poniedziałek, 15 czerwca 2020



Kinga Litkowiec
“Miasto mafii”
[Patronat medialny]


“Mieszkam w małym miasteczku w pobliżu Nowego Jorku, w miejscu, które nie bez powodu zostało nazwane miastem mafii.” 
To oni tutaj rządzą!
Dwudziestotrzyletnia Emma Greene odnajduje swoje miejsce w małym mieście niedaleko Nowego Jorku. Wydaje się, że kobieta może w końcu zacząć szczęśliwy rozdział swojego życia, jednak nagle w miasteczku, które miało być jej ostoją, władzę przejmuje mafia.
Wielu mieszkańców postanawia się wyprowadzić, ponieważ nie wytrzymuje napięcia związanego z przybyciem niechcianych gości. Emma nie zamierza tego robić, wręcz przeciwnie. Nowi sąsiedzi niezwykle ją interesują, wręcz fascynują. I bacznie im się przygląda.
Myślała, że to ona obserwuje ich, ale bardzo się myliła. Oni od dawna mają ją na oku, szczególnie ich szef, Arthur Rossi. Kiedy Emma staje się świadkiem mafijnych gierek, Arthur w końcu będzie miał pretekst, aby się do niej zbliżyć.
Mogła uciec.
Miała wybór.
On jej na to pozwolił.
Ale tego nie zrobiła.
“Robi kilka kroków i nagle jest tuż za mną. Pochyla się, a ja niemal mdleję, gdy czuję zapach jego perfum. Dłonią odgarnia mi włosy, a jego szept sprawia, że moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze.” 
Na wstępie wspomnę, że znam autorkę i jej twórczość, ale to moje pierwsze spotkanie z jej książką w papierze. Byłam bardzo ciekawa pozycji, a zarazem debiutu, który postanowiła wydać w Wydawnictwie NieZwykłym. Pamiętam, że Kinga kiedyś wysłała nam kilka rozdziałów “Miasta mafii” i wówczas wtedy byłam bardzo ciekawa, jak potoczy się dalsza historia Arthura i Emmy. Oczywiście tajemnicą nie jest, że bardzo lubię wątek mafijny w książkach i uważam, że autorka podołała w pewnym stopniu zadaniu, chociaż dalej nie dostałam tej mojej wymarzonej mafii i chyba muszę sobie ją sama napisać :D :D :D
W “Mieście mafii” Kinga zabiera nas do miasteczka, które w pewien sposób zostało przejęte przez trzech braci Arthura, Ethana i Lucasa. Emma myślała, że w tym miasteczku niedaleko Nowego Jorku w końcu będzie mogła zacząć szczęśliwy i spokojny rozdział w swoim życiu, jednak tak się nie stało. Kobieta interesowała się nowymi sąsiadami i przyciągnęła uwagę najstarszego z braci. A jeśli bracia Rossi czegoś pragną, to sobie biorą, nie pytając o zgodę. 

Czy Arthur na poważnie interesuje się Emmą?
A może szuka kolejnej łóżkowej zabaweczki?

Książka według mnie jest napisana fajnie, bardzo szybko ją przeczytałam i w ogóle się nie nudziłam. Kartki przelatywały mi między palcami w mgnieniu oka i nim się obejrzałam, przeszłam do ostatniej strony. Jednak muszę powiedzieć, że główna bohaterka grała mi na nerwach. Niby ją rozumiałam, ale z drugiej strony była naprawdę irytująca, już chyba bardziej wolę jej przyjaciółkę Olivię. Co do Arthura, to uważam, że został fajnie wykreowany, jak na bosa mafii przystało. Arogancki, władczy, rozkazujący, ale też w pewien sposób był dobry i posiadał serce. Nie mógł zdradzić Emmie wielu rzeczy, ale to normalne, kiedy jest się taką grubą rybą, a ona była strasznie dociekliwa. Były też momenty, kiedy miałam mu ochotę obić buźkę, ale trochę szkoda, żeby ideał miał jakieś wady fabryczne :D
Postacie drugoplanowe świetnie się wpasowały w całą historię, dodając jej uroku. Kinga ma fajny styl pisania, bo jest lekki i spójny, ale wiem, że potrafi to robić jeszcze lepiej, bo już poznałam jej kilka tekstów, które są fantastyczne. Myślę, że fabuła, jak i akcja były dobrze poprowadzone, aczkolwiek pod koniec było odrobinkę za słodko, ale może ta słodycz akurat pasuje. W tej pozycji znajdziecie kilka scen seksu, sporo dialogów, dwutorowa narracja, jednak było za mało tych z punktu widzenia Arthura.
Mimo kilku potknięć Kindze udało się dobrze wybrnąć z sytuacji i nie rozumiem, czemu ta książka jest tak nisko oceniona, ale jak to się mówi, nie każdemu się dogodzi.
Oczywiście czekam na historię Ethana oraz najmłodszego z braci Lucasa, który twierdzi, że nigdy się z nikim nie zwiąże.

Reasumując “Miasto mafii” jest debiutem Kingi Litkowiec, który uważam za udany. Mnie się książka podobała, bo nie musiałam się główkować, o co może chodzić autorce. Ta pozycja była dla mnie odskocznią od codzienności, która mi zapewniła kilka chwil relaksu.
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia książki patronatem medialnym dziękuję autorce Kindze Litkowiec oraz Wydawnictwu NieZwykłemu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...