poniedziałek, 24 sierpnia 2020

 

Joanna Wylde

“Reaper’s Property”

 

 

“Zadzierasz z nami? Zawsze oddamy z nawiązką!”


Marie nie potrzebuje kłopotów, które niewątpliwie oznaczałby w jej życiu ktoś taki jak Horse. Jednak wielki, wytatuowany, niebezpieczny członek klubu motocyklowego, który pewnego popołudnia pojawia się w domu jej brata, ma inne zdanie na ten temat. Horse chce mieć Marie w swoim łóżku i na swoim motorze… i to natychmiast.


Marie niedawno rozstała się z agresywnym mężem i nie planuje wchodzić w nowe relacje z facetami. Zwłaszcza nie z kimś takim jak Horse. Nawet nie zna jego prawdziwego imienia ani nie wie, gdzie mieszka. Za to jest niemal pewna, że mężczyzna jest przestępcą, a interesy które omawia z jej bratem, nie wiążą się z tworzeniem stron internetowych.


Kiedy jej brat okrada klub, Marie może go ocalić tylko w jeden sposób – zgadzając się na wszystko, czego chce od niej Horse i wszędzie gdzie tego chce. Jeżeli będzie wyjątkowo grzeczną dziewczynką, to być może jej brat będzie żył. Może. 


“Możesz to przerwać w każdym momencie. Nie zamknę cię, nie będę pilnował cały czas. To, czy pójdziesz na taki układ, zależy od ciebie. Szczerze mówiąc, nie musisz się na nic godzić. Twój brat jest skończonym kretynem, wiedział, w co się pakuje. Ten bałagan ciebie nie dotyczy, nie musisz ratować mu życia.”


“Reaper’s Property” jest pierwszym tomem z najbardziej znanych zagranicznych serii motocyklowych. Przynajmniej taką informację można znaleźć na przodzie okładki, która przykuwa oko. Kiedy standardowo zauważyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że jest to dla mnie pozycja obowiązkowa. Gdzieś mi mignęło, że ta seria była porównywana do Katów Hadesa, to oczywiście było wiadome, że ja musiałam to koniecznie przeczytać, bo jakby inaczej. Jednak muszę napisać, że ta akurat pozycja nie ma nic wspólnego z Katami, może tylko to, że też są motocykliści. Troszkę czasu zajęło mi się zabranie za tę pozycję. Chodziłam przy niej dłuższy czas, ale jakoś tak nie czułam, że to już ten moment. Jednakże w końcu nadeszła odpowiednia pora i sięgnęłam po nią. Czy książka mi się podobała? Tak. Jest fajna, a ja lubię w książkach wątki z gorącymi motocyklistami. Chociaż miałam kilka zastrzeżeń. Napalona non stop laska, ciągle stojący penis głównego bohatera i jak dla mnie Boże jedyny nie wierzę, że to piszę, ale było za dużo scen seksu. Tak o połowę tego skrócić, dać więcej akcji i ta historia byłaby perfekcyjna. Niemniej jednak książkę czytało mi się naprawdę szybciutko. Była jakaś fabuła, było trochę akcji, byli fajny bohaterzy pierwszo, jak i drugoplanowi, co bardzo lubię. Gangi, porachunki, były mąż, machlojki, jak dla mnie to przepis na udaną opowieść. Ja nie wymagam, nie wiadomo czego od książki, jedynie to, żeby coś się działo, co nie pozwoliłoby mi się nudzić. Autorka ma fajny styl pisania, bo nie jest jakiś wymyślny, tylko prosty w odbiorze, aczkolwiek muszę przyczepić się do narracji. Fakt była podzielona na role, ale nie rozumiałam jednego. Dlaczego rozdziały z punktu widzenia Marie były pisane w pierwszej osobie, a Horse’a już w trzeciej. Nigdy nie lubiłam narracji trzecioosobowej i akurat w tym przypadku wyglądało to trochę dziwnie. 


Może teraz opowiem Wam coś więcej o bohaterach. Marie to dziewczyna, która młodo stanęła na ślubnym kobiercu. Kiedy mąż podniósł na nią po raz pierwszy rękę, uciekła od niego i zamieszkała z bratem w przyczepie kempingowej. Była dobrą kobietą i kiedy jej brat znalazł się w tarapatach, Marie nie zastanawiała się nawet sekundy, żeby mu pomóc. Natomiast Horse, to typowy arogancki motocyklista. Wytatuowany, niebezpieczny, groźny, ale jakże pociągający. To typ bohatera, którego się lubi od początku albo w ogóle. Ja jestem na tak, bo lubię takich dupków w książkach :D Były momenty, gdy miałam ochotę mu ukręcić łeb i to dosłownie. Myślę, że on i Marie idealnie do siebie pasowali. Nie będę Wam opowiadała o ich relacji, bo to już sobie sami przeczytacie, ale było gorąco.


Jeśli lubicie książki z gorącymi motocyklistami, to myślę, że ta pozycja jest zdecydowanie dla Was. Ja się fajnie przy niej bawiłam i na pewno sięgnę po drugi tom.

Polecam!


Kasia


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

 


 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...