czwartek, 11 lipca 2019


Meg Adams 
“Architektura uczuć”


Opis z okładki:

Kiedy David Arnaud, światowej sławy architekt, przyjeżdża do Polski, aby zrealizować prestiżowy projekt, nawet nie podejrzewa, że ta wizyta na zawsze odmieni jego życie. Niezdolny do miłości i nieskory do kompromisów mężczyzna zostaje zmuszony do współpracy z odważną i zadziorną Oliwią. Początkowa niechęć przeradza się w zmysłową grę o dominację, nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. David jednak skrywa tajemnicę, która może sprowadzić na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Wplątany przez przyjaciela w brudne porachunki, nieświadomie stawia na szali życie zarówno swoje, jak i Oliwii.

Czy dwie skrzywdzone dusze będą w stanie pokonać przeciwności losu?
A może skrywane sekrety sprawią, że wszystko runie niczym domek z kart?

“- Cholera, nie chciałem cię w to mieszać, ale nikt inny nie będzie mi w stanie pomóc - szepnął konspiracyjnie, nachylając się w moją stronę. - Zadarłem z nieciekawymi ludźmi. - Rozglądając się nerwowo, ściszył głos. - Więcej nie musisz wiedzieć, tak będzie lepiej. Musisz tylko coś dla mnie zrobić. Tylko ty...tylko ty”.

Meg Adams to mama słodkiego szkraba i żona cierpliwego męża. Kocha romanse, fantastykę i dobre kryminały. Przygodę z pisaniem rozpoczęła w 2014 roku, a w 2018 zadebiutowała w antologii wydanej przez grupę Ailes opowiadaniem Symfonia znaków. “Architektura uczuć” jest jej debiutancką powieścią. 

Przyznam się szczerze, że kiedy zauważyłam w zapowiedziach oraz na różnych grupach czytelniczych “Architekturę uczuć”, byłam bardzo ciekawa tej pozycji. Do tego autorka, co jakiś czas raczyła nas czytelników cytatami i coraz bardziej chciałam ją przeczytać, jednak muszę z przykrością stwierdzić, że ta opowieść nie spełniła moich oczekiwań. Spodziewałam się totalnego rollercoastera emocjonalnego, a otrzymałam rozwydrzonych bohaterów i mało akcji. Mamy tu dwójkę młodych osób, dwóch architektów, jeden światowej sławy i z renomą, a drugi kobieta, która jest mniej znana i najbardziej irytująca z postaci, z jaką przyszło mi się zetknąć w ostatnim czasie. Nie przeczę, bo autorka miała tam jakiś pomysł na fabułę, ponieważ wplotła w książce oprócz romansu kryminał, aczkolwiek czegoś mi tu zabrakło i całą przyjemność z czytania psuła mi Oliwia, której nie mogłam zdzierżyć. Co, mi się podobało w tej pozycji, moglibyście się mnie zapytać, to na to pytanie odpowiedziałabym, że opisy miejsc, w których się kompletnie zakochałam. Język, jakim pisze Meg, jest lekki, spójny i opisowy, jednakże nie potrafiła mnie wciągnąć w tę historię na 100%. Przez pierwszą połowę książki się wynudziłam, bo było tam zero akcji, ale w drugiej coś już się tam działo. Nie wiem, czy autorka zrobiła tak specjalnie, czy po prostu nie miała pomysłu, jak rozwinąć akcję. Przykro mi, ale niestety nie czułam żadnej więzi z tą opowieścią i z bohaterami. Widziałam, że “Architektura uczuć” zebrała wiele pozytywnych recenzji i bardzo mnie to cieszy, że innym przypadła do gustu. Mam nadzieję, że autorka się na mnie nie pogniewa za to, że moja opinia nie jest pochlebna, ale moja ocena ma być szczera, tak? Więc taką dokładnie ode mnie otrzymujecie, to są moje własne odczucia i tylko moje, kto wie, może wam się akurat spodobać ta historia, bo ile jest ludzi na świecie, to tyle będzie opinii :)
Szkoda naprawdę, że autorka nie pociągnęła jakoś fajnie tej fabuły, bo jest w tej książce ogromny potencjał, który trzeba dopracować. Bohaterzy matko święta są mało charyzmatyczni, byli charakterni, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu, jestem kompletnie na NIE w przypadku Oliwii (Meg proszę, weź ją zmień), która jest pyskata, rozkapryszona, wiecznie niezadowolona i działająca na nerwy. Tej jej odzywki mnie drażniły do tego stopnia, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno i nawet po nią nie wracać. Dawid to sławny pan architekt, arogancki, dumny, nie wierzy w miłość, nie daje sobie w kaszę dmuchać, i do tego jest przystojny. Jego postać odrobinkę lubiłam.

“Nie potrzebowałem bliskości ani miłości. Uczucia były dla głupców i słabeuszy, o czym już kiedyś przekonałem się na własnej skórze”.

Podsumowując “Architektura uczuć” nie jest w pełni udanym debiutem Meg Adams, szkoda, ale wierzę, że z książki na książkę będzie jej się poprawiał warsztat pisarski, który jest dobry, aczkolwiek musi popracować troszkę bardziej nad akcją, fabułą i postaciami, między którymi niestety nie czuło się chemii i wzajemnego przyciągania. Jednak nie będę się zrażać do jej twórczości tą jedną pozycją, bo na pewno, jeśli w przyszłości wyda kolejną książkę, to zdecydowanie ją przeczytam :)

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.

Wydawnictwo NieZwykłe

4 komentarze:

  1. Raczej po nią nie sięgnę skoro to nie jest do końca udany debiut.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co o niej mysleć, najgorsze jest to,że nie raz jest sporo swietnych cytatów, super reklama, a książka słaba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda, że niektóre książki po cytatach wydają się świetne. Co do Architektury, to uważam, że każdy sam się powinien przekonać jaka jest książka. Mi się akurat nie spodobała, ale innym może przypaść do gustu.

      Usuń

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...