wyszłam zaspokojona, mając co wspominać, a ponadto – udało mi się zabrać jego portfel.
Teraz jednak on patrzy na mnie jak na kurz pod swoimi włoskimi butami, a ja niby powinnam to znosić.
Ale nazywam się Judith „Jude” Humphry i nie mam nic do stracenia.
Jestem dziewczyną z Brooklynu, znaną z ciętego języka.
Dziedziczką rachunków za szpital i zniszczonej kanapy.
Kiedy zauważam go po drugiej stronie pomieszczenia, dostrzegam błysk w jego oku. I dlatego zostajemy przeciwnikami.
On o tym wie.
Ja również.
Każdy dzień w pracy jest bitwą.
Każda noc w łóżku – wojną.
Ale stawką jest moje serce. I obawiam się, że będę musiała wywiesić białą flagę.
„Celian
Laurent był największym dupkiem, jaki kiedykolwiek stąpał po tej
planecie i obnosił się z tym tytułem jak z medalem za odwagę.
Pocieszało mnie, że nie robił tego, bo miał do mnie jakiś uraz.
Był po prostu kutasem – kutasem, który wykonywał świetną
robotę, przygotowując wiadomości.”
Czy
Judith i Celian zapomną o wspólnej nocy?
Czy będą w stanie
normalnie ze sobą współpracować?
Twórczość L.J.Shen
jest mi dobrze znana i uwielbiam jej historie, nie wiem, co się
stało, ale za „Uwodziciela” kompletnie nie mogłam się zabrać.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czym to było spowodowane, być może
odstraszał mnie trochę ten mikroskopijny druk. No ale nareszcie
zebrałam się w sobie i sięgnęłam po tę powieść i teraz
żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Historia tu
przedstawiona jest genialnie napisana. Dwójka bohaterów tak od
siebie różna, dwa ciężkie charaktery, a jednak tak podobne, każdy
z nich zmaga się ze swoimi problemami, każdy z nich ma swoje
tajemnice, a jednak połączyło ich coś niesamowitego. Jeżeli
znacie chociaż troszkę twórczość autorki, wiecie czego mniej
więcej można się tu spodziewać, w jej książkach nie dostaniemy
cnotliwego romansu, otrzymujemy mężczyzn ucharakteryzowanych na
niezłych kutafonów i dupków, a kobitki są dziarskie i z jajami,
tu mamy dokładnie to samo. Motywem tu dominującym jest romans
biurowy, który ja osobiście bardzo lubię, jednak jest on coraz
rzadziej spotykany. Mnie ta opowieść bardzo wciągnęła i
przeczytałam ją szybciutko pomimo drobnego druku i świetnie się
bawiłam. Było gorąco, śmiesznie, poruszająco i momentami z
dreszczykiem, ta historia jest idealna do spędzenia przyjemnego
wieczoru.
„Uwodziciel” to opowieść, która urzeknie was
swoją lekkością. Jest to historia, która będzie wspaniałą
odskocznią od brutalnych powieści. Ja czytając ją, świetnie się
bawiłam i z ogromną niecierpliwością wyczekuję kolejnych
propozycji autorki. A was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę
powieść i poznania losów Celiana i Judith.
Polecam!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Edipresse.
wtorek, 17 sierpnia 2021
Whitney G.
“Dwa tygodnie i jedna noc”
“Zwycięzcy nigdy się nie poddają, rezygnujący nigdy nie zwyciężają.”
Jest koszmarnym szefem. Ciągle chce więcej. Nie można od niego uciec.
Tara, po miesiącach niepowodzeń, wreszcie uwierzyła, że los się do niej uśmiechnął – została zauważona przez boskiego Prestona Parkera, kilkukrotnego mistera Nowego Jorku, nieziemsko przystojnego miliardera. Nie spodziewa się tylko, że ten oszałamiający mężczyzna okaże się najgorszym szefem, jakiego tylko można sobie wyobrazić.
Dzięki wrodzonej determinacji Tarze udaje się utrzymać na stanowisku asystentki Parkera, właściciela sieci luksusowych hoteli, dłużej niż komukolwiek przed nią. Nawet ona ma jednak swoje granice. Po dwóch latach znoszenia obelg, wykonywania praktycznie niemożliwych zadań i konieczności bycia dostępną przez dwadzieścia cztery godziny na dobę kosztem swojego prywatnego życia składa wypowiedzenie. Z pewnością jednak nie przewidziała, w jaki sposób szef zareaguje na jej rezygnację…
Z książkami autorki miałam już styczność i bardzo mi się one podobały. Teraz przyszedł czas na jej najnowszą opowieść “Dwa tygodnie i jedna noc”. Czy historia tu zawarta mnie usatysfakcjonowała? Nie było źle, ale zabrakło mi tu czegoś, jakiegoś efektu wow, dram, niedopowiedzeń, poważniejszych sekretów. Można by rzec, że książka jest przeciętna i przewidywalna. W tej lekturze przedstawiony jest romans biurowy, który nie zaczął się od tej dobrej strony, chociaż dla Tary w sumie był perfekcyjny. Główny bohater Preston Parker jest bardzo bogatym draniem i właścicielem drogich i ekskluzywnych hoteli. Asystentów zmieniał jak rękawiczki, ponieważ był wymagający. Nikt tak naprawdę na dłużej nie zagrzał w jego firmie miejsca. Akurat był w trakcie poszukiwań nowej asystentki, którą poznał w niefortunnej sytuacji. Zamiast wezwać ochronę i policję, to dał pracę pewnej dziewczynie. Tara była wniebowzięta, ale zaczęła tego bardzo szybko żałować.
Czy Tarze uda się przetrwać w firmie Prestona więcej niż tydzień?
Ogólnie cały pomysł na fabułę nie był zły, ale nie czułam tu w ogóle ani emocji, ani dynamizmu, a szkoda. Książka nie jest ciężka w odbiorze i czyta się ją naprawdę szybko. Mnie to zajęło raptownie wieczór. Mamy tu dwa punkty widzenia, są sceny zbliżeń, humor, jest chemia między postaciami, ale mimo tego i tak ta historia nie wywarła na mnie, aż takiego wrażenia. Oprawę ma świetną, tylko środek jest trochę słaby. Jednak muszę się przyczepić do tytułu, bo nie rozumiem, co on oznacza, bo według mnie w ogóle on nie pasuje do treści. Autorka pisze lekko i spójnie, ale tym razem tak na sto procent mnie nie wciągnęła do wykreowanego przez siebie świata.
Główni bohaterzy nie byli źli i nie raz wybuchałam śmiechem, kiedy się przekomarzali. Tara to dziewczyna po super studiach, ale nie mogąca znaleźć sobie pracy. Jest też taką osobą, która otwarcie mówiła swojemu szefowi, co o nim myśli. Natomiast Preston to arogancki i wymagający dupek, z którym nikt nie jest w stanie pracować więcej niż tydzień, ale miał w sobie to coś, że się go lubiło.
W sumie nie wiem, co Wam tu więcej napisać o tej książce. Jeśli lubicie historie, które nie wymagają od Was skupienia lub szukacie takich czytadełek na jeden raz, to myślę, że ta pozycja może być dla Was. Ja do końca nie jestem usatysfakcjonowana, bo czegoś mi tu zabrakło. Jednak przekonajcie się sami, czy ta lektura spełni Wasze oczekiwania.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Niegrzecznym Książkom i Wydawnictwu Kobiecemu.
poniedziałek, 16 sierpnia 2021
Tijan - „Wrogowie”
Linda Malczewska
“Gra pozorów”
“Miłość to nie chłodna kalkulacja. Miłość to takie chwile jak ta, dotyk, szept, pocałunek. Wierzymy w nią, bo ma ogromną siłę i dzięki niej jesteśmy w stanie góry przenosić. To ona czyni nas lepszymi.”
Dwudziestosiedmioletnia Elena Sanchez pracuje w agencji nieruchomości i z każdym dniem czuje się coraz bardziej wypalona. Uważa, że jest niedoceniana i to tylko dlatego, że nie nosi spodni.
Kiedy okazuje się, że podczas jej urlopu firmę przejął młody miliarder Logan James Grant, sytuacja wydaje się zmieniać ze złej na jeszcze gorszą.
Nie wiedząc, jaki jest nowy szef, dziewczyna wyrabia sobie opinię na podstawie plotek współpracowników, które jednoznacznie określają go jako władczego, aroganckiego i impulsywnego. Na dodatek Elena przez przypadek wypowiada kilka niefortunnych słów na jego temat, nie mając pojęcia, że mężczyzna wszystkiemu się przysłuchuje.
Jednak gdy Elena poznaje Logana, zaczyna dochodzić do wniosku, że nie jest on takim mężczyzną, za jakiego go uważała. Nie zdaje sobie sprawy, że nowy szef ją okłamuje i ma wiele mrocznych sekretów. Kiedy oboje powoli odkrywają swoje karty, rozpoczyna się nieczysta gra.
Ta gra albo ich ocali, albo zniszczy.
“Udawanie, że wszystko jest w porządku było dla mnie tak naturalne jak jedzenie, spanie czy oddychanie. Przyodziałam ten pancerz już dawno temu i dzięki niemu czułam się bezpieczna.”
“Gra pozorów” to pierwszy tom cyklu Mroczne pożądanie i tym samym jest debiutem autorki. Czy udanym? O tym za chwilę. Na samym początku pozwolę sobie napisać, że jestem bardzo zniesmaczona tym, co ostatnio dzieje się w blogosferze. Na Instagramie wylał się hejt na tę książkę i autorkę, ponieważ jedna Pani nie potrafiła posłużyć się swoimi prawdziwymi danymi, pisząc z konta fikcyjnego do autorki i ją hejtując i strasząc. To było żałosne i nie do przyjęcia, ale jak to moja Paula mówi: “kozak w necie pipa w świecie”. Po tej sytuacji postanowiłam wziąć się od razu za tę książkę, żeby przekonać się samej, czy rzeczywiście ta opowieść jest tak okropna. I wiecie, co Wam powiem? Według mnie jest ona bardzo dobrze napisana jak na debiut. Autorka pisze naprawdę fajnym i lekkim językiem, że czytałam z wielką przyjemnością. Podobał mi się cały zarys fabuły i to jak on został poprowadzony. Nie nudziłam się nawet przez chwilę, choć jak to jest u bohaterów czasami mnie wkurzali. Może najpierw zacznę od takich małych minusów i pierwszym z nich są literówki, których tu zaobserwowałam sporo. Kolejny, to dwie sceny, w których wyłapałam nieścisłości. Chodzi mi tu o scenę, kiedy Elena nocuje u Logana i jest ubrana w koszulkę, a później okazuje się, że ma na sobie koszulę, a się nie przebierała. Następna scena, to kiedy Logan zdobył na kolację mrożoną pizzę i dwa zdania niżej, jedzą pizzę z pudełka, która jest zimna. To czyli, co? Jedli tą zamrożoną? Akurat tu nie winię autorki, bo to redaktor powinien wyłapać takie buble. Wydaje mi się również, że Pani Malczewska inspirowała się w niektórych momentach Greyem i “Sagą zmierzch”, ponieważ wyłapałam kilka bardzo podobnych sytuacji, ale być może to po prostu czysty przypadek. To chyba tyle z takich minusów.
Teraz przejdę do pozytywów, to na pewno będzie to relacja pomiędzy Eleną i przyjaciółmi. Fajnie została opisana sytuacja, kiedy Elena wyjechała na święta do matki i to, co się tam wydarzyło. Były tu tajemnice, niedomówienia, prześladowanie i kontrolowanie, które autorka zgrabnie wpisała w fabułę, dzięki czemu całość nabrała wyrazistości. I kurde te końcowe strony i to, co odkryła główna bohaterka, było również dobre. W życiu się tego nie spodziewałam. Dużo myślałam, o tym, co Logan przed nią ukrywa i chyba nigdy nie wpadłabym na coś takiego. Pozwolę sobie wspomnieć kilka słów o głównych bohaterach. Może zacznę od Logana. Boże co, to za kontrolujący dupek, to dziwie się, że Elena z nim wytrzymywała. Był arogancki, chamski, apodyktyczny, gburowaty, mogłabym tak bez końca wymieniać. Przejawiał momenty dobroci, ale tylko przy Elenie. Co do samej Eleny, to podobało mi się to, że prawie zawsze stawiała na swoim, chociaż denerwowała mnie czasami, że tak szybko ulegała Loganowi. Po niektórych sytuacjach kopnęłabym go w dupę. Rozumiałam po części jego opiekuńczość i sprawowanie kontroli, ale niekiedy przesadzał.
Książka napisana jest z podziałem na role, ale niestety zabrakło mi tu więcej rozdziałów z punktu widzenia Logana. Byłam ciekawa tego bohatera, co siedzi w jego głowie, ale mam nadzieję, że w drugiej części, będzie go więcej. Znajdują się tu także sceny zbliżeń, które są dobrze przedstawione. Mimo kilku potknięć uważam, że całość wypadła naprawdę fajnie. Jestem ciekawa, kiedy premierę będzie miała druga część, bo tak nie wolno kończyć książki, no. Mam nadzieję, że nie będzie trzeba długo czekać.
Cóż więcej mogę napisać? Chyba tyle, że polecam. Książka jest ciekawa i przyjemnie napisana. Fakt, że przeczytanie jej zajęło mi trochę czasu, ale to przez to, że to tomisko jest grube i wtedy czytanie mi się strasznie dłuży i odnoszę wrażenie, że strony nie ubywają. Jednakże ta historia jest warta uwagi, bo mnie się ona podobała i nie żałuję, że wzięłam ją do recenzji.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.
Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...

-
Becky Wade “Zakochana w Tobie” Willow Bradford to najstarsza z sióstr, znana i sławna modelka, która cztery lata temu, przeżyła ...
-
Kochani zachęcamy Was do przeczytania prologu oraz pierwszego rozdziału "Odkupienia" - Ewy Pirce!! PROLOG Cocaine – ...