sobota, 23 marca 2019



Anna Kekus
“Ocean namiętności”


“Warto w życiu kochać. Nawet jeżeli to tylko chwila. Dzięki takim momentom jesteśmy w stanie pokonywać wszelkie trudności.”

Filip i Matylda poznają się w barze na Hawajach podczas zakończenia Dni Kauai. Spędzają razem jedną noc, która miała być jednorazową przygodą. Jednak los płata im figla i obojgu przyjdzie się spotkać jeszcze nie raz.
Ta dwójka ma opracowany pomysł na życie, podążają za tym, co chcą osiągnąć i unikają tego, co może ich skrzywdzić. Aczkolwiek jest jedna rzecz, która ich łączy, to pozory i nieszczerość wobec siebie. Wypracowują między sobą niezobowiązujący układ i poddają się namiętności, uciekając przed miłością, czułością i zaangażowaniem.

Czy taki układ można ciągnąć na dłuższą metę?
Co się stanie, kiedy w ich życie wkradną się
nieproszone uczucia?

Anna Kekus to Polka, która większość życia spędziła w Stanach Zjednoczonych. Fascynują ją relacje międzyludzkie, a czytelnikom chce ofiarować chwile relaksu i wytchnienia od codzienności. Przyznam, że autorka tą pozycją podarowała mi chwilę relaksu, ponieważ opowieść jest naprawdę świetna i wciągająca. Może tym razem zacznę recenzję od tego, co mi w tej książce przeszkadzało i była to narracja trzecioosobowa, której niestety nie lubię. Są przypadki, w których mi to nie przeszkadza, ale to rzadkość. Podczas czytania “Ocean namiętności” taki sposób narracji mnie dekoncentrował i nie mogłam się skupić na lekturze. Kiedy zagłębiamy się w przygodę, w którą autorka bądź autor nas zabiera, to chcemy jej poświęcić całą naszą uwagę, a ja z tym miałam miejscami problem. Mieliśmy wgląd w życie bohaterów, ale ja wolę, kiedy to oni nam opowiadają swoją historię, a nie ktoś poboczny. Zazwyczaj książki takiej objętości pochłaniam w jeden wieczór, tak w tym przypadku zajęło mi to cztery dni. To jest jedyna rzecz, do której się mogę przyczepić, bo nic więcej nie znalazłam, cała reszta mi się bardzo podobała.

Teraz przejdę do pozytywów i pierwszym z nich jest fabuła, która była świetnie osadzona i dobrze rozwinięta, co bardzo lubię. Podobało mi się to, że był to powolnie rozwijający się romans, a nie wielka miłość po dwóch dniach. Opisy wyspy Kauai i innych miejsc były wręcz perfekcyjne i cudowne, ja się czułam tak, jakbym tam przebywała razem z Filipem i Matyldą. Styl autorki jest lekki, spójny, bez wulgaryzmów, sceny łóżkowe namiętne bez żadnych chamskich podtekstów, co jest naprawdę ogromnym plusem. Miło przeczytać książkę, gdzie mężczyzna zachowuje się kulturalnie względem kobiety, a nie opryskliwie i bezczelnie. Bohaterzy są świetnie rozwinięci z głową na karku, nie byli sztuczni, tylko tacy z prawdziwego zdarzenia. Mieli za sobą trudne przeżycia, a w szczególności Matylda, która jako dziecko przeżyła tragedię. Jej jedyną rodziną była ciotka, która wzięła ją pod opiekę, ale się nią nie interesowała. Kobieta praktycznie całe życie była pozostawiona samej sobie. Dlatego boi się miłości, straty, zaangażowania i prawdziwych uczuć. Jednak ma pasję, która jest zarazem jej pracą. Jest dekoratorką wnętrz, która jest świetna w swoim fachu.

“Przyjechała do pracy, na kontrakt. Uwielbiała swoją profesję. To była jedna z niewielu rzeczy, które przynosiły jej prawdziwą radość. Właściwie jedyna rzecz, z którą czuła się związana i którą kochała.”

Co do Filipa to arogancki i zadufany w sobie mężczyzna, jednocześnie potrafi być opiekuńczym i zabawnym kompanem. Jest dobrym człowiekiem, ale nie lubi, kiedy ktoś krzyżuje jego plany i nie postępuje według wytyczonego przez niego schematu i wprowadza chaos. Matylda nie raz mu zaszła za skórę, co go denerwowało.

“Już raz zwrócił jej uwagę, żeby nie podejmowała decyzji w jego imieniu. A już na pewno nie kierowała jego ludźmi. On był tutaj od zarządzania. Miał dobrze przygotowany plan działań i aby skończyć wszystko na czas i zgrać się z inspekcjami, musiał się tego trzymać.”

“Ocean namiętności” to moja pierwsza pozycja, którą przeczytałam spod pióra Pani Kekus i na pewno nie ostatnia. Mimo tego, że przeczytanie książki zajęło mi kilka dni, to było warto, ponieważ ta opowieść mi się bardzo podobała dzięki swojej lekkości i bardzo ciekawej fabule. Za to zakończenie mnie wkurzyło. Ja się pytam: Jak można zostawić czytelnika z taką bombą?

Podsumowując “Ocean namiętności” to rozwijający się powolny romans pomiędzy dwójką ludzi z przeżyciami. To również historia o burzeniu murów obronnych i pozwoleniu sobie czuć.
Pamiętajmy, że strzała amora może nas trafić niespodziewanie :)
Szczerze polecam i zachęcam Was do przeczytania tej książki.
Teraz jedyne, co pozostaje to czekać na kontynuację i mam nadzieję, że autorka już ją nam pisze i niebawem wyda.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu LIRA.

Wydawnictwo Lira


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...