wtorek, 27 sierpnia 2019


Penelope Ward
“Gentleman Numer Dziewięć”


“Prawdziwą przyjaźń rozpoznaje się po tym, że nadal możesz do kogoś wrócić, nawet gdy okoliczności życiowe zupełnie się zmieniają”.

Amber, Channing i Rory dorastali jako trójka przyjaciół. Pewnego dnia chłopcy zawarli pakt: żaden z nich nigdy nie zwiąże się z Amber. Kiedy, gdy Channing wyjeżdża do college’u, Rory zrywa tę umowę i związuje się z Amber. Po wielu latach mężczyzna ją porzuca. Zraniona dziewczyna postanawia, że przez jakiś czas da sobie spokój z facetami. I wtedy w jej życiu ponownie pojawia się Channing, który wynajmuje u niej pokój. Przyjaciel z dawnych lat okazał się świetnym kompanem, który potrafi słuchać i wesprzeć dobrym słowem. Aczkolwiek, któregoś wieczoru Channing przypadkowo odkrywa coś w komputerze Amber. Postanowił na to zareagować i nie dopuścić do tego, żeby dziewczyna spotkała się z mężczyzną do towarzystwa figurującym jako Gentleman Numer Dziewięć. 

“Z całą pewnością nie spodziewałem się zobaczyć tego, co zobaczyłem. Amber zostawiła otwarte okno czatu. To była wiadomość do kogoś.
Z łomoczącym sercem przeczytałem ją przynajmniej trzy razy.
Co to ma, do cholery, być?”

Co zrobi Channing?
Dlaczego Rory zerwał z Amber?
Jak się zakończy historia trójki przyjaciół?
Który zdobędzie serce dziewczyny?

Twórczość Penelope Ward jest mi dość dobrze znana zarówno w duecie, jak i osobno. Tym razem autorka przychodzi do nas z pozycją “Gentleman Numer Dziewięć”. W tej książce zostaje nam przedstawiona historia trójki dobrych znajomych, którzy się przyjaźnili od najmłodszych lat i mieli wspólną historię. Channing i Rory obiecali sobie, ze żaden z nich nie zwiąże się z Amber, jednak Rory się wyłamał, zakochał i związał z dziewczyną, a po dziewięciu latach ją rzucił. Wtedy niespodziewanie w życie Amber wkracza Channing, który ją wspiera i otacza opieką, do czasu, aż odkrywa, że Amber skontaktowała się z ekskluzywną agencją towarzyską i chce wynająć męską prostytutkę. Jednak ten postanowił na to jakoś zareagować... I to na tyle z fabuły, więcej nic nie zdradzę ;) Powiem Wam, że książka jest naprawdę fajna, pochłonęłam ją, nawet nie wiem kiedy. Nie było takiej chwili, bym się nudziła. Lubię tego typu historie, które nie są ciężkie w odbiorze i łatwo wpaść w ich rytm. Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na fabułę, który uważam, że dobrze wykorzystała. Stworzyła ciekawe i barwne postacie, które polubiłam już od samego początku, chociaż było kilka sytuacji, w których Amber mnie wkurzała. Pani Ward pisze nadzwyczaj lekko, dzięki czemu jej książki są niebanalne i przyciągające. Postawiła w tej opowieści na dwutorową narrację, przez którą mogliśmy poznać bohaterów nieco bliżej, co czuli, jakie problemy im towarzyszyły itd. Ale pojawi się też jeden rozdział z punktu widzenia Rory'ego, co było ciekawym zabiegiem. Dialogi były interesujące i miejscami śmieszne, dlatego na pewno nie będziecie się nudzić, czytając. Czasami trudno jest cokolwiek napisać na temat autora i jego twórczości, kiedy miało się tę przyjemność recenzowania jej innych pozycji, ale jedyne, co mogę zrobić, to się powtarzać. Po prostu uwielbiam książki tej pisarki i chyba nigdy mi się nie znudzą :)
Teraz pozwolę sobie w kilku zdaniach przybliżyć Wam postacie. Amber to miła, pomocna i opiekuńcza kobieta. Przeżyła rozstanie, które ją załamało, ale dzięki Channingowi, zaczęła żyć na nowo. Rory, co by tu o nim napisać, kochał Amber ponad wszystko, ale ją zostawił. Jednak miał ku temu powód, który poznacie bliżej końca książki. Channing boszeeeee, jak ja tego gościa uwielbiałam. Przystojniak, który ma przylepioną do siebie łatkę kobieciarza, ale jest wręcz kochany, opiekuńczy i tak cudownie zajął się kicią :D :D :D

“(...) Szedłem do ciebie, a ona śledziła mnie aż do twoich drzwi. Upatrzyła sobie mnie na State Street i podążała za mną przez całą drogę do Beacon Hill. Gdy wszedłem do środka, nie miałem serca zostawić jej na zewnątrz. Cały czas miauczała do mnie. Uznałem, że jest głodna. Dałem jej trochę indyka z twojej lodówki. Odkupię ci go.”


Co do bohaterów drugoplanowych, to bardzo polubiłam przyjaciółkę Amber - Annabelle, która na każdym kroku ją wspierała i zawsze była obok. Aczkolwiek były również i inne postacie, które w świetny sposób uzupełniały całą tę historię.

Po raz kolejny Pani Ward mnie nie zawiodła, z czego się ogromnie cieszę. Zawsze chętnie sięgam po każdą jej książkę, nie ważne, czy to w duecie, czy nie. Jeśli lubicie twórczość tej pisarki, to wiecie czego, możecie się po niej spodziewać. 

Podsumowując “Gentleman Numer Dziewięć” to lekka i przyjemna książka, która umili Wam wieczór. Oprócz romansu znajdziecie tu jeszcze kilka innych wątków, które są bardzo ważne i które w jakiś sposób wpłynęły na życie bohaterów. Jedyne, co mi pozostało, to zachęcić Was do sięgnięcia po tę lekturę, przy której spędzicie naprawdę fajnie czas.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

2 komentarze:

  1. Świetna książka, czytałam ją jakiś czas temu, teraz przerzuciłam się na Salvadora Dali ;)

    Pozdrawiam https://paniodsztuki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...