poniedziałek, 26 kwietnia 2021

 

Layla Wheldon

“Dance, sing, love. Choreografia uczuć”

[Patronat medialny]

 

“Czasem niektóre wydarzenia zmieniają nasze życie. Sprawiają, że zaczynamy postrzegać pewne kwestie zupełnie inaczej. Los decyduje, że musimy spróbować czegoś kompletnie nowego, ponieważ nie da się wrócić do tego, co było. W takim wypadku są tylko dwa rozwiązania: poddać się lub dostosować do nowej rzeczywistości.”


Livia Innocenti przekonała się na własnej skórze, jak przewrotny potrafi być los. Po wielu trudnych przeżyciach dziewczyna powoli rozpoczyna nowe życie u boku Jamesa Sheridana. Wraz z przyjaciółkami Kathy i Leną planuje założyć szkołę tańca, dziewczyny tworzą kanał na YouTube, ponieważ chcą pokazać światu, na co je stać. Livia w nowej roli czuje się coraz pewniej.


Jednak cienie wiszące nad jej związkiem z Jamesem nie znikają. Jest wiele spraw, które wymagają zamknięcia i nie dają o sobie zapomnieć. James ma własne problemy, które powoli wychodzą na światło dzienne. Oboje muszą zadać sobie pytanie, czego naprawdę chcą od życia. Tylko czy odpowiedź nie będzie początkiem końca?


“Podobno każdy ma swoją zagubioną drugą część duszy. Kogoś, kto pasuje do niego idealnie, ponieważ razem stanowią jedność.”


Nareszcie po tak długim czasie autorka dała nam zakończenie historii Livi i Jamesa. Oczywiście zrozumiałe jest to, że Layla Wheldon miała swoje problemy osobiste (bardzo się cieszę, że już wszystko u Ciebie jest dobrze i życzę dużo zdrówka), które wpłynęły na czas wydania tego tomu, aczkolwiek to nie ważne ile trzeba było czekać, ważne, że już go posiadamy. Pamiętam, że poprzednie dwie części przeczytałam momentalnie i byłam ciekawa, jak będzie w tym przypadku. No to powiem Wam, że przeczytanie Choreografii uczuć zajęło mi dokładnie jeden dzień. Jak się dopadłam do tej lektury, to nie było mowy, żebym książkę odłożyła. Kocham to uczucie, kiedy autor potrafi mnie porwać do świata przez siebie wykreowanego i sprawić, że emocje, które tam występują, dotykają mnie samą. Gdy czytałam tę opowieść, to czułam się, jakbym była obok, jakbym przeżywała dokładnie te same rzeczy, co główni bohaterzy.


Historia Livii i Jamesa jak sami zapewne pamiętacie, nie była usłana różami. W poprzednich dwóch tomach w ich związku działo się dużo i niekoniecznie tych dobrych rzeczy. Rozstawali się, schodzili i tak dalej, do tego Livia przeżyła coś naprawdę strasznego, co wpłynęło na jej życie oraz karierę tancerki. Myślałam, że Choreografia uczuć, będzie nieco słodka i że wszystko między tą dwójką będzie już poukładane, ale niestety został wylany na mnie kubeł zimnej wody. Ta dwójka cały czas ma pod górkę. W tej części intrygi i szantaże są na porządku dziennym. Dochodzi jeszcze jedna sprawa, którą jest wypadek Livi, gdzie dowiadujemy się, kto za tym wszystkim stoi. Layla Wheldon po raz kolejny pokazuje nam miłość Livi do tańca, ale również, z czym się wiąże sława. Ogólnie cała fabuła była pomysłowa i dobrze pociągnięta. Spotykamy na nowo przyjaciółki Livi i ich facetów i nawet jest kilka rozdziałów z ich punktu widzenia. 


Autorka pisze stylem spójnym, prostym i przede wszystkim zrozumiałym, dzięki czemu książkę czyta się szybciutko. Główni bohaterzy zostali wykreowani na osoby z głową na karku, są charakterni i oryginalni, całe szczęście, że to nie ciepłe kluchy, którymi można manipulować. Co do postaci drugoplanowych, to oczywiście były te dobre i te złe, ale nawet te negatywne, wnosiły coś swojego do całej fabuły, dzięki czemu cała opowieść jest wyrazista i barwna. Akcja książki rozwija się swoim tempem, nic nie jest przyspieszane na siłę. Pojawia się tu sporo scen zbliżeń, ale są one opisane zmysłowo i nie są wyuzdane. Można powiedzieć, że cała ta historia napisana jest z punktu widzenia Livi, chociaż pojawia się kilka rozdziałów, które opowiada nam James i szkoda, że było tego tam mało. 


Na koniec jeszcze napiszę, że w historii Livi i Jamesa czuć bardzo dużo emocji. Widać, że autorka w napisanie tej części włożyła ogrom pracy i kawał swojego serducha. Kazała nam trochę poczekać na Choreografię uczuć to fakt, ale to czekanie było tego warte. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam od tej książki i bawiłam się wyśmienicie podczas jej czytania. Przeżywałam, śmiałam się, bluzgałam, jak było trzeba, ale kiedy dobrnęłam do ostatniej strony, to chciało mi się płakać, że to już koniec i plułam sobie w brodę, czemu nie czytałam wolniej. Cóż co na to poradzić, kiedy książka do tego stopnia wciąga, że nie chce się przestawać czytać.


Z całego serca polecam Wam sięgnąć po tę część, a Tym, którzy jeszcze nie czytali pierwszego i drugiego tomu, żeby szybciutko nadrabiali zaległości, bo warto. Jeśli lubicie opowieść z muzyką i tańcem w tle, to ta lektura jest zdecydowanie dla Was :)


Kasia


Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Editio Red.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...