czwartek, 28 marca 2019



Amo Jones
“Tacet a mortuis”


Kiedy w ubiegłym roku na rynku wydawniczym miała miejsce premiera książki Amo Jones “Marionetka”, ja już byłam po lekturze “Tacet a mortuis”, którą przeczytałam w języku angielskim i miałam przyjemność recenzować. Tym razem dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiecego dostałam tę szansę, aby zapoznać się z lekturą w moim ojczystym języku i przypomnieć sobie, co się w tej opowieści wydarzyło.

Tak więc “Tacet a mortuis” zaczyna się w chwili zakończenia “Marionetki” i wracamy do życia Madison, gdzie widzimy konsekwencje i następstwa odkryć na końcu poprzedniej części. Dziewczyna jest zmuszona do stawienia czoła sekretom, które zostały ujawnione, musi pogodzić się z tym, co jest prawdą. Madison ma dość i jest załamana, że wszyscy wokół o tym wiedzieli, tylko nie ona. Nie ufa już nikomu, nawet swojemu chłopakowi Bishopowi, który ukrywał przed nią wiele tajemnic.

“Moje całe życie to kłamstwo. Myliłam się. Nie mogę nikomu ufać. Tylko Daemonowi. Daemon. Z oczu płynie mi kolejna fala łez.”

Kiedy prawda ujrzała światło dzienne, nasuwać się mogą nam pytania: Czy to wszystko? Czy może są jeszcze inne tajemnice? Pytaniem jest również to czy kolejne twarze muszą zostać odkryte, aby poznać całą prawdę? Madison czuje, że to jeszcze nie wszystko i Bishop ewidentnie coś przed nią ukrywa.

Do tego dziewczyna ma mętlik w głowie i prawie posuwa się do popełnienia głupoty, która by ciągnęła za sobą poważne następstwa. Madison jest w gorącej wodzie kąpana i najpierw popełnia błędy, a później myśli o konsekwencjach swojego wyskoku. Bishop się o tym dowiaduje i nie tylko jej tego nie podaruje, ale i również dwóm pozostałym osobnikom. Nie pozwoli sobie na to, że zawsze, kiedy coś się dzieje, to Madison nie potrafi o tym rozmawiać, tylko skłania się do wybryków, których on ma już serdecznie dosyć i postanawia dać jej nauczkę.

“– Ja. Się. Nie. Dzielę. Madison. Nigdy.
Przełknęłam wielką gulę w gardle. A więc nadal chodziło o to.
– Ja…
Pokręcił głową, ściskając mi brodę. Jego oczy wwiercały się w moje, a jego usta lekko musnęły moje wargi.
– Nigdy.”

Uwielbiam twórczość Amo Jones, seria Elite Kings Club, to nie jedyne książki, które przeczytałam spod pióra autorki. Jej historie, to totalne jazdy bez trzymanki. Jedna rzecz, na której zawsze mogę polegać, jeśli chodzi o tę autorkę, to historia pełna niespodzianek. Nigdy nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi, czy będzie nawet szczęśliwe zakończenie i czy moje serce pozostanie całe, czy w kawałkach. Pani Jones wie, jak wywołać w czytelniku emocje, podniosły nastrój, chwile przerażenia i grozy. Sekrety, kłamstwa oraz szkielety chowane w szafie perfekcyjnie się komponują z całością książki. W tej części zostaną wyjaśnione pewne wątki, mam tu na myśli Tillie, Kahles i jeszcze jednej osoby, której tożsamości Wam nie zdradzę. Madison odwiedzi miejsce, w którym dowie się kilku rzeczy oraz, gdzie dojdzie do pewnych zdarzeń, które kompletnie złamią dziewczynę. Nie chcę tu za dużo spojlerować, ponieważ nie mam zamiaru Wam odbierać przyjemności z czytania i przeżycia tej historii na własnej skórze. 


Autorka stylem przypomina dwie pierwsze części. Historia jest przepełniona po brzegi lękiem, tajemnicą, zmysłowością i sekretami. Jest również mocna, jak i trzymająca w napięciu. Amo Jones, jest znana z pisania mocnych i mrocznych książek i ta pozycja zdecydowanie do takich należy. W tej opowieści bardzo mi się podobało to, że możemy poznać tu myśli Bishopa zarówno te teraźniejsze, jak i z przeszłości.
Co, do postaci to stworzyła je w bardzo świetny i kreatywny sposób, tak jakby siedziała w ich głowach i wiedziała, co powiedzą w danym momencie. Ujawnia ich cal w każdych swoich opowiadaniach. Przyznam, że Madison mnie strasznie irytowała, rozumiem, że wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba, ale to jak się zachowywała, było wręcz wkurzające i nie raz ją wyzywałam i kazałam jej się ogarnąć. Jest bezmyślna, czasami dziecinna i podejmuje decyzje takie, które wie, że i tak ich nie da się ukryć.

“– Przepraszam.
– Przepraszasz? – Uśmiechnął się szyderczo.
Może niepotrzebnie to mówiłam. Cholera.
– Tak! – pisnęłam, robiąc krok w jego stronę.
– Ja… ja… zaszalałam. Nie byłam, nie jestem… Boże, Bishop! Podejmuję gówniane decyzje.
Oparł mnie o ścianę budynku i w plecy uderzył mnie chłód betonu. Bishop chwycił mnie za uda i oplótł się nimi w pasie.
– Nie skończyłem cię jeszcze karać.”

Bishop był tak samo lekkomyślny i niebezpieczny jak zawsze, jednak jego perspektywa ukazała dobre serce oraz słodycz, która tak dobrze się kryła pod jego ciemnością. Uważam, że gdzieś za jego groźną i mroczną fasadą kryje się opiekuńczy chłopak, czego nie chce dać po sobie poznać.

“Ta dziewczyna była dla mnie stworzona. Tyle że nie w sensie romantycznym. Była niczym trucizna stworzona po to, aby uśmiercić konkretną osobę. Była moją cholerną odtrutką, a ja polującym na nią wężem. Była wszystkim, co czyste, natomiast ja wszystkim, co złe.”

Podsumowując “Tacet a mortuis”, to książka, która wyprze Was z emocji, przeżuje i poskłada. Przygotujcie się na ostrą jazdę bez trzymanki, nie zapominając o paczce papierosów i butelce whisky, żeby przebrnąć przez dalszy ciąg tej historii.
Naprawdę uwielbiam tę serię i czekam na dalsze losy kolejnych, samców Alfa, królów, całej Elity, bo wiem, że będą tak samo dobre, jak “Srebrny łabędź”, “Marionetka” i “Tacet a mortuis”.
Szczerze polecam!!! 

Pssst… Zdradzę Wam, że ja już jestem po lekturze “Malum” książce nr 4 i tam to się dopiero dzieje.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Wydawnictwo Kobiece



2 komentarze:

  1. Dochodzę do wniosku, że warto sięgnąć po tę serię książek.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że warto :)
      Amo Jones piszę naprawdę świetne książki :)

      Usuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...