poniedziałek, 17 czerwca 2019


Jenny Blackhurst - „Tak cię straciłam”


Susan Webster to kobieta osądzona o zabójstwo swojego trzymiesięcznego synka Dylana, jednak nic nie pamięta, ale skoro wszyscy – policja, mąż, lekarze twierdzą, że odpowiada za śmierć dziecka, to tak musi być. Cztery lata później wychodzi z więzienia, nikt nie miał wiedzieć, gdzie mieszka i nie znać jej całkowicie nowej tożsamości. Teraz nazywa się Emma Cartwright. Pewnego dnia otrzymuje przesyłkę, a w niej fotografię małego chłopca...

Gdybyś każdego dnia przez ostatnie tysiąc siedem dni pragnął umrzeć z powodu tego, co jak ci powiedziano, zrobiłeś swojemu synkowi i gdybyś potem dowiedział się, że istnieje możliwość, choćby znikoma, że jednak tego nie zrobiłeś, a twój synek żyje i dobrze się miewa, to czy nie uczepiłbyś się takiej nadziei ze wszystkich sił? Ktoś podsunął mi tę myśl, być może przelotną, bo jest okrutnym człowiekiem albo chce mnie nastraszyć, sama nie wiem.”

Od kogo Emma dostała przesyłkę?
Czy chłopiec ze zdjęcia będzie jej synem?
Jakie tajemnice skrywa były mąż Emmy – Mark?

Miał poduszkę na twarzy, był zimny jak lód, ostatnie tchnienie odebrała mu kobieta, która, jak sądziłem, była miłością mojego życia. Nie mogę sobie pozwolić na złudne nadzieje, że on żyje. Pamiętam jak na parkingu przed szpitalem trzymałem go na rękach, błagając by zaczął oddychać, wołając o pomoc, o ratunek dla mojego pięknego synka, którego imię ledwie przechodzi mi przez gardło.”

Jenny Blackhurst to brytyjska pisarka. Zadebiutowała w Anglii znakomicie przyjętą powieścią „Tak cię straciłam” należącą do gatunku thrillera psychologicznego. Osobiście bardzo lubię tego typu powieści, dlatego w momencie, gdy pojawiła się w zapowiedziach, byłam bardzo jej ciekawa. Niestety, dotychczas nie miałam jeszcze przyjemności przeczytania innych, wydanych w Polsce propozycji tej autorki, dlatego moją przygodę zaczynam właśnie od historii Susan/Emmy. Nie będę ukrywała, że opis jest niesamowicie zachęcający i byłam zaintrygowana jak będzie tu poprowadzona akcja i czy autorka zafunduje nam zaskakującą opowieść czy po prostu coś neutralnego, przy czym spędzę jedynie przyjemny wieczór. Już teraz na wstępie powiem Wam, że jest to genialna powieść, znakomicie napisana, świetnym prostym stylem, z wieloma wątkami jednak każdy w odpowiednim czasie zostaje zamknięty, Od momentu, kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pomimo tego, że niejednokrotnie musiałam odłożyć poprzez różnorodne obowiązki, odliczałam minuty, abym mogła poznać dalszy ciąg tej historii i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, kto jest tak niezrównoważony, aby posunąć się do tak bestialskich czynów.

Fabuła powieści jest nieprzewidywalna, a cała treść urozmaicona fragmentami wspomnień wydarzeń z przeszłości byłego męża Susan, co przyznam się szczerze, niesamowicie mnie zaskoczyło, nie chcę Wam zdradzać dokładnie, co tam jest, ale ja dosłownie zbierałam szczękę z ziemi, szczególnie przy zakończeniu, jak coraz to nowsze fakty wychodziły na światło dzienne. Bohaterowie są wykreowani znakomicie. Susan, Cassie i Nick są to postacie, które bardzo polubiłam, szczególnie Susan. Jest to osoba niesamowicie silna, zdeterminowana do dojścia do prawdy i dowiedzenia się, co się tak naprawdę wydarzyło tamtego feralnego dnia, niejedna kobieta będąc na jej miejscu, nie poradziłaby sobie z natłokiem informacji i przypuszczeń, które spadły na jej barki. Natomiast Cassie to przyjaciółka, która zawsze dzielnie ją wspierała, choć poznały się w dość nietypowym miejscu, to główna bohaterka wiedziała, że zawsze może na nią liczyć. Była dla niej wsparciem, w momentach, gdy najbardziej tego potrzebowała, ale potrafiła również dać pstryczka w nos. No i Nick, co do niego początkowo miałam mieszane uczucia, ale z każdą kolejną stroną, zyskiwał moją sympatię coraz bardziej.

Tak cię straciłam” wzbudza niebywale ogromne emocje, czytając ją, odczuwałam całą sobą, stres towarzyszący głównym bohaterom, a samo zakończenie wbija w fotel i czytelnik, w żadnym wypadku nie spodziewa się takiego obrotu spraw. Ja jestem tą powieścią zachwycona i z ogromną przyjemnością sięgnę po kolejne powieści tej autorki, aby przekonać się czy pozostałe również zostały napisane w tak genialny sposób, jak ta, która w Anglii była jej debiutem. A Wy jeśli lubicie pełne napięcia książki, których zakończenie pozostawi Was z pytaniem „Czy to naprawdę jest już koniec?”, musicie koniecznie sięgnąć po tę propozycję, a gwarantuję Wam, że się nie zawiedziecie.

Gorąco polecam.

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.


4 komentarze:

  1. Obserwuję :) bardzo miło się czyta.
    Zapraszam do mojego bloga.
    https://lampucera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Namówiłaś mnie. Zapraszam https://bibliotekaedymona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...