czwartek, 30 maja 2019



Anna Dąbrowska
“Nauczyciel tańca. Rewolta”


Tak siedzę i się zastanawiam, od czego by tu zacząć. Od wstępu, przedstawienia fabuły czy od moich odczuć. Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia. Po angielsku powiedziałabym to tak: I’m speechless. Są takie książki, które nas od siebie odrzucają, ale również takie, których nie da się po prostu odłożyć i taką właśnie książką jest “Nauczyciel tańca. Rewolta”. Zastanawiałam się nad tym, czy tylko ja tak mam, że kiedy przychodzi mi coś wspomnieć o autorce, to mam kompletną pustkę w głowie, ponieważ to nie jest moja pierwsza styczność z jej twórczością i do tego napisałam w poprzednich recenzjach chyba wszystko to, co o niej chciałam. Jedyne, co mi teraz pozostaje, to powtarzanie się. Aniu z całego serduszka Ci dziękuję, że jesteś taką osobą, która, jak mało kto, potrafi trafić czule w moją duszę i umiesz wywołać we mnie takie emocje, że w jednej chwili mam uśmiech na twarzy a w drugiej płacze, jak małe dziecko :)

Teraz pozwolę sobie przejść do krótkiego opisu fabuły i mojej opinii.

“Dom to nie puste ściany i dach nad głową, dom to serca, które biją przy sobie. Dom to śmiech i łzy. Dom to wspólne niepowodzenia i pierwsze sukcesy. Dom to kocia sierść w kanapce na śniadanie. Moim domem była ona.”

Bajkowe życie Kai i Dominika zostaje wystawione na próbę. Po latach do ich małżeństwa wkrada się rutyna, tajemnice i kłamstwa. Zapomnieli o tym, kim tak naprawdę dla siebie są i zapomnieli o płonącym ogniu, który ich łączył i który zaczyna przygasać.

Czy mimo wszystko przetrwają próbę czasu?
Czy dostrzegą, co zrobili nie tak, i będą w stanie sprawić, by ich małżeństwo na nowo stało się piękne?
Ile tak naprawdę jest w stanie wybaczyć miłość?
Czy bohaterzy mimo upływu czasu, bardzo się zmienili?

Tak, jak pisałam wyżej, pozostaje mi się powtarzać, że Ania Dąbrowska, to jedna z autorek, której twórczość biorę w ciemno bez dwóch zdań i obok, której nie przechodzi się obojętnie. “Nauczyciel tańca. Rewolta” pokazuje nam, jak potoczyło się dalsze życie Dominika, Kai i Sary. Powiem Wam, że ich historia jest naprawdę piękna, trudna i warta poświęcenia jej czasu, tych zaledwie kilku godzinek na przeczytanie. Kaja i Domi gdzieś po drodze się pogubili. Żadne małżeństwo nie jest idealne, ma swoje wzloty i upadki, lepsze i gorsze chwile, jednak nasi bohaterowie przestali zwracać uwagę na swoje uczucia, życie i kierują się innymi priorytetami, a w szczególności Dominik. Powiem Wam, że nie raz chciałam nimi potrząsnąć i zwrócić ich uwagę na to, co ze sobą robią i na, co muszą patrzeć ich córki. W pewnym momencie miałam takie chwile zwątpienia i pisałam do Pauli, że za moment wyrzucę w cholerę książkę przez okno. Kiedy zapytała mnie dlaczego, to odpowiedziałam jej tak (tu cytuje):... bo mam ochotę Dominika za te długie kołtuny wytargać, a Kaję kopnąć w nogę, która ją bolała. No tak właśnie się czasami czułam, szkoda, że w jakiś magiczny sposób, nie możemy się przenieść do książki, żeby czasem bohaterom, choć troszkę pomóc. Opowieść ta, nie odstaje stylem od pierwszej części, gdzie również górował taniec. Autorka wykreowała swoich bohaterów tych pierwszo, jak i drugoplanowych naprawdę w bardzo świetny sposób, pokazała nam, z czym muszą się zmagać na co dzień, mimo tego, że minęło już kilka lat oraz jakie nowe problemy im towarzyszą. Występuje tu narracja z dwóch punktów widzenia, dzięki czemu można, chociaż w pewnym stopniu zrozumieć zachowania obu postaci. Dialogi między bohaterami były wyważone i napisane z pomysłem. Język, jakim pisze Ania, jest lekki, spójny, opisowy i przede wszystkim dosadny i przekonujący. Naprawdę uwierzcie mi, że jak zaczniecie się zagłębiać w tę lekturę, to nie będziecie się potrafili od niej oderwać, tylko będziecie chłonąć kartka za kartką i będziecie chcieli poznać finał czy im się uda przezwyciężyć wszystko, czy nie. Tę książkę się przeżywa całym sobą podczas czytania, ponieważ to istne tornado emocjonalne.
Dominik w tej części dorósł, chociaż czasami miałam wrażenie, że zachowuje się trochę, jak taki dzieciuch. Przedkładał dobro rodziny nad inne rzeczy, które nie powinny być dla niego ważniejsze, bo przecież rodzina nas scala, tylko problem tkwił w tym, że nie wszyscy się starali, a dla niego ważniejszy był taniec.

“Taniec był wolnością -— dawał mi skrzydła, dzięki którym mogłem wznieść się wysoko.
Taniec był oddechem — nabierałem powietrze głęboko do płuc i dzięki temu żyłem.
Taniec był ucieczką — czasami należało uciec od tego, co nas unieszczęśliwia.
Taniec był mną. Żyłem każdym ruchem, gestem i melodią. Tańcząc, pływałem, tańcząc, odmawiałem osobistą modlitwę, tańcząc — byłem po prostu kimś, kto nie miał przeszłości. Miał tylko wygodne buty, melodię i ruch.”    

Kaja również dorosła, ale zrobiła się taka ala kura domowa, która gotuje, pierze, sprząta, zajmuje się dziećmi i do tego jeszcze pracuje. Widzi, co zaczyna się dziać w jej małżeństwie, ale tak naprawdę też z tym nic nie robi. Spodziewała się, chyba że samo się naprawi albo czekała na porządnego kopa motywującego. Sara to osiemnastolatka, która się buntuje, ale wyrosła na piękną dziewczynę. Stara się pomóc matce i widzi, jak ich życie od pewnego czasu wygląda. Występuje tu wiele innych postaci, ale zbyt długo by mi zajęło ich opisywanie, więc sami sobie o nich przeczytacie i dowiecie się wszystkiego, bo nie powiem, jest tu kilka dość mocnych i ważnych zwrotów akcji, które będą miały znaczny wpływ na życie głównych bohaterów.

“Był sobie chłopak z dzielnicy rapu. Los go nie oszczędzał. Znacznie częściej odbierał, niż dawał [...]”

Podsumowując “Nauczyciel tańca. Rewolta” to historia o chłopaku z dzielnicy rapu, który nie miał w życiu lekko, wygrał los na loterii w postaci żony i córek, ale gdzieś po drodze się pogubił, a raczej pogubili. Ta opowieść wyciśnie z Was wiele łez oraz wyciągnięcie z tego pewne wnioski i będziecie się zastanawiać, co tak naprawdę jest dla Was w życiu najważniejsze. Z całego serducha polecam, bo wiem, że się nie zawiedziecie :)   

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu LIRA.


Wydawnictwo Lira

4 komentarze:

  1. Niestety nie miałam jeszcze styczności z pierwszym tomem. Możliwe, że kiedyś nadrobię tę serię.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba nadrabiać zaległości, bo naprawdę warto :)

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tej książce wcześniej ale na pewno przeczytam :D Bardzo mnie zachęciłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie części są przepiękne i warte przeczytania :)

      Usuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...