Made men #5
[Patronat medialny]
Kiedy Adalyn po raz pierwszy zobaczyła Angela, wydał jej się wcielonym demonem. Kobieta przypuszczała, że ten facet oznacza same kłopoty, a jego niewinne imię nie ma nic wspólnego z prawdziwą naturą. Nie myliła się.
Angel był synem człowieka, który wyrządził Chloe krzywdę, pozostawiając na jej twarzy blizny. Mimo że ten mężczyzna już nikomu nie zagrażał, pamięć o tym, co zrobił, wciąż była żywa. Angel nie może od tego uciec, choćby chciał.
Gdy Lucca proponuje mu, żeby ochraniał Adalyn, nikt nie rozumie tej decyzji, a w szczególności sama zainteresowana. W końcu Angel jest synem byłego szefa wrogiej mafii i najprawdopodobniej ma ukryte motywy. Adalyn nigdy nie powinna o tym zapominać.
Za jeden pocałunek może zapłacić życiem.
„Boże,
ustrzeż mnie przez tym mężczyzną – modliła się, kiedy szedł
wolno w jej stronę niczym piękny, mroczny anioł, przewiercając
jej duszę na wylot.
Oddech znów uwiązł jej w gardle, kiedy
uniósł dłoń, przykładając do ust długi, wytatuowany palec, a
spomiędzy jego warg wypłynęło niemal bezgłośne „cii”,
słyszalne tylko dla niej.
Kurwa, już po mnie.
Żadne modlitwy
jej nie ocalą. Bóg zdecydowanie nie ochroni jej przed tym upadłym
aniołem, ani przed samą sobą.”
Czy
Adalyn zdradzi tajemnicę Angela?
Dlaczego ma on chronić
dziewczynę?
„Może i była naprawdę,
naprawdę, naprawdę głupia, ale miała jaja, i wiedział też, że
jej słowo jest coś warte. Szkoda, że będzie musiał się jej
pozbyć, ale za dużo wiedziała.”
Na
początek powiem, co mi się nie podobało! Boże ta okładka jest
paskudna! Kompletnie nie pasuje do ciacha opisywanego w książce! No
i to by było na tyle. Kurczę, kocham serię Made Man i z każdym
kolejnym tomem tej serii moja miłość do niej tylko się umacnia.
Dziś skończyłam historię pierwszego z bliźniaków, czyli Angela.
Jest to opowieść dość mroczna, poruszająca, bezlitosna,
przeplatana teraźniejszością i przeszłością, czyli wspomnienia
z piekła, jakie zgotował mu jego własny ojciec Lucyfer. Czyta się
ją naprawdę bardzo szybko, i nie jest to spowodowane tym, że ma
ona jedynie niecałe 230 stron, sama treść jest tak genialnie
skonstruowana, że obu bohaterów, zarówno Angela, jak i Adalyn chce
się poznać jak najszybciej. Przyciąganie, które jest wyczuwalne
pomiędzy nimi, jest świetnie opisane, każde z nich próbuje na
swój sposób, chociaż w niewielkim stopniu zachować dystans,
chociaż z taką gadułą i prowokatorką jak Adalyn jest to nie lada
wyzwanie. Bardzo fajne jest też to, że w każdym tomie serii
przewijają się postacie z poprzednich, czyli Nero, Vincent, Lucca i
cała reszta, chociaż brakowało mi tu troszkę postaci Amo, którą
jednak polubiłam. Nie chcę się zbyt dużo rozpisywać na temat tej
historii, ponieważ ona sama w sobie nie jest długa i nie chciałabym
przez przypadek czegokolwiek zdradzić, powiem jednak tylko tyle, że
jest to jedna z tych historii, do których będę powracała z
ogromną przyjemnością i będę zawsze chciała więcej i więcej.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji poznać, któregokolwiek
z bohaterów serii Made Men, gorąco was zachęcam do tego, abyście
nadrobili zaległości, ja jestem ogromną ich fanką. Teraz poznałam
historię „Angela”, po nim natomiast biorę się za „Drago”,
który już leży obok mnie i czeka, abym zaczęła go czytać.
Śmiało mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepiej napisanych
serii mafijnych i jestem tego zdania, że są to pozycje obowiązkowe,
dla każdej fanki tego gatunku.
Polecam!
Paula
Za
możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz