Anna Wolf - „Ring 2”
Po koszmarnym postrzale Bruno Salt
przestał istnieć, ale dzięki FBI narodził się jako nowy
człowiek.
Wszystko wskazuje na to, że plan federalnych się
powiódł. Były bokser od kilku lat prowadzi klub bokserski, do
którego trafia ciemnowłosa i skryta Harper. Jest tam jedyną
kobietą, do tego piękną, od razu więc wpada mężczyźnie w oko.
Nikt nie wie, że Harper skrywa pewną niebezpieczną tajemnicę,
która zagraża nie tylko jej życiu. Z czasem okazuje się, że nie
wszystko jest takie, na jakie wygląda, a jej relacje z bokserem
komplikują się jeszcze bardziej. Żadne z nich nie przypuszcza, że
prócz boksu i wzajemnego przyciągania do siebie, połączy ich coś
więcej. Coś, przed czym oboje uciekają, kiedy uczucie między nimi
zaczyna kiełkować.
Czy będą w stanie pokonać
przeciwnika?
Czy może rzucą ręcznik na ring?
Kolejna
książka Anny Wolf, którą miałam okazję przeczytać i kolejny
raz się nie zawiodłam. Ta część jest zdecydowanie lepsza niż
jej poprzedniczka, przyniosła mi dużo wiele wrażeń. Bohaterowie
byli lepiej wykreowani, Alice i Carter z pierwszego tomu, podobali mi
się tak średnio, natomiast Harper była taka życiowa, normalna,
taka jak większość z nas, dzięki czemu od razu zdobyła moją
sympatię. Jeśli chodzi o Bruna, to był cudowny, spokojny,
opanowany, opiekuńczy, ale kiedy trzeba, pokazywał swoje drugie,
bardziej brutalne oblicze, chociaż nie będę ukrywała, że w
pierwszym tomie troszkę inne miałam o nim zdanie i działał mi na
nerwy. Podobało mi się przyciąganie tej dwójki i to jak rodziło
się pomiędzy nimi uczucie, fajnie, że nie było to rach-ciach i
już wielka miłość z fajerwerkami, ale budowało się to dość
stopniowo. Cała fabuła była dobrze przemyślana i dopracowana,
dzięki czemu spędziłam miło wieczór przy tej książce, niestety
po raz kolejny, pojawiła się tu znienawidzona przeze mnie narracja
trzecioosobowa, no, ale przymknęłam na to oko. Podczas czytania
towarzyszyło mi mnóstwo emocji, które zmieniały się w
zastraszającym tempie, złość, radość, irytacja, zaskoczenie,
ciężko mi tak naprawdę było za nimi nadążyć. Ale nie myślcie
sobie, że jest to słodka opowieść, bo jak to w książkach
autorki bywa, bohaterowie musieli też pokonać dość wyboistą
drogę, jednak czy udało im się zaznać szczęścia i spokoju, oraz
pokonać skrywane w nich demony? Musicie dowiedzieć się sami.
Nie będę pisała nic więcej, bo każdy, kto przeczytał
chociaż jedną książkę autorki, wie, jaki ma ona styl. Ja bawiłam
się przy tej opowieści świetnie i na pewno w przyszłości do niej
powrócę, was gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę historię,
jestem pewna, że spędzicie przy niej równie miło czas co ja. Z
niecierpliwością wyczekuję kolejnych powieści autorki. Opowieści
Bruna i Harper daję 7/10.
Paula
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Grzesznym Książkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz