piątek, 28 października 2022

 

Stacey Marie Brown

„The boy she hates”

[Patronat medialny]

Nagle chłopak, którego nienawidziła, wydaje się jedynym, z którym coś ją łączy.
Jaymerson Holloway posiadała wszystko, o czym może marzyć nastolatka. Cieszyła się urodą oraz popularnością, chodziła z najgorętszym kolesiem w szkole i była cheerleaderką. Wszystko było idealne, poza bratem jej chłopaka, Hunterem Harrisem. Jaymerson nie potrafiła go znieść i to ze wzajemnością. Stanowił kompletne przeciwieństwo jej ukochanego Coltona. Wytatuowany, otaczał się dziwnymi ludźmi, nikogo nie słuchał i ciągle sprawiał kłopoty. Nienawidziła go, od kiedy pamięta.

Jednak pewnego dnia wszystko się zmieni. Colton zginie w wypadku samochodowym, a Jaymerson oraz Hunter poważnie w nim ucierpią. Od tego czasu dla dziewczyny nic nie jest takie, jak było. Koleżanki nie wydają się już takie fajne. Są wręcz złośliwe i wredne. Cheerleading w zasadzie już ją nie interesuje, bycie piękną i idealną też nie.
Teraz częściej niż kiedykolwiek wcześniej widuje Huntera, a jego spojrzenie przepełnione jeszcze większą nienawiścią nawiedza ją w snach.

„Prawda jest taka, że czasem jakieś wydarzenia po prostu następują. Wydarzenia, które nie są w porządku ani nie mają sensu. Jednak niezależnie od tego, czy dzieje się dobrze, czy źle, trzeba pamiętać, że po prostu takie jest życie.”

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zauważyłam tę książkę w zapowiedziach, od razu kupiła mnie jej okładka. Spodziewałam się, że dostanę od tej opowieści jakiś zwykły romans nastolatków, gdzie akcja rozgrywa się w szkole. Jednak to, co dostałam na kartkach papieru, chwyciło mnie mocno za serce. Nie spodziewałam się tak emocjonalnej historii. Mamy tu siedemnastolatkę Jaymerson, która miała wszystko: kochających rodziców, siostrę, przyjaciół i idealnego chłopaka. Życie wręcz idealne. Niefortunne zrządzenie losu, odbiera jej Coltona i od tego czasu już nic nie jest takie samo. Dziewczyna zaczyna postrzegać świat z innej strony. Na jej drodze staje Hunter brat Coltona, którego szczerze nienawidziła, ale nienawiść to jedno, a przyciąganie drugie.

Czy ta dwójka mimo wzajemnej niechęci, będzie potrafiła się dogadać?

Czy rzeczywiście pałają do siebie nienawiścią, a może to wszystko jest udawane?

Już dawno nie czytałam książki, w której emocje wylewają się z każdej strony. Jaymerson i Hunter są młodzi, a już zdążyli doświadczyć okropieństwa. Potworny wypadek, który na zawsze odmienił ich życie i w którym oboje kogoś stracili. Chłopaka i brata. Było mi ich bardzo szkoda i czułam ból, który dźwigali na swoich barkach. Po takim czymś jest się ciężko podnieść. Każde z nich próbuje ze stratą radzić sobie w inny sposób. Może i się nienawidzili, ale tak jakby, szukali w sobie wzajemnego ukojenia.

Nie będę ukrywać, że Jaymerson z początku działa mi na nerwy i miałam ochotę nią potrząsnąć za jej zachowanie. Nie miała prawa tak reagować i mówić. Niby można by powiedzieć, że z jednej strony się ją rozumie, ale z drugiej, to nie może być dla niej usprawiedliwienie. Piszę to tak ogólnikowo, bo nie chcę zdradzać nic z fabuły, żebyście sami mogli wszystko przeżywać. Mimo wszystko ją polubiłam, bo później wyjęła kij z tyłka, buntowała się i stawiała na swoim. Natomiast Hunter, dostał otoczkę bandziora, ćpuna i prawdziwego bad boya. Nie przejmował się tą łatką i nigdy jej nie komentował. Sama na początku myślałam, że może on rzeczywiście taki jest, jednak gdy zagłębiałam się w lekturę, zaczęłam się dowiadywać już, o co chodzi. Czasami plotki mogą człowiekowi wyrządzić ogromną krzywdę. Łykanie ich jak pelikany, są najgorsze. Przykre jest to, że ludzie dają się tak łatwo omamić i tańczyć jak inni im zagrają. Nawet nie widzą tego, że są wykorzystywane, a za plecami wyśmiewane. Huntera bardzo polubiłam, bo on niczego nie udawał, był prawdziwy i mówił to, co myślał. To szlachetny i bardzo mądry młody chłopak. Z postaci drugoplanowych bardzo polubiłam Stevie, ta dziewczyna jest świetna, śmieszna i zawsze prawdę ci powie J Chemia pomiędzy naszymi głównymi postaciami, była naprawdę namacalna, że ja sama to odczuwałam. Przyciągało ich do siebie, ale z tyłu głowy ciągle mieli słowa, że nie mogą tego zrobić. A nienawidziłam rodziców Huntera, którzy byli zwykłymi bydlakami.

Co do stylu autorki, to jest lekki i spójny, dzięki czemu fajnie mi się tę opowieść czytało. Autorka wymyśliła bardzo ciekawą fabułę, która naprawdę chwyta za serce. Zawiera w sobie przesłanie i mam nadzieję, że bez problemu je wyłapiecie. Tę książkę zaliczam do gatunku Young Adult, ale nawet ja taka osiemnastka plus vat dobrze się przy niej bawiłam. Jedyne, co mi zabrakło, to punkt widzenia Huntera. Szkoda, że autorka nie postawiła na narrację dwutorową. Przez to czuję trochę niedosyt, ponieważ nie mogłam poznać, odczuć Huntera, który był tu bardzo ważną postacią. Mam jeszcze takie małe zastrzeżenie, a było nim ilość literówek. Niestety było ich sporo w tekście. Na początku nie zwracałam na nie uwagi, jednak w pewnym momencie, zaczynało mi to już przeszkadzać.

Reasumując „The boy she hates” to opowieść niebanalna i emocjonalna, pokazująca, że życie jest przewrotne i z idealnego może w jednej chwili się zmienić. Młodzi ludzie, a już doświadczyli czegoś, co zostanie z nimi do końca życia. W tej historii znajdziecie tajemnice, niedomówienia, pomówienia, brak więzi z rodzicami (których swoją drogą, jakbym złapała, to wsadziła ich głowy między drzwi a framugę i tak ich trzaskała, aż by rozum im wrócił), przyjaźń, nowe postanowienia i miłość. Ja już teraz z niecierpliwością czekam na drugi tom i dalszą opowieść Jaymerson oraz Huntera. Mam nadzieję, że długo nie będziemy musieli  na nią czekać. Szczerze polecam, bo myślę, że może Wam się ta lektura spodobać. Oceniam ją 8/10.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe Zagraniczne. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...