środa, 20 marca 2019



Vi Keeland
Penelope Ward
“Słodki drań”


Aubrey Bloom po zawodzie miłosnym pakuje cały swój dobytek i wyrusza do Kalifornii. Ma tam zamiar zacząć całkiem nowe życie i pracę. Podczas podróży zatrzymuje się na stacji benzynowej, gdzie spotyka gorącego, przystojnego i zarozumiałego Australijczyka, który już od pierwszej chwili działa jej na nerwy. Jednak nigdy by nie przypuszczała, że to niespodziewane spotkanie, połączy ich we wspólną podróż, ale Chance to nie jedyny pasażer, który się z nimi zabierze :D

“- Nie myślisz chyba…
- Owszem, o tym właśnie myślę. Zmienię ci koło, a ty pozwolisz mi się ze sobą przejechać.
- Mam cię podwieźć?
- Dokładnie.
- Nie, czekaj. Co ty właśnie powiedziałeś?
- Słyszysz głosy.”

W miarę upływu czasu i wzajemnego poznawania się podczas jazdy Aubrey i Chance’a, nie da się zaprzeczyć silnej chemii, która się między nimi nasila. Aczkolwiek nie mogą zapomnieć, że zmierzają w dwóch różnych kierunkach. Mimo tego zbaczają kilka razy z drogi, a ostatnim ich przystankiem jest Vegas, gdzie spędzają ze sobą czas, ale także i noc, po której mężczyzna znika bez słowa.

“W tamtej chwili myślałam, że to były piękne słowa, ale teraz nagle zawartość żołądka gwałtownie mi się podniosła i błyskawicznie przejrzałam na oczy. On się ze mną żegnał.”

Dlaczego Chance tak nagle zniknął?
Jaki miał powód?
Czy Aubrey będzie kiedykolwiek w stanie wybaczyć mężczyźnie to, że ją tak nagle zostawił?

Jak zdążyliście zauważyć, to uwielbiam twórczość obydwóch autorek solo, jak i w duecie. Czasem jest mi naprawdę trudno napisać cokolwiek o kreatywności tych pisarek dlatego, że w swoich poprzednich recenzjach wychwalałam je pod niebiosa i chyba wyczerpałam już zasób słów (chociaż pewnie, jakieś bym znalazła :D). Jedyne, co mi pozostaje to powtarzanie się, że Pani Keeland i Ward piszą po prostu wspaniale, nie tracą swojej wyrazistości, pomysłów, trzymają swoją twórczość na poziomie i przede wszystkim się nie wypalają. Nie wiem, jak one to robią, że są w stanie wymyślić tak zabawne historie, wplatając w to romans i jakąś dramę.
“Słodki drań” to nie tylko serduszka i kwiatki, ale również pewna historia, która jak dla mnie jest poruszająca i z wyraźnym przekazem.
Książkę się czyta naprawdę szybko, chociażby z tego względu, że jest przezabawna już od samego początku. Co, mi się podoba to, to że ta historia jest podzielona na dwie części, jedna z punktu widzenia Aubrey, a druga Chance’a. Cóż mogę powiedzieć o pierwszej połowie? Jest na pewno zabawna, pełna przekomarzań się pomiędzy bohaterami. Aubrey i Chance zwyczajnie żyli chwilą. Za to druga jest bardziej poważna i przedstawia nam, co się działo z Chance'am, kiedy zniknął. Ogólnie cała fabuła była interesująca i zachwycająca, a sposób jej przedstawienia był fantastyczny. Styl pisania autorek się nie zmienia, kiedy ma być podniosła atmosfera, to tak się dzieje, a kiedy ma być śmiesznie, to tak dokładnie jest. Według mnie te pisarki są mistrzyniami właśnie w budowaniu takich emocji. Nie mogę się przyczepić do niczego w ich twórczości. Dla mnie wszystko miało ręce i nogi oraz trzymało się kupy, co jest najważniejsze.

Co do bohaterów, zarówno Aubrey, jak i Chance byli ujmującym postaciami. W Aubrey podobała mi się jej osobowość. Była silna, odważna, słodka, wesoła i żartobliwa. Czasami miałam ochotę nią potrząsnąć i otworzyć jej oczy, ale z drugiej strony ją rozumiałam, bo było to dla niej trudne, zapewne domyślicie się po przeczytaniu książki, co miałam na myśli pisząc przedostatnie zdanie :)
Chance’a  tego “słodkiego drania” polubiłam już na samym początku, niezły z niego jajcarz. Niektóre sytuacje i żarty z jego udziałem wywoływały we mnie salwy śmiechu. Był arogancki, uroczy i wiedział, czego chce, a chciał Aubrey, jednak było coś, co go powstrzymywało.

“- Pieluchy?
- Tak. Nakładane Huggies. Będziemy musieli jakoś obczaić, jak mu je założyć. Zwłaszcza jeśli dostanie sraczki, a będziemy w jakimś eleganckim hotelu.
- Nie wierzę, że wcześniej o tym nie pomyśleliśmy. Czy on się nie załatwiał przez cały ten czas, jak z nami jest?
Chance głową wskazał tylne siedzenie i powiedział:
-A widziałaś, ile wysrał teraz? Musiał to zbierać od co najmniej kilku dni!”

Jedna drugorzędna postać prawie skradła cały gwóźdź programu, a była nią… Nie powiem Wam kto, tego dowiecie się już sami, ale jedyne, co mogę zdradzić to, to że uśmiejecie się po pachy. To było tak komiczne, że tym razem łzy mi nie leciały ze wzruszenia, tylko ze śmiechu. Po prostu uwielbiałam wplecione w fabułę momenty z tym osobnikiem.

Podsumowując “Słodki drań” to bardzo przyjemna lektura, która przyciągnie Waszą uwagę od samego początku, dzięki wielu słodkim i zabawnym momentom dwóch uroczych i przesympatycznych postaci oraz ich romansu. Jeśli szukacie książki na poprawę humoru, to gorąco Wam polecam tę pozycję i gwarantuję, że uśmiech od razu zagości na Waszych twarzach i tak szybko nie zniknie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Editio Red.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...