piątek, 16 sierpnia 2019


Penelope Bloom
“Jej wisienki”


Po lekturze “Jego banan” bardzo wyczekiwałam kolejnej części o bracie Chambersonie, którym jest bliźniak Bruce’a - William. Na samym początku po przeczytaniu opisu “Jej wisienek” nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać (identycznie miałam przy “Jego bananie”). Kiedy czytacie, o czym jest książka, a tu taki tekst: “Tu leży najstarsza i najsmutniejsza dziewica świata. Może gdyby pozwoliła facetowi wejść w siebie na sześć cali, nie leżałaby teraz sześć stóp pod ziemią”.  No to ten teges, ale dobra, przejdźmy lepiej do konkretów. 

Dwudziestopięcioletnia Hailey to właścicielka piekarnio-cukierni Balonowy Piekarz. Bardzo lubi piec i wychodzi jej to naprawdę wspaniale, ale oprócz tego dzień w dzień zmaga się z kłopotami finansowymi. Jakby tego było mało, to dziewczyna jest dziewicą i nikt jeszcze do tej pory nie tknął jej wisienek, jedynie te, które dodaje do swoich tart. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia, gdy do jej cukierni przychodzi przystojny biznesmen William, który nie dość, że płaci za te jej wisienki, to jeszcze kradnie jej bukiecik... Jak dalej się potoczy ta cała historia, tego musicie dowiedzieć się już sami.

“- Co pan robi? - spytałam. Mój mózg próbował znaleźć jakieś wyjaśnienie, ale nieskutecznie. Byłam pewna, że facet chce mi ukraść kwiaty.
- Przepraszam - powiedział niewyraźnie z powodu trzymanego między zębami bajgla. - Kradnę różne rzeczy. To choroba - dodał, a przynajmniej tak mi się wydawało.”

Powiem Wam, że opowieść niby banalna, ale bardzo śmieszna. Już dawno się tak nie ubawiłam, czytając. Książka może i nie jest jakichś górnych lotów albo wybitnym arcydziełem, jednak jest dość przyjemna, seksowna i żartobliwa. Ja spędziłam przy niej miły wieczór i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że ta pozycja mi się naprawdę podobała. Trudno mi powiedzieć, która część była lepsza, ale chyba dosłownie odrobinkę wygrywają “Jej wisienki”. William Chamberson to istne przeciwieństwo Bruce’a. Mężczyzna jest bardziej wyluzowany, zabawny i ma lepkie paluszki :D Mówi to, co mu ślina na język przyniesie i chyba w większej mierze właśnie za to go polubiłam. Natomiast Hailey to na początku taka szara myszka, która się później otwiera i zaczyna się robić odważniejsza. Przytłaczają ją problemy finansowe i nie chce stracić dachu nad głową ani swojej ukochanej cukierni. Zdecydowanie przy tej lekturze się nie nudziłam i raz po raz wybuchałam niekontrolowanym rechotem. Niektóre sytuacje są tak komiczne, że po prostu nie dało się nie śmiać. Chociażby to:

“- I chrapie jak wieloryb - dodała babcia.
Hailey oblała się rumieńcem.
- W ciągu ostatnich kilku dni mam jakieś problemy z zablokowanymi górnymi drogami oddechowymi.
- Ha! Skarbie, wkładanie sobie do ust ptaszka tego kryminalisty raczej nie wywołuje blokady dróg oddechowych”.

Babcia jest po prostu THE BEST :D :D :D 

 Autorka pisze stylem lekkim, spójnym i zabawnym. Występuje tu narracja dwuosobowa, co uwielbiam w książkach, dialogi były dowcipne, miejscami wręcz HOT. Pani Bloom miała bardzo fajny pomysł na fabułę, w której się nie gubiła, aczkolwiek moim zdaniem relacja Williama i Hailey troszkę za szybko się rozwijała i można było to bardziej przeciągnąć, dzięki czemu książka nabrałaby wyrazistości i byłaby jeszcze lepsza. W tej części pojawia się również Bruce i Natasha, ale także całkiem nowe postacie, jakimi są Candace siostra Hailey i ich babcia oraz Ryan, który pomaga w cukierni dziewczynie. Postacie są zabawne, charyzmatyczne, potrafią żartować, przez co książka punktuje u czytelnika jeszcze bardziej. Uważam, że jeśli podobała Wam się pierwsza część “Jego banan”, to historia Williama i Hailey również przypadnie Wam do gustu :)

Podsumowując “Jej wisienki” to lekka, romantyczna i zabawna historia, która z pewnością może być umilaczem na nudny dzień i przede wszystkim na poprawę nastroju. Ja się przy niej świetnie bawiłam i na pewno czasu nie zmarnowałam. Czy jeszcze kiedyś wrócę do tej lektury? Z pewnością tak, ponieważ czyta się ją szybciutko, a historia bohaterów jest dość intrygująca.
Polecam.  

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.


2 komentarze:

  1. Nie prędko po nią sięgnę, ale skoro jest ciepłą i zabawką historią to warto się nad nią pochylić.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...