Jenny
Blackhurst - „Tak cię straciłam”
Susan
Webster to kobieta osądzona o zabójstwo swojego trzymiesięcznego
synka Dylana, jednak nic nie pamięta, ale skoro wszyscy – policja,
mąż, lekarze twierdzą, że odpowiada za śmierć dziecka, to tak
musi być. Cztery lata później wychodzi z więzienia, nikt nie miał
wiedzieć, gdzie mieszka i nie znać jej całkowicie nowej
tożsamości. Teraz nazywa się Emma Cartwright. Pewnego dnia
otrzymuje przesyłkę, a w niej fotografię małego chłopca...
„Gdybyś
każdego dnia przez ostatnie tysiąc siedem dni pragnął umrzeć z
powodu tego, co jak ci powiedziano, zrobiłeś swojemu synkowi i
gdybyś potem dowiedział się, że istnieje możliwość, choćby
znikoma, że jednak tego nie zrobiłeś, a twój synek żyje i dobrze
się miewa, to czy nie uczepiłbyś się takiej nadziei ze wszystkich
sił? Ktoś podsunął mi tę myśl, być może przelotną, bo jest
okrutnym człowiekiem albo chce mnie nastraszyć, sama nie wiem.”
Od
kogo Emma dostała przesyłkę?
Czy
chłopiec ze zdjęcia będzie jej synem?
Jakie
tajemnice skrywa były mąż Emmy – Mark?
„Miał
poduszkę na twarzy, był zimny jak lód, ostatnie tchnienie odebrała
mu kobieta, która, jak sądziłem, była miłością mojego życia.
Nie mogę sobie pozwolić na złudne nadzieje, że on żyje. Pamiętam
jak na parkingu przed szpitalem trzymałem go na rękach, błagając
by zaczął oddychać, wołając o pomoc, o ratunek dla mojego
pięknego synka, którego imię ledwie przechodzi mi przez gardło.”
Jenny
Blackhurst to brytyjska pisarka. Zadebiutowała w Anglii znakomicie
przyjętą powieścią „Tak cię straciłam” należącą do
gatunku thrillera psychologicznego. Osobiście bardzo lubię tego
typu powieści, dlatego w momencie, gdy pojawiła się w
zapowiedziach, byłam bardzo jej ciekawa. Niestety, dotychczas nie
miałam jeszcze przyjemności przeczytania innych, wydanych w Polsce
propozycji tej autorki, dlatego moją przygodę zaczynam właśnie od
historii Susan/Emmy. Nie będę ukrywała, że opis jest niesamowicie
zachęcający i byłam zaintrygowana jak będzie tu poprowadzona
akcja i czy autorka zafunduje nam zaskakującą opowieść czy po
prostu coś neutralnego, przy czym spędzę jedynie przyjemny
wieczór. Już teraz na wstępie powiem Wam, że jest to genialna
powieść, znakomicie napisana, świetnym prostym stylem, z wieloma
wątkami jednak każdy w odpowiednim czasie zostaje zamknięty, Od
momentu, kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pomimo tego, że
niejednokrotnie musiałam odłożyć poprzez różnorodne obowiązki,
odliczałam minuty, abym mogła poznać dalszy ciąg tej historii i
dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, kto jest tak
niezrównoważony, aby posunąć się do tak bestialskich czynów.
Fabuła
powieści jest nieprzewidywalna, a cała treść urozmaicona
fragmentami wspomnień wydarzeń z przeszłości byłego męża
Susan, co przyznam się szczerze, niesamowicie mnie zaskoczyło, nie
chcę Wam zdradzać dokładnie, co tam jest, ale ja dosłownie
zbierałam szczękę z ziemi, szczególnie przy zakończeniu, jak
coraz to nowsze fakty wychodziły na światło dzienne. Bohaterowie
są wykreowani znakomicie. Susan, Cassie i Nick są to postacie,
które bardzo polubiłam, szczególnie Susan. Jest to osoba
niesamowicie silna, zdeterminowana do dojścia do prawdy i
dowiedzenia się, co się tak naprawdę wydarzyło tamtego feralnego
dnia, niejedna kobieta będąc na jej miejscu, nie poradziłaby sobie
z natłokiem informacji i przypuszczeń, które spadły na jej barki.
Natomiast Cassie to przyjaciółka, która zawsze dzielnie ją
wspierała, choć poznały się w dość nietypowym miejscu, to
główna bohaterka wiedziała, że zawsze może na nią liczyć.
Była dla niej wsparciem, w momentach, gdy najbardziej tego
potrzebowała, ale potrafiła również dać pstryczka w nos. No i
Nick, co do niego początkowo miałam mieszane uczucia, ale z każdą
kolejną stroną, zyskiwał moją sympatię coraz bardziej.
„Tak
cię straciłam” wzbudza niebywale ogromne emocje, czytając ją,
odczuwałam całą sobą, stres towarzyszący głównym bohaterom, a
samo zakończenie wbija w fotel i czytelnik, w żadnym wypadku nie
spodziewa się takiego obrotu spraw. Ja jestem tą powieścią
zachwycona i z ogromną przyjemnością sięgnę po kolejne powieści
tej autorki, aby przekonać się czy pozostałe również zostały
napisane w tak genialny sposób, jak ta, która w Anglii była jej
debiutem. A Wy jeśli lubicie pełne napięcia książki, których
zakończenie pozostawi Was z pytaniem „Czy to naprawdę jest już
koniec?”, musicie koniecznie sięgnąć po tę propozycję, a
gwarantuję Wam, że się nie zawiedziecie.
Gorąco
polecam.
Paula
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Obserwuję :) bardzo miło się czyta.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mojego bloga.
https://lampucera.blogspot.com/
bardzo się cieszymy :) na pewno zajrzę :)
UsuńNamówiłaś mnie. Zapraszam https://bibliotekaedymona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZnakomicie :) Przyjemnej lektury :)
Usuń