piątek, 23 lipca 2021

 

B. B. Reid

“Breaking love”

“Cały czas żyłem w pogardzie, już dłużej nie mogłem tego znieść.” 

Była dziewczyną, która uciekła. Czy znajdzie siłę, by wrócić?

Willow: Wystarczyły cztery lata. Powiedziałam sobie, że nie potrzebuję przyjaciół. Ani rodziny. Byłam pewna, że jego też nie potrzebuję. I wiesz co? Miałam rację. Ale w dniu, w którym wróciłam do Six Forks i go zobaczyłam, zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zapomnę, jak to było mieć każdy cal jego ciała pod palcami.

Dash: Myślała, że zdoła mi uciec. Ale to, co raz jest moje, zostanie moim na zawsze. Tym razem to ja zdecyduję, jak potoczą się sprawy.

Willow i Dasha łączy wiele – strach, nienawiść, pożądanie. Czy jednak w tym wszystkim jest miejsce na miłość?

“Już doświadczyłem w życiu uzależnienia i o dziwo, uzależniłem się od samego bycia uzależnionym. Tylko jedna osoba potrafiła mnie od tego uwolnić. Jedna dziewczyna, której pragnąłem bardziej niż sukcesu i kolejnego oddechu.” 

“Breaking love” to czwarty tom cyklu Broken love, na który bardzo mocno czekałam. Byłam ciekawa, co się stało z Willow i dlaczego na tyle lat uciekła, by z powrotem wkroczyć w życie swoich przyjaciół. Oczywiście na jakąkolwiek odpowiedź musiałam trochę poczekać, bo to normalne, że autorka na samym starcie nam tego nie wyjaśni. Czy ta część jest tak samo dobra, jak poprzednie? Oj jest. Sporo się tu dzieje i możemy zaobserwować, jak nasza główna bohaterka się zmieniła, ale w głębi duszy myślę, że pozostało z niej trochę tej starej Willow, którą mogliśmy poznać w dwóch pierwszych tomach. Nie jest już nastolatką, a dorosłą kobietą. Dash, co Wam mogę powiedzieć o tym osobniku? Kurde uwielbiałam go. Byłam w szoku, że uczucie, którym darzył Willow przed laty, w ogóle się nie wypaliło. Kiedy się spotkali, wróciło ono ze zdwojoną mocą. Były momenty, że chciałam mu łeb ukręcić, ale jemu akurat wszystko można wybaczyć. Ogólnie ci bohaterzy zostali świetnie przedstawieni i dobrze wykreowani. Nie byli mdli, tylko tacy z werwą. Podobało mi się, że autorka w swojej książce wracała do czasów liceum i tego, jak wyglądały podchody Dasha do Willow, ale z samego początku jego intencje nie były prawdziwe, jednak wszystko się stopniowo zmieniało.

Autorka zdecydowanie miała fajny pomysł na fabułę, który nie nudził, tylko sprawiał, że chce się więcej. Były dramy, niebezpieczeństwo, kłamstwa, tajemnice, które jeszcze bardziej mogły wszystko zrujnować. Reid w swojej książce pokazała, jak wygląda prawdziwa relacja między przyjaciółmi i jak własna rodzina potrafi wbić ci nóż w plecy. Dosłownie wszystko mi się tu podobało, ta dynamika, emocje, ale muszę się przyczepić do literówek, których było niestety sporo. Fajnie, że pojawiają się również postacie z poprzednich części, dzięki czemu, całokształt książki wypada o wiele lepiej. Zresztą oni odgrywają za każdym razem ważną rolę, więc nie mogło ich zabraknąć. Są tu również sceny zbliżeń, które rozpalają do czerwoności. Jest także narracja z dwóch punktów widzenia, co daje nam dokładny obraz tego, jak czują się Willow i Dash, co przeżywali i  z czym się zmagają. Jednak muszę przyznać, że Willow miejscami mnie ogromnie denerwowała, bo wróciła po latach i zamiast zwierzyć się swoim przyjaciołom, to knuła za ich plecami. Czasami zachowywała się też dziecinnie i miałam ochotę złapać ją za te rude kłaki i wytarmosić, żeby się ogarnęła i zobaczyła, że wszyscy wkoło ją kochają i chcą jej pomóc. 

Zakończenie, ah to zakończenie, które pozostawia nas z rozdziawioną gębą. Ja się pytam jak tak można? Dostajemy odpowiedzi na pytania, które podczas czytania sobie zadawaliśmy, a autorka na koniec zostawia nas z kolejnymi, na których odpowiedź trzeba czekać. Cóż pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na “Fearless”, ale jak ja wytrzymam, to nie wiem. Jeszcze muszę wspomnieć o okładce, która jest boska, seksowna i z pewnością przyciąga uwagę.

I tak na koniec zdecydowanie polecam Wam tę książkę, bo jest naprawdę dobra. Przeczytanie jej zajęło mi jeden dzień i czytałam tę historię z zapartym tchem. Jeżeli podobały Wam się wcześniejsze trzy tomy, to myślę, że i ten przypadnie Wam do gustu. Ja do tej serii na pewno jeszcze kiedyś powrócę, gdy będzie mi się chciało poczytać coś popapranego. Tak więc ci, którzy nie mieli jeszcze styczności z autorką i jej twórczością, to nadrabiajcie zaległości. Dostaniecie mega serię, od której bardzo ciężko jest się oderwać.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...