poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Meghan March

“Szczęście diabła”

 

Indię nazywano Królową Midas. Była olśniewająco piękną, niezrównaną pokerzystką o żelaznych nerwach i ostrym charakterze. Dążyła do celu z bezwzględną determinacją. Osiągnęła dużo — wszystko dzięki swojej pracy i zaangażowaniu. Gdyby spisać nazwiska mężczyzn, którzy, pozostając w zachwycie, ponieśli porażkę w starciu z Indią, byłaby to imponująco długa lista. Tym razem jednak trafiła na równego sobie, zarówno w grze, jak i w bezwzględności, a przy tym nieskończenie władczego, bogatego i pozbawionego skrupułów.


Jericho Forge wtargnął w życie Indii jak tornado. Zapragnął jej na własność, jak nowej zabawki. I dostał ją. Ona oddała mu wolność za coś, co było dla niej nieskończenie cenne. Nie potrafiła jednak po prostu go znienawidzić. Uczucia, jakie Jericho obudził w Indii, były czymś o wiele silniejszym, bardziej przerażającym i beznadziejnym niż zwykłe pożądanie.


Oto dalsza część pasjonującej historii dwojga ludzi, z których żadne nie zniesie oporu. Połączyło ich uczucie silniejsze od instynktu przetrwania, dzieliła determinacja, duma i odwaga. Jednak nie tylko okrucieństwo i pożądanie zadecydowały o tym, kim stali się dla siebie India i Forge. Za obojgiem ciągną się mroczne historie. On znał swoją przeszłość, która stała się źródłem jego diabelskiej siły. Ona nie miała tego szczęścia. Teraz skupiła się na jednym celu: przetrwać tę grę o najwyższą stawkę i nie dać się złamać. Ale złamane serce może okazać się stosunkowo niewielką ceną za dawne grzechy…


“Nie rzucam słów na wiatr. Zamierzam ci to udowodnić. Chcę, żebyś błyszczała, i zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś rozkwitła i realizowała swoje marzenia.”


Nareszcie w moje rączki wpadła kolejny tom z cyklu Forge “Szczęście diabła”. Nie będę ukrywać, ale bardzo czekałam na tę część. Byłam ogromnie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Indii i Jericha. Muszę napomknąć, że już miałam okazję czytać książki Meghan March trylogię Mount, która naprawdę przypadła mi do gustu, ale jak mam być szczera, to chyba seria Forge bardziej skradła moje serce. Ta książka jest pełna namiętnych uniesień oraz niezgody między bohaterami. Ciągnie ich do siebie, ale nie potrafią sobie w pełni zaufać. Uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z tą opowieścią. Wykreowała silnych i odważnych bohaterów, których od razu polubiłam. Nie znalazłam w tej pozycji takiego typowego słodzenia, które można bardzo często spotkać w książkach, tylko taki prawdziwy “niby” związek z problemami. Meghan March świetnie uchwyciła zmieniającą się relację w układzie Jericha i Indii. Potrafiła zasiać w postaciach niepewność, dostarczyła tajemnic i trochę akcji. Naprawdę fajnie, że w tej opowieści non stop coś się działo. Nie było miejsca na nudę, tylko czekało się na to, co dalej się może wydarzyć. Zazwyczaj książki z Editio, czyta mi się dosyć długo, ale to chyba przez ten malutki druk. Czasami mam wrażenie, że przeczytałam sporą ilość lektury, a tak naprawdę zaledwie kilka stron. Jednak w tym przypadku, tę pozycję przeczytałam w dwa wieczory. Wciągnęłam się na maxa i nie potrafiłam się oderwać od tej historii. Autorka ma świetny styl pisania, który jest lekki i spójny. Tworzy opowieści, po które  z przyjemnością się sięga, aczkolwiek muszę się przyczepić do jednej rzeczy, a mianowicie nazw miejsc intymnych. Powiem szczerze, że w pewnym momencie zaczęło mnie to już mega irytować, a w szczególności powiedzenia typu “drągal”, “rumak”, “kakaowy otwór” bądź “kakaowe oczko”. Poważnie? Nie rozumiem tej manii nazywania naszych stref intymnych w taki sposób. Jakby nie można było nazywać rzeczy po imieniu. Kiedy widzę coś takiego w książkach, to dostaję białej gorączki :D

Nie mniej jednak ta pozycja jest naprawdę fajna i dobrze się ją czytało.


Co do bohaterów to jak już pisałam wyżej, bardzo ich polubiłam. India to kobieta z krwi i kości, która sobie nie pozwoli w kaszę dmuchać. Ma swoje własne zdanie i nie da sobie wejść na głowę. Nawet dla Forge’a. Kiedy coś postanowi, to nie ma na nią mocnych i właśnie takie kobiety lubię w książkach, a nie słodkie idiotki, które na wszystko się zgadzają. Można ją wręcz nazwać babką z jajami. Natomiast Jericho to typowy arogancki samiec alfa, który we wszystkim szuka korzyści dla siebie. Kiedy poślubił Indię, zrobił to dla pewnych celów, ale nie sądził, że diabeł taki jak on, może posiadać jakiekolwiek uczucia względem kobiety. Próbuje się przed tym bronić, ale nie jest to wcale takie proste.

Oczywiście pojawiają się również postacie drugoplanowe, które wnoszą coś swojego do całej tej opowieści, ale nie wszystkie z nich są tymi dobrymi, bo są też takie, które pragną zaszkodzić głównym bohaterom. Jeszcze wspomnę, że zakończenie mnie normalnie wbiło w fotel. Teraz jestem niepocieszona, że nie mam jeszcze ostatniej części u siebie. To znaczy mam, ale jest w Polsce i niestety muszę troszkę poczekać, zanim mój egzemplarz wyruszy w podróż do Anglii, ale będę cierpliwie czekać i przy okazji przebierać nogami w oczekiwaniu na paczkę :D


Zdecydowanie polecam Wam “Szczęście diabła”, ponieważ ja się na tej książce nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie, spędziłam z nią kilka świetnych godzin. Teraz pora na Was, żeby poznać dalsze losy Jericha i Indii.


Kasia


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

 


 

1 komentarz:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...