poniedziałek, 18 marca 2019




T.M. Frazier
“Mroczna miłość”
“Mroczne pożądanie”



Tym razem postanowiłam napisać recenzję 2 w 1, ponieważ nowelka “Mroczne pożądanie” jest króciutka i nie ma sensu pisać do niej osobnej opinii.

Historia Abby i Jake’a zawiera niewyobrażalne i niepokojące sytuacje, przemoc, narkotyki i te wszystkie mroczne, ciemne i szorstkie rzeczy, które nie są dla ludzi o słabym serduchu. Więc jeśli lubicie słodkie romanse i normalne związki bez żadnej skazy, to otóż moi mili tego w tych książkach absolutnie nie znajdziecie. Przygotujcie się na historię, która jest wstrząsająca, brutalna, brudna i trzymająca na krawędzi.

“[...] nawet najczarniejsze serca są zdolne do miłości…”

Siedemnastoletnia Abby przeszła w swoim życiu naprawdę wiele jak na tak młodą osobę. Niestety los jej nie szczędził i dał w kość już od małego. Po śmierci bliskiej jej osoby nie chce trafić do rodziny zastępczej, więc postanawia na jakiś czas zniknąć i wszystko przeczekać. Ukrywa się na złomowisku, gdzie w niecodziennych okolicznościach poznaje Jake’a przystojnego, jak diabli i wytatuowanego niebieskookiego motocyklistę. Mężczyzna jest niebezpiecznym przestępcą, który ma na sumieniu wiele ludzkich żyć, ale w sercu nosi głębokie rany, które nie mogą się zagoić.
Dwójka pokiereszowanych przez życie ludzi musi zadecydować czy mogą zaakceptować ciemność, która żyje w każdym z nich. Jeśli są w stanie zaakceptować siebie nawzajem i to, kim są, to będą się mogli przekonać o tym, że miłość nie zawsze znajduje się w świetle.

“Razem byliśmy wszystkim, czym oddzielnie nigdy nie spodziewaliśmy się zostać. Nie potrzebowaliśmy słodyczy i delikatności. Ja nie potrzebowałam cackania się ze mną. Pragnęłam Jake’a, a on oddał mi się tak, jak ja oddałam się jemu.”

Jak dwie zepsute części mogą stworzyć działającą całość?
Czy dwie złamane dusze z głębokimi ranami mogą zaznać odrobiny szczęścia?
Jak duże skaleczenia noszą w sobie?

Z twórczością T.M. Frazier spotkałam się już wcześniej poprzez serię King. To jedna z niewielu autorek, która potrafi wspaniale grać na emocjach czytelnika. Tym razem przedstawia nam historię trudnej miłości Jake’a i Abby. Zostali w karygodny sposób potraktowani przez najbliższych, co się odbiło na ich zachowaniu, potrzebie akceptacji i bliskości drugiej osoby. Mimo tego, że są tak różni, to łączy ich ciemność, która już na zawsze skaziła ich dusze. Z jakiegoś powodu, Jake wzbudza w Abby uczucia, jakich dziewczyna nigdy nie zaznała. Uważam, że ta książka jest całkowicie zniewalająca i genialnie napisana. Ta opowieść mnie wypatroszyła doszczętnie, skradła moje serce i nie pozwoliła odłożyć książki, dopóki jej nie skończyłam. Zostałam totalnie w nią wessana już od pierwszego rozdziału. Zanim skończyłam czytać “Mroczną miłość” mój umysł był jednym wielkim bałaganem emocjonalnym. To, co autorka zafundowała swoim bohaterom, po prostu nie mieści się w głowie. Przeżywałam wraz z nimi wszystko, co się działo w książce. Dosłownie czułam każdy ból Abby, bo ta dziewczyna mimo tego, co ją spotykało, to potrafiła się z tego podnieść z siłą i determinacją. Uwielbiałam tę bohaterkę niesamowicie. Można by było pomyśleć, że po tym wszystkim dziewczyna bałaby się własnego cienia, ale było zupełnie odwrotnie. Za każdym razem, kiedy życie ją powalało, ona wstawała i się nie poddawała. Co do Jake’a to myślę, że jest on wszystkim tym, czego szukamy u złamanego przez życie bohatera. Ma swoje mroczne demony, nie jest rycerzem na białym koniu i w lśniącej zbroi, ale na swój własny sposób stara się uratować Abby i robi wszystko, żeby dziewczyna się przed nim otworzyła. Uwielbiałam obserwować, jak mężczyzna ją w kółko popychał, żeby się przed nim nie zamykała i jak nie chce pozwolić, by go odepchnęła. Również podobało mi się to, jak się do siebie zbliżali i jak Jake zaczął ujawniać przed Abby prawdę o sobie.

“Może nie byliśmy idealni, a nawet akceptowalni wedle powszechnych standardów. Ale razem byliśmy doskonali.
Razem byliśmy sobą.
Chorzy i popsuci. Mroczni i skomplikowani. Impulsywni i zalęknieni.”

Historia Jake’a i Bee to jedna z najbardziej intensywnych, sercowo-łamiących i wspaniałych opowieści miłosnych, jakie kiedykolwiek czytałam oczywiście poza serią Katów Hadesa. Nawet nie macie pojęcia, ile razy moje serce pękało. Pani Frazier stworzyła naprawdę świetną i przekonującą fabułę, która jest mroczna, wulgarna i miejscami ciężka do udźwignięcia. Jest tu pełno zwrotów akcji, które przyprawiają o szybsze bicie serca, aż się skóra jeży na całym ciele. Nie raz czułam, jak mój żołądek zawiązywał się w supeł i robiło mi się gorąco ze zdenerwowania. Postacie zostały wykreowane na takie prawdziwe, że można było poczuć z nimi więź już od początku. Dostali od życia po dupie i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Myślę, że autorka nie odstaje stylem od poprzednich książek i trzyma go cały czas na poziomie. Jedyne czego mi brakowało to narracji z punktu widzenia obydwóch bohaterów, jednak “Mroczne pożądanie” jest opowiedziane przez Jake’a.

Podsumowując “Mroczna miłość” to nie jest historia o doskonałej miłości i romansie, to opowieść o uszkodzonych duszach, które uczą się akceptować siebie wzajemnie oraz, jak żyć z ciemnością, którą mają w sobie. Jeśli lubicie mroczne i ostre romanse, to ta książka jest dla Was.

Co do “Mrocznego pożądania” nie chce Wam spojlerować, bo książka jest krótka, ale w tej części Abby i Jake, będą się również musieli zmierzyć z kolejnymi przeciwnościami losu. Wydawać by się mogło, że wszystko zaczyna się układać, aż do dnia, kiedy Jake zostaje aresztowany. Zadaje sobie pytania, Czy Abby będzie w stanie zaakceptować to, jakim jest człowiekiem? Czy ukochana będzie na niego czekać? Czy jest bezpieczna? Teraz kiedy ma rodzinę, ma się również kim opiekować i nie pozwoli by stała im się żadna krzywda, ale jak to zrobić zza więziennych krat?

“Co, jeśli Bee mnie odtrąci?
Jeśli nazwie mnie potworem i powie, że nie chce mnie już nigdy widzieć?
Nie chciałem tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale po czterech latach rozłąki w myślach posunąłem się już za daleko, by usłyszeć “nie”. Nie byłem pewien, czy przyjmę taką odpowiedź.”

Osobiście uważam, że ta nowelka wcale nie jest potrzebna, bo autorka mogła to wszystko wpleść w jednym tomie, ale skoro napisała to w taki sposób, to niech będzie. Jest to wspaniałe zakończenie historii tej dwójki, które nie było pisane na siłę, co można od razu zauważyć. Przeczytanie tego dodatku zajęło mi raptownie 20 minut, przy których spędziłam miło czas. Cóż więcej mogę napisać, chyba jedynie to, że naprawdę warto sięgnąć po obie części. Pochłoniecie je momentalnie i nie będziecie się mogli od tej historii oderwać.  

Pozwolę sobie również wspomnieć o okładkach obu części, które są o niebo lepsze od oryginalnych. Jako okładkowa sroka zawsze zwracam na nie uwagę i te akurat przyciągają wzrok, że nie sposób obok nich przejść obojętnie :)

Kasia

Za egzemplarze do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece


2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...