Mariana Zapata - „Wielki mur z Winnipeg i ja”
[Patronat medialny]
Są rzeczy, których Vanessa naprawdę nienawidzi w tej pracy, a najbardziej nie cierpi zmian planów. To frustruje ją do granic możliwości. I oczywiście sam humorzasty, gburowaty Aiden. Na szczęście już zaoszczędziła wystarczającą ilość pieniędzy, aby móc odejść.
Jednak kiedy mężczyzna przychodzi do niej i błaga, aby wróciła, Vanessa stwierdza, że wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie tego. W końcu Wielki Mur z Winnipeg przez cały czas ich współpracy nie potrafił jej odpowiedzieć „Dzień dobry”, a nagle ośmiela się prosić ją o coś takiego.
Niestety ten facet nigdy nie spotkał się z odmową.
Mariana
Zapata ogłoszona jest „Mistrzynią slow – burn romance”,
przyznam się szczerze, że nie przepadam, w książkach, jak relacja
między bohaterami długo się rozwija, jednak słyszałam o jej
historiach dużo pozytywnych opinii, dlatego postanowiłam dać jej
szansę. Gdy zaczęłam czytać tę opowieść, początkowo
przeraziła mnie ilość opisów, ale im zagłębiałam się dalej,
tym czytałam coraz szybciej i szybciej i chciałam jak najszybciej
skończyć tę historię. Nie jest to krótka lekturka, bo ma ponad
500 stron, ale przeczytałam ją bardzo szybko. Jestem tą książką
zachwycona, bawiłam się przy niej świetnie i pragnęłam, aby
chwile z tymi bohaterami trwały jak najdłużej. Odczuwałam podczas
czytania mnóstwo emocji, jedynie co, zabrakło mi tu rozdziałów z
punktu widzenia Aidena, ponieważ bardzo chciałam dowiedzieć się,
co siedzi w jego głowie, o czym myśli, jakie są jego emocje i
czego pragnie, a w tym przypadku pozostaje mi tylko się domyślać.
Cała relacja pomiędzy bohaterami, pomimo tego, że rozwijała się
dość długo i byli oni skryci, podobała mi się, ponieważ było
czuć, że jest to coś prawdziwego. Fabuła była przemyślana i
fajnie poprowadzona, autorka doskonale wie, jak zachęcać czytelnika
do poznania zakończenia i nawet, że jest to dość spore tomisko,
ani przez chwilę się przy nim nie nudziłam, wręcz przeciwnie,
bawiłam się wyśmienicie, a gdy dotarłam do zakończenia, to
pojawiło się w mojej głowie pytanie, ale jak to już koniec?
Bohaterowie i wszystkie wydarzenia w tej opowieści były tak
poprowadzone, że cały czas była pobudzana moja ciekawość, i w
każdym rozdziale było coś, na co reagowałam „o to było bardzo
fajne dopełnienie”, nie znalazłam tu nic, co mogłoby być
zbędne. Jeżeli chodzi o bohaterów, to początkowo miałam
wrażenie, że Aiden będzie typem snoba i gbura, ale bardzo się
pomyliłam, był on bardziej osobą ceniącą sobie spokój, ciszę i
brak trucicieli w swoim otoczeniu. Natomiast Vanessa przypadła mi do
gustu od samego początku, miała anielską cierpliwość, była
cudowną pozytywną osobą, której po prostu nie da się nie lubić.
Ja jestem tą historią zachwycona i wiem, że muszę jak
najszybciej nadrobić moje czytelnicze zaległości i poznać
pozostałą twórczość autorki. Was bardzo gorąco zachęcam do
sięgnięcia po historię Van i Aidena, gwarantuję wam, że
przypadnie wam ona do gustu. Ja spędziłam z nią bardzo miło czas
i z ogromną przyjemnością jeszcze do niej powrócę. Daję jej
zdecydowane 9/10.
Psttt... gdybym miała tu dodatkowo punkt
widzenia Aidena, byłaby na sto procent 10/10. :)
Paula
Za
możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz