piątek, 21 października 2022

 Mariana Zapata - „Wielki mur z Winnipeg i ja”
[Patronat medialny]


Vanessa Mazur jest przekonana, że podjęła słuszną decyzję. Nie powinna mieć absolutnie żadnych wątpliwości. W końcu bycie asystentką, a w praktyce służącą i kucharką, słynnego Aidena Gravesa miało być tylko tymczasowe. Facet znany na boisku jako Wielki Mur z Winnipeg jeszcze co prawda nie wie, co go czeka, ale Vanessa jest już pewna, że nie zostanie przy boku Aidena.

Są rzeczy, których Vanessa naprawdę nienawidzi w tej pracy, a najbardziej nie cierpi zmian planów. To frustruje ją do granic możliwości. I oczywiście sam humorzasty, gburowaty Aiden. Na szczęście już zaoszczędziła wystarczającą ilość pieniędzy, aby móc odejść.

Jednak kiedy mężczyzna przychodzi do niej i błaga, aby wróciła, Vanessa stwierdza, że wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie tego. W końcu Wielki Mur z Winnipeg przez cały czas ich współpracy nie potrafił jej odpowiedzieć „Dzień dobry”, a nagle ośmiela się prosić ją o coś takiego.

Niestety ten facet nigdy nie spotkał się z odmową.  



Mariana Zapata ogłoszona jest „Mistrzynią slow – burn romance”, przyznam się szczerze, że nie przepadam, w książkach, jak relacja między bohaterami długo się rozwija, jednak słyszałam o jej historiach dużo pozytywnych opinii, dlatego postanowiłam dać jej szansę. Gdy zaczęłam czytać tę opowieść, początkowo przeraziła mnie ilość opisów, ale im zagłębiałam się dalej, tym czytałam coraz szybciej i szybciej i chciałam jak najszybciej skończyć tę historię. Nie jest to krótka lekturka, bo ma ponad 500 stron, ale przeczytałam ją bardzo szybko. Jestem tą książką zachwycona, bawiłam się przy niej świetnie i pragnęłam, aby chwile z tymi bohaterami trwały jak najdłużej. Odczuwałam podczas czytania mnóstwo emocji, jedynie co, zabrakło mi tu rozdziałów z punktu widzenia Aidena, ponieważ bardzo chciałam dowiedzieć się, co siedzi w jego głowie, o czym myśli, jakie są jego emocje i czego pragnie, a w tym przypadku pozostaje mi tylko się domyślać. Cała relacja pomiędzy bohaterami, pomimo tego, że rozwijała się dość długo i byli oni skryci, podobała mi się, ponieważ było czuć, że jest to coś prawdziwego. Fabuła była przemyślana i fajnie poprowadzona, autorka doskonale wie, jak zachęcać czytelnika do poznania zakończenia i nawet, że jest to dość spore tomisko, ani przez chwilę się przy nim nie nudziłam, wręcz przeciwnie, bawiłam się wyśmienicie, a gdy dotarłam do zakończenia, to pojawiło się w mojej głowie pytanie, ale jak to już koniec? Bohaterowie i wszystkie wydarzenia w tej opowieści były tak poprowadzone, że cały czas była pobudzana moja ciekawość, i w każdym rozdziale było coś, na co reagowałam „o to było bardzo fajne dopełnienie”, nie znalazłam tu nic, co mogłoby być zbędne. Jeżeli chodzi o bohaterów, to początkowo miałam wrażenie, że Aiden będzie typem snoba i gbura, ale bardzo się pomyliłam, był on bardziej osobą ceniącą sobie spokój, ciszę i brak trucicieli w swoim otoczeniu. Natomiast Vanessa przypadła mi do gustu od samego początku, miała anielską cierpliwość, była cudowną pozytywną osobą, której po prostu nie da się nie lubić.

Ja jestem tą historią zachwycona i wiem, że muszę jak najszybciej nadrobić moje czytelnicze zaległości i poznać pozostałą twórczość autorki. Was bardzo gorąco zachęcam do sięgnięcia po historię Van i Aidena, gwarantuję wam, że przypadnie wam ona do gustu. Ja spędziłam z nią bardzo miło czas i z ogromną przyjemnością jeszcze do niej powrócę. Daję jej zdecydowane 9/10.

Psttt... gdybym miała tu dodatkowo punkt widzenia Aidena, byłaby na sto procent 10/10. :)

Paula

Za możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...