piątek, 16 sierpnia 2019


Ewa Pirce
“Dopóki nie zajdzie słońce”
Recenzja przedpremierowa
[Patronat medialny]


Życie Samuela Remseya zmieniło się diametralnie po jednej z misji. 
Jeden rozkaz, jedna chwila i jedna śmierć wywróciły jego życie do góry nogami. Po czymś takim jak się podnieść można by było zapytać? Kiedy przeszłość nie chciała zostawić go w spokoju i na każdym kroku pustoszyła jego umysł i serce. Do tego po raz kolejny dostał od życia potężny cios, przez który jego życie zamieniło się w jedno wielkie bagno. Alkohol, narkotyki ciągnęły go coraz bardziej na dno, przez co zapomniał o tym, co powinno być w tym momencie jego największą siłą. Rodzina. 

“Klęczałem na mokrej, zimnej ziemi, czując ból i wstyd. Dziewczynki stały za mną, dygotały z zimna i smutku. Z nieba siąpił deszcz, odbijając się od lakierowanego drewna ciemnobrązowych trumien. Tonąłem w oceanie wyrzutów sumienia”.

Kiedy myślał, że nic już nie jest w stanie mu pomóc, pewna osoba wyciągnęła do niego rękę. Dzięki danej mu szansie zaczął budować swoje życie na nowo. Jednak jego spokój burzy pewna kobieta, która w jednej chwili potrafiła go rozśmieszyć a w drugiej doprowadzić do szewskiej pasji. 

“Milczenie z obcą osobą mogłoby być niezręczne, jednak kiedy masz u swojego boku przyjaciela, jest zwyczajnie wyzwalające. Rozmawiać można z każdym, milczeć tylko z bliskimi”.

Jak potoczą się losy byłego żołnierza?
Czy po tym wszystkim, co przeszedł, będzie w stanie otworzyć swoje serce przed kobietą, która nie wierzy w miłość?
Czy poddadzą się przeznaczeniu?

To moja druga styczność z twórczością Ewy Pierce i zdecydowanie nie ostatnia. Po przeczytaniu “Dopóki nie zajdzie słońce” jestem w jakimś zawieszeniu, siedzę i myślę, co by Wam tu napisać i nie mogę sklecić poprawnie żadnego sensownego zdania, ponieważ cholerka jasna kłębią się we mnie takie emocje, że nie potrafię ich ubrać w słowa. Ta książka jest piękna, wspaniała, idealna, ściskająca za serce i po części smutna. Dlaczego smutna możecie pomyśleć, a dlatego, że to, przez co przeszedł Samuel, po prostu nie mieści się w głowie. Były momenty, że śmiałam się w głos z niektórych tekstów, ale były też chwile, kiedy nie płakałam, tylko ryczałam, nawet pisząc Wam tę recenzję łezka mi się w oku kręci, kiedy to sobie wszystko przypomnę. Jest wiele książek, które wywarły na mnie ogromne wrażenie, ale ta historia po prostu żyje we mnie i tak szybko się z mojego serducha i głowy nie wydostanie. Podczas czytania czułam się tak, jakbym sama brała bezpośredni udział w całej fabule, ale to jest naprawdę świetne, chociażby dlatego, że pokazuje to umiejętności pisarskie autorki i to, że potrafi przenieść czytelnika do książki, żeby ten  poczuł na własnej skórze to samo, co czuli bohaterzy. Najlepsze jest jednak to, że nie palę papierosów już od dziesięciu miesięcy, a podczas czytania miałam ochotę iść na dwór i zjarać nie jedną fajkę, a kilka. To sobie teraz pomyślcie, jakie ta książka ma w sobie emocje, że wywarła na mnie wrażenie do tego stopnia, że chciałam iść i zapalić (mój mąż by mnie chyba udusił :D). “Dopóki nie zajdzie słońce” naprawdę chwyci Was za serce. Jeśli nie wzruszacie się tak łatwo na czytanych przez Was opowieściach, to uwierzcie, że ta akurat książka wzruszy nawet największego twardziela.
Ewa pisze stylem lekkim, prostym i opisowym, skupia się na najmniejszym szczególe i bardzo dobrze, bo książka jest w stu procentach dopracowana. Pomysł na fabułę jest po prostu genialny i daję Ci kochana za to dużąąąąąą szóstkę z plusem. Takich klimatów jest u nas mało na rynku wydawniczym, a szkoda, bo ja z miłą chęcią przeczytałabym tego o wiele więcej. I kto mi teraz powie, że nasze rodzime autorki nie potrafią pisać? Robią to wyśmienicie i na poziomie wielu słynnych zagranicznych pisarek, a nawet i bym powiedziała, że lepiej i na pewno wiele osób się ze mną zgodzi.

Mamy tu dwutorową narrację, co po prostu kocham i cieszę się bardzo, że jednak jest więcej rozdziałów z punktu widzenia Sama, jego osoba bardziej do mnie przemawiała, ale Jessicę też lubię, żeby nie było. Fajnym zabiegiem było to, że autorka zamiast typowych rozdziałów miała je oznaczone jako Misje i do tego te cudne naboje, które się świetnie wkomponowały w całokształt książki. Co, do bohaterów są charyzmatyczni, świetnie rozwinięci pod względem psychologicznym i przede wszystkim nie są sztuczni, co od razu można zauważyć. Samuel to człowiek, który w swoim życiu przeszedł wiele. Chyba nikt nigdy nie widział na oczy tyle zła i cierpienia, co on, jest byłym żołnierzem, który cierpi na zespół stresu pourazowego, do tego zaczął staczać się na samo dno, krzywdząc po drodze najbliższe mu osoby, ale dzięki jednej pomocnej dłoni, staje na nogi i zaczyna walczyć o siebie. Kiedy poznał Jess, to ta dziewczyna wywoływała w nim wiele skrajnych emocji i wystawiała jego cierpliwość na próbę.

“Ta jej zuchwała bojowość siała mi zamęt w głowie. Zawsze wolałem uległe kobiety, które na rozkaz “skacz”, pytały “jak wysoko”. Przychodziły i odchodziły, kiedy ja na to zezwoliłem. Ale nie ona. Ona testowała mnie na każdym kroku, wystawiała moją cierpliwość na próbę. Pokazywała mi środkowy palec, bo mogła. Przełknąłbym tę gorzką pigułkę, gdyby ten jej bunt aż tak mnie nie podniecał. Gdyby nie wywoływał w moim ciele aż tak potężnej fali pożądania.”

 Natomiast Jess to młoda kobieta, która nie wierzy w miłość i nie chce jej w swoim życiu. Jest pyskata, zadziorna i stawia na swoim. Ma za sobą nieciekawą przeszłość i po prostu jest, jaka jest. Mieszka wraz z kuzynką Evą (główna bohaterka książki “Zapisane w pamięci”), dzięki której poznaje Sama. Ta dwójka jest jak dwa tańczące ognie walczące o to, które nie wygaśnie jako pierwsze. Mają silne charaktery, przez które non stop się kłócą, ale również miewają swoje dobre chwile. Coś ich do siebie ciągnie, ale czy będą się potrafili temu poddać?
W tej książce spotkacie niezastąpionego “Żniwiarza”, czyli Alexa oraz Evę, którzy dopełniają tę książkę jeszcze bardziej. Oczywiście nie zabraknie tu sióstr Samuela Suzy, Tracy, Joy i Lucy, ta ostatnia to moja ulubienica :) 
Pozwolę sobie jeszcze dodać małe co, nieco. Ewaaaaaaa, kiedy kolejna część, bo końcówka po prostu mnie zbiła z pantałyku. Przecież tak nie można zostawić czytelnika, ja się na to nie zgadzam i na pewno nie tylko ja :D

Specjalnie nie zdradziłam Wam za dużo z fabuły, tylko macie praktycznie same moje odczucia. Zrobiłam to dlatego, że każdy z Was z osobna powinien poznać tę historię i się w niej zatracić. Mam nadzieję, że moja opinia w jakimś stopniu Was zachęci do przeczytania tej pozycji. Obiecuję Wam, że to będzie niezapomniana przejażdżka, która na długo zostanie zapisana w Waszej pamięci.

Podsumowując “Dopóki nie zajdzie słońce” to pozycja obok, której nie możecie przejść obojętnie. To również opowieść o wojnie i jej skutkach, które odbiły się na głównym bohaterze, to walka z przeszłością i demonami, które na każdym kroku się o niego upominają, a przede wszystkim, to książka o drugiej szansie, ale czy nasz bohater z niej w pełni skorzysta?
Z całego serduszka polecam.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji oraz możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękujemy autorce Ewie Pirce oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.

Wydawnictwo NieZwykłe

2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...