Stacey Marie Brown
„The boy she hates”
[Patronat
medialny]
Nagle chłopak, którego nienawidziła, wydaje się jedynym, z którym coś ją
łączy.
Jaymerson Holloway posiadała wszystko, o czym
może marzyć nastolatka. Cieszyła się urodą oraz popularnością, chodziła z
najgorętszym kolesiem w szkole i była cheerleaderką. Wszystko było idealne,
poza bratem jej chłopaka, Hunterem Harrisem. Jaymerson nie potrafiła go znieść
i to ze wzajemnością. Stanowił kompletne przeciwieństwo jej ukochanego Coltona.
Wytatuowany, otaczał się dziwnymi ludźmi, nikogo nie słuchał i ciągle sprawiał
kłopoty. Nienawidziła go, od kiedy pamięta.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmieni. Colton
zginie w wypadku samochodowym, a Jaymerson oraz Hunter poważnie w nim ucierpią.
Od tego czasu dla dziewczyny nic nie jest takie, jak było. Koleżanki nie wydają
się już takie fajne. Są wręcz złośliwe i wredne. Cheerleading w zasadzie już ją
nie interesuje, bycie piękną i idealną też nie.
Teraz częściej niż kiedykolwiek wcześniej widuje
Huntera, a jego spojrzenie przepełnione jeszcze większą nienawiścią nawiedza ją
w snach.
„Prawda jest taka, że
czasem jakieś wydarzenia po prostu następują. Wydarzenia, które nie są w
porządku ani nie mają sensu. Jednak niezależnie od tego, czy dzieje się dobrze,
czy źle, trzeba pamiętać, że po prostu takie jest życie.”
Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zauważyłam tę książkę w zapowiedziach, od
razu kupiła mnie jej okładka. Spodziewałam się, że dostanę od tej opowieści
jakiś zwykły romans nastolatków, gdzie akcja rozgrywa się w szkole. Jednak to,
co dostałam na kartkach papieru, chwyciło mnie mocno za serce. Nie spodziewałam
się tak emocjonalnej historii. Mamy tu siedemnastolatkę Jaymerson, która miała
wszystko: kochających rodziców, siostrę, przyjaciół i idealnego chłopaka. Życie
wręcz idealne. Niefortunne zrządzenie losu, odbiera jej Coltona i od tego czasu
już nic nie jest takie samo. Dziewczyna zaczyna postrzegać świat z innej
strony. Na jej drodze staje Hunter brat Coltona, którego szczerze nienawidziła,
ale nienawiść to jedno, a przyciąganie drugie.
Czy ta dwójka mimo wzajemnej niechęci, będzie potrafiła się dogadać?
Czy rzeczywiście pałają do siebie nienawiścią, a może to wszystko jest
udawane?
Już dawno nie czytałam książki, w której emocje wylewają się z każdej
strony. Jaymerson i Hunter są młodzi, a już zdążyli doświadczyć okropieństwa.
Potworny wypadek, który na zawsze odmienił ich życie i w którym oboje kogoś
stracili. Chłopaka i brata. Było mi ich bardzo szkoda i czułam ból, który
dźwigali na swoich barkach. Po takim czymś jest się ciężko podnieść. Każde z
nich próbuje ze stratą radzić sobie w inny sposób. Może i się nienawidzili, ale
tak jakby, szukali w sobie wzajemnego ukojenia.
Nie będę ukrywać, że Jaymerson z początku działa mi na nerwy i miałam ochotę
nią potrząsnąć za jej zachowanie. Nie miała prawa tak reagować i mówić. Niby
można by powiedzieć, że z jednej strony się ją rozumie, ale z drugiej, to nie
może być dla niej usprawiedliwienie. Piszę to tak ogólnikowo, bo nie chcę
zdradzać nic z fabuły, żebyście sami mogli wszystko przeżywać. Mimo wszystko ją
polubiłam, bo później wyjęła kij z tyłka, buntowała się i stawiała na swoim.
Natomiast Hunter, dostał otoczkę bandziora, ćpuna i prawdziwego bad boya. Nie
przejmował się tą łatką i nigdy jej nie komentował. Sama na początku myślałam,
że może on rzeczywiście taki jest, jednak gdy zagłębiałam się w lekturę,
zaczęłam się dowiadywać już, o co chodzi. Czasami plotki mogą człowiekowi
wyrządzić ogromną krzywdę. Łykanie ich jak pelikany, są najgorsze. Przykre jest
to, że ludzie dają się tak łatwo omamić i tańczyć jak inni im zagrają. Nawet
nie widzą tego, że są wykorzystywane, a za plecami wyśmiewane. Huntera bardzo
polubiłam, bo on niczego nie udawał, był prawdziwy i mówił to, co myślał. To
szlachetny i bardzo mądry młody chłopak. Z postaci drugoplanowych bardzo
polubiłam Stevie, ta dziewczyna jest świetna, śmieszna i zawsze prawdę ci powie
J Chemia pomiędzy naszymi głównymi postaciami, była naprawdę namacalna, że
ja sama to odczuwałam. Przyciągało ich do siebie, ale z tyłu głowy ciągle mieli
słowa, że nie mogą tego zrobić. A nienawidziłam rodziców Huntera, którzy byli
zwykłymi bydlakami.
Co do stylu autorki, to jest lekki i spójny, dzięki czemu fajnie mi się tę
opowieść czytało. Autorka wymyśliła bardzo ciekawą fabułę, która naprawdę
chwyta za serce. Zawiera w sobie przesłanie i mam nadzieję, że bez problemu je
wyłapiecie. Tę książkę zaliczam do gatunku Young Adult, ale nawet ja taka
osiemnastka plus vat dobrze się przy niej bawiłam. Jedyne, co mi zabrakło, to
punkt widzenia Huntera. Szkoda, że autorka nie postawiła na narrację dwutorową.
Przez to czuję trochę niedosyt, ponieważ nie mogłam poznać, odczuć Huntera,
który był tu bardzo ważną postacią. Mam jeszcze takie małe zastrzeżenie, a było
nim ilość literówek. Niestety było ich sporo w tekście. Na początku nie
zwracałam na nie uwagi, jednak w pewnym momencie, zaczynało mi to już
przeszkadzać.
Reasumując „The boy she hates” to opowieść niebanalna i emocjonalna,
pokazująca, że życie jest przewrotne i z idealnego może w jednej chwili się
zmienić. Młodzi ludzie, a już doświadczyli czegoś, co zostanie z nimi do końca
życia. W tej historii znajdziecie tajemnice, niedomówienia, pomówienia, brak
więzi z rodzicami (których swoją drogą, jakbym złapała, to wsadziła ich głowy
między drzwi a framugę i tak ich trzaskała, aż by rozum im wrócił), przyjaźń,
nowe postanowienia i miłość. Ja już teraz z niecierpliwością czekam na drugi tom
i dalszą opowieść Jaymerson oraz Huntera. Mam nadzieję, że długo nie będziemy
musieli na nią czekać. Szczerze polecam,
bo myślę, że może Wam się ta lektura spodobać. Oceniam ją 8/10.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym
dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz