poniedziałek, 17 sierpnia 2020

 

Tijan

“Fallen Crest. Na zawsze”

 

 

“- Ty też jesteś mój.

- Na zawsze.

Kiwnęłam głową.

- Na zawsze.”


Bez lęku. Na dobre i na złe. Razem – na zawsze.


Samantha powiedziała „tak”. Jednak między nią a Masonem coś zaczyna się psuć – zwłaszcza kiedy jego kariera sportowa stoi pod znakiem zapytania, a jej się szybko rozwija.


Sam i Taylor dołączają do drużyny biegaczek i od razu zdobywają nowych wrogów. Faith, poprzednia mistrzyni torów, nie lubi dzielić się sławą i przywilejami. A najbardziej nie lubi, kiedy ktoś jest od niej lepszy.


Kiedy do Masona i Logana powracają ich występki z przeszłości, cała ekipa z Fallen Crest musi po raz kolejny obmyślić plan. Mogą stracić wszystko. Nie tylko pieniądze i sławę, ale również… siebie nawzajem. 


“Potrzebowałam przestrzeni, lecz nie potrafiłam zmusić się do wypowiedzenia tych słów. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie. Cofnęłam się o kolejny krok, choć nie mogłam się odwrócić i odejść.”


Ehhh… Nie lubię czegoś takiego, kiedy coś, co uwielbiam, już się kończy. W sumie nie uwielbiam, tylko kocham. Cykl Fallen Crest to jedna z moich ulubionych serii, do której wiem, że będę często wracać. “Na zawsze” to ostatni tom, który zamyka historię Sam oraz Masona. Tej dwójce przyjdzie po raz kolejny z czymś się zmierzyć. Samantha będzie szukała prawdziwej siebie, a Mason będzie musiał uważać na to, co robi, ponieważ jeden jego fałszywy ruch i może stracić wszystko, co tak naprawdę kocha i na co tak ciężko pracował. Bohaterzy nawet w ostatniej części nie będą, mieli spokoju, chociaż tym razem nie będzie, aż tak źle, jak we wcześniejszych tomach. Widać w nich dużą zmianę, bo w końcu oni sami zauważają, że dorastają. Mają inny pogląd na życie. 

Przeczytanie tej części zajęło mi sporo czasu, ale nie dlatego, że nie miałam weny, czy mi się nie chciało. Ja po prostu chciałam, jak najdłużej odwlec pożegnanie z Sam i Masonem. Przez tych siedem książek, które zawiera cały cykl, miałam możliwość towarzyszyć im we wszystkim, co ich spotkało. Czasami może się wydawać, że Sam ma dziwny charakter, jest upierdliwa, użala się nad sobą, ale ja rozumiałam jej obawy. Jej życie nie było łatwe u boku toksycznej matki i dlatego ta dziewczyna była jaka była. Kiedy w jej życie wkroczyli bracia Kade, wszystko wywróciło się do góry nogami. W końcu miała kogoś, na kim mogła się oprzeć, na kim mogła polegać i kto ją wspierał na każdym kroku. Oczywiście były momenty, kiedy Samantha mnie irytowała i miałam ochotę nią potrząsnąć, to mimo wszytko i tak bardzo ją lubiłam. Mason to ucieleśnienie kobiecych pragnień. Za bratem, przyjaciółmi i swoją dziewczyną zawsze stawał murem. Kiedy było trzeba, potrafił być chodzącym chamem i dupkiem.


Zdawać się może, że Tijan tak naprawdę już nam wszystko opowiedziała w poprzednich częściach, ale nic bardziej mylnego, ponieważ miała coś jeszcze w zanadrzu do przekazania. Bardzo podobało mi się to, że pisarka, tym razem więcej się skupiła na Sam i jej rozterkach. Dziewczyna miała wiele do przetrawienia i bardzo fajnie mi się czytało rozdziały z jej perspektywy. Uważam, że ta część w żadnym razie nie odstaje od reszty. Według mnie wszystkie są na poziomie i właśnie “Na zawsze”, jest idealnym zwieńczeniem całej tej historii. Niektórzy uważają Fallen Crest za gniot, ale ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Autorka ma fajny styl pisania, który trafia w głąb myśli czytelnika, jest uzależniający i wprowadza nas w taki stan, w którym odcinamy się od wszystkiego i jesteśmy tylko my czytelnicy, bohaterzy i ich opowieść. Fajnie, że po raz kolejny spotykamy wiele postaci drugoplanowych, które towarzyszyły tej dwójce przez całą serię i jak mam być szczera, to bardzo chciałabym przeczytać opowieść Logana oraz Taylor. Może kiedyś autorka napisze i ich historię. 


Nie będę się więcej rozpisywać, bo pewnie i tak już wiecie, jak bardzo kocham tę serię. Można zauważyć moją wieczną miłość i oddanie w recenzjach poprzednich tomów. Mnie jest naprawdę bardzo ciężko pożegnać się z bohaterami, ale niestety nadszedł już taki czas i muszę. Żegnajcie moi mili i twórzcie swoją dalszą historię.

Z całego serduszka polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

 

Wydawnictwo Kobiece

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...