wtorek, 7 maja 2019



E. K. Blair
“Hush”
[Patronat medialny] 


Napisanie recenzji “Hush” zajęło mi trochę czasu, ponieważ nie czytałam dwóch poprzednich części, które musiałam nadrobić. Pewnie zastanawiać się będziecie dlaczego? 
Dlatego, że tę serię czytała inna blogerka, która z nami współpracowała, aczkolwiek nasze drogi się rozeszły i musiałam najpierw zaznajomić się ze wcześniejszymi tomami, żeby móc się skupić na recenzji “Hush”. Wracając do tematu, pozwólcie, że przybliżę Wam co nieco fabułę. 

Dobrze się znam na złudzeniach. Kurczowo trzymam się swoich urojeń, ponieważ nie jestem gotowa, żeby stracić oparcie, które w nich znajduję. Większość z tego, co niesie mi ulgę i spokój, to jedynie duchy przeszłości, a mimo to ze wszystkich sił staram się zatrzymać je przy sobie z obawy, że bez nich ja również rozpłynę się w powietrze jak zjawa.”

“Hush” zaczyna się w momencie, w którym zakończyło się “Echo”. Elizabeth została w brutalny sposób skrzywdzona, aczkolwiek ma obok siebie Declana, przy którym pragnie ułożyć swoje życie na nowo. Jednak pewnego dnia oglądając telewizję, coś zauważa, a raczej kogoś, kto już dawno powinien nie żyć. Wspomnienia powracają ze zdwojoną siłą, a kobieta pragnie za wszelką cenę tę osobę odnaleźć. 

“- On nie żyje. - Słowa są jak żyletki przecinające moje struny głosowe, ale wyduszam je z siebie mimo bólu. Po policzkach spływają mi łzy. - Powiedzieli mi, że nie żyje. Dlaczego? Dlaczego?”

Dżizys, co to za książka. Podczas czytania tej lektury ze strony na stronę miałam coraz bardziej rozdziawioną buzię. Ta seria jest tak popaprana, że szok, mimo to i tak jestem nią zachwycona. Powiem Wam szczerze, że nigdy nie czułam jakiegoś specjalnego parcia, żeby przeczytać tę serię i wiecie, co? Byłam głupia, że aż tyle zwlekałam. Ta historia kompletnie obedrze Was z emocji. Autorka zdecydowanie trzyma poziom taki sam jak w poprzednich częściach. Relacja Elizabeth i Declana jest intensywna, brutalna, ale mężczyzna nie pozwala jej się załamać, tylko popycha ją do tego, aby się przed nim otworzyła i pozwoliła sobą zaopiekować. 

“- Nie musisz się o nic martwić. Jestem tutaj. Nie zostawię cię. Gdziekolwiek się udam, zabiorę cię ze sobą. 
Nie odpowiadam. Nie jestem pewna, co powiedzieć, bo mimo jego zapewnień wciąż odczuwam niepokój. 
- Naprawdę powinnaś ze mną rozmawiać - nalega. - Nie zamykaj się znowu przede mną.”

Pani Blair zabiera nas w cholernie ostrą jazdę kolejką górską, gdzie zakręty miejscami są bardzo strome. Kreacja bohaterów pod względem psychologicznym była naprawdę fajna. Fabuła trzymała w napięciu do ostatniej strony. Język, jakim pisze autorka, jest spójny, wulgarny, jednakże spędziłam przy niej miło czas i pochłonęłam ją w mgnieniu oka. Już dawno nie czytałam tak pokręconej, mrocznej i wręcz chorej historii, która no nie ma, co bardzo mi się podobała. Autorka w tej części wszystko stopniowo wyjaśnia i daje nam odpowiedzi na pytania, które nas nurtowały przez całą przygodę z bohaterami. Nie będę Wam tu przybliżać Declana i Elizabeth, bo już ich poznaliście i wiecie, kim oni są, co zrobili, chociaż tutaj kobieta stara się być sobą, a nie kimś, kogo wcześniej udawała. Co, do zakończenia całej trylogii, to mi się podobało, ale myślę, że autorka mogła darować sobie ostatnią stronę z rozdziału trzydziestego drugiego i epilog, który każe nam wnioskować, że jednak jest inaczej. Myślę, że po tym, co przeszła Elizabeth z Declanem, należało im się prawdziwe “żyli długo i szczęśliwie”.

Nie będę nic więcej pisała na temat tej opowieści, bo tę serię trzeba przeczytać samemu i wyrobić sobie o niej własne zdanie. Po prostu są takie książki, z którymi musicie zaznajomić się sami, bo ich się nie da opisać w kilku słowach. Jedni "Hush" pokochają, a drudzy znienawidzą. Mnie Pani Blair swoją twórczością kupiła i na pewno sięgnę po inne pozycje spod jej pióra.

Jeśli podobało Wam się “Bang “ i “Echo “, to z pewnością “Hush “ przypadnie Wam również do gustu. Jeżeli jeszcze nie czytaliście tych książek, to szczerze polecam.
Dajcie się po raz ostatni przewieźć autorce rollercoasterem emocjonalnym i poznajcie zakończenie serii “Czarny lotos”. 

Kasia 

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia patronatem dziękujemy Wydawnictwu NieZwykłemu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...