piątek, 23 kwietnia 2021

 Charlotte Mils - „Gorąca oferta”


Emily wkracza w dorosłe życie, dostaje pierwszą pracę i do pełni szczęścia brakuje jej tylko rycerza w lśniącej zbroi.
Zamiast niego spotyka jednak Marcusa, który oferuje jej pomoc, po tym jak jej brat pakuje się w spore kłopoty.
Emily sama nie jest w stanie wyciągnąć z nich brata, a Marcus coraz mniej przypomina jej tego wyczekiwanego rycerza. Dlaczego wiec jej się tak podoba?
Bogaty, przystojny, facet spod ciemnej gwiazdy, który nie ma nic prócz pieniędzy, których ona tak pragnie.
Tylko czy pieniądze są lekiem na całe zło w jej życiu?

„Z poczucia bezradności opadłam na łóżko. Tak bardzo chciałam, żeby mnie pocałował, przytulił, dotknął, że zapomniałam, kim byliśmy dla siebie jeszcze wczoraj. Przecież nic nas nie łączy, a ja oczekuję idyllicznego związku – tłumaczyłam sobie w duchu. Może za szybko to wszystko się dzieje? Ale przecież w jacuzzi mówił mi o swoich uczuciach. Hm, czy na pewno mnie miał wtedy na myśli? No może nie powiedział wprost, że to o mnie chodzi, ale do jasnej ciasnej, obdarował mnie bardzo intymnymi pieszczotami.”

Co wydarzy się podczas ich wyjazdu?
Czy Emily rozbudzi uczucia Marcusa?
Jakie tajemnice skrywa mężczyzna?

„Otoczenie przestało dla mnie istnieć. Niech mnie ocean pochłonie, jeśli nie jestem zakochana. W życiu nie przypuszczałam, że ktokolwiek na tym świecie może wzbudzić we mnie takie uczucia. Ba, nawet nie sądziłam, że tak głębokie uczucia istnieją. Te wszystkie miłosne opowieści i komedie romantyczne nijak miały się do rzeczywistości.”

Moja pierwsza styczność z twórczością autorki i... no właśnie, no i co? Zacznę może od pozytywów tej książki, którym bez wątpienia jest okładka, ponieważ to ona skutecznie przyciągnęła mój wzrok i zachęciła do tego, aby przeczytać tę opowieść, drugim pozytywem, hmmm.... co może być? A no dobrze, druk, który dziękuję Bogu, jest dość spory, dzięki czemu historię czyta się w ekspresowym tempie. No i na tym niestety pozytywne aspekty tej książki się kończą, ponieważ treść okrutnie mnie zawiodła.... Kurde, potwornie banalna i słaba była ta historia, jest w niej wszystko i nic, takie pierdzielenie bez sensu. Autorka może i pomysł miała, ale realizacja kompletna klapa. Nie znalazłam w niej nic, co mogłoby mnie, chociaż w niewielkim stopniu zmusić do tego, abym sięgnęła po kontynuację. Jest to słodko pierdząca opowiastka, która była tak romantyczna, aż momentami mnie mdliło. Niby były jakieś te dramy, ale dla mnie nie ma tu kompletnie emocji, niestety, ale podczas czytania jej nie czułam nic, była dla mnie nijaka, miałam nadzieję, wręcz czekałam na to, by cokolwiek sprawiło, że moje serce zabije szybciej, łudziłam się do ostatniej strony, no ale niestety... klops. Główna bohaterka wkurzała mnie, jak nikt inny, taka niby dziarska cizia, zadziorna i wyszczekana, a tak naprawdę taki troszkę lamus. Sama fabuła tak szybko pędziła, że nawet nie było szans, żeby złapać z nią jakąkolwiek więź. Zachowanie Marcusa tandetne jak cholera, przerysować auto lasce, żeby ściągnąć ją do siebie do domu a tak naprawdę chodziło o jej brata, no serio? To jakoś inaczej „po męsku” nie można załatwić sprawy? Wielki pan biznesmen, a sprawy załatwia jak jakiś obszczymurek. Laska też, jakaś taka zryta jak dla mnie. Tu niby nie chce, taka cnotka niewydymka, a pcha się do Marcusa na siłę, niby pod pretekstem pilnowania brata, którego o dziwo nawet nie spotkała (mówię o scenie na balu). A najbardziej powaliła mnie na łopatki scena ich pierwszego spotkania, w której owy biznesmen wykłócał się o stówkę, którą Emily znalazła, a na jego ramieniu wisiała blond Barbi, która kilka scen później okazała się być przełożoną naszej głównej bohaterki, sytuacja prawie jak w „Modzie na Sukces”. Takich komicznych sytuacji jest mnóstwo, ale nie chcę Wam spojlerować całej książki. Bo może akurat wam się spodoba, jednak po mojemu absurd goni absurd w tej historii i niestety, ale z tych propozycji co przeczytałam w tym roku, to do tej pory jest to druga z najgorszych książek. Zajmuje miejsce na podium, wow!

Nie będę się dalej rozpisywać nad beznadziejnością tej książki, ja zdecydowanie jej nie polecam i po kolejne opowieści autorki raczej nie sięgnę. Wy możecie po tę historyjkę sięgnąć, wyróbcie sobie opinie o niej sami. Ja mówię jej zdecydowane nie, ponieważ dla mnie jest to opowieść przeczytać i zapomnieć.

Nie polecam!

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...