poniedziałek, 15 lipca 2019


Camille Gale
“Indygo”


“Czasem wystarczą sekundy, by stwierdzić, że chcesz kogoś w swoich życiu”. 
   
Skye Evans to trzydziestoletnia rozwódka, która prowadzi własne biuro nieruchomości. Wiedzie uporządkowane i nieco nudne życie do dnia, w którym do jej biura wkracza przystojny Daniel Norton, który jak się później okazuje, jest wilkołakiem. Pracując dla mężczyzny, Skye pakuje się w tarapaty, gdy na jaw wychodzi, że wcale nie jest zwykłym człowiekiem i posiada moc indygo, dzięki, której jest odporna na hipnozę wampirów. By chronić kobietę przed krwiopijcami, wataha wilkołaków wraz z Danielem przyjmuje ją pod swoją ochronę. Tymczasem odkrycie specyficznych zdolności indygo staje się dla Skye dopiero początkiem problemów, zwłaszcza gdy okazuje się, że między nią a Danielem rodzi się uczucie, które nie wszystkim jest na rękę.

W jakie tarapaty wpadnie Skye?
Czy wampiry ją dopadną?
Kto będzie próbował zaszkodzić Skye i Danielowi? 
       
Camille Gale to Polka pisząca pod pseudonimem. Zakochana w książkach z gatunku paranormal romance/urban fantasy. Miłośniczka wilków i ich fantastycznej postaci - wilkołaków. Książkoholiczka i rockowa dusza. 

Z wątkiem wilkołaków, jak i wampirów miałam już okazję się spotkać w twórczości Stephenie Meyer “Zmierzch”. Już w tamtej chwili spodobał mi się gatunek paranormal romance i urban fantasy, aczkolwiek jakoś nie ciągnęło mnie nie wiadomo jak bardzo, do czytania innych książek z tych gatunków. Jednak, kiedy autorka zaproponowała nam egzemplarz do recenzji, to od razu wiedziałam, że muszę “Indygo” przeczytać i sprawdzić, czy będzie to coś podobnego do “Zmierzchu”. Troszkę widziałam tam podobieństwa, ale stwierdzam, że jak najbardziej debiut autorki jest udany. Przy tej książce się ani odrobinę nie nudziłam i nie przeczytałam jej, tylko ją pożarłam w jeden dzień, ponieważ Pani Gale na 100% wciągnęła mnie w świat przez siebie wykreowany. Pisze językiem nieskomplikowanym, dzięki któremu nie miało się ochoty tej książki odłożyć, chociażby na sekundę, ale mam jedno małe “ale”, do którego się muszę przyczepić, a mianowicie chodzi mi o słowo “nieludzie”. Strasznie mnie ono drażniło i wierzę, że można to było czymś innym zastąpić np. typowym określeniem “istoty”, “wilk”, “wilkołak”, “wampir”, czy “krwiopijca”, jak dla mnie słowo “nieludzie” jakoś tu nie pasowało, ale to tylko taki jeden mały minusik. Bohaterzy zostali świetnie wykreowani, byli charyzmatyczni, słodcy, czasami nieznośni, ale mi się to podobało, nie biła od nich sztuczność, co jest zdecydowanie dużym plusem. Lubiłam całą watahę oprócz Tashy, a dlaczego? Tego dowiecie się, czytając. Każda z postaci, która się przewinęła przez całą książkę, była ważna, nie wszystko się kręciło wokół Skye i Daniela, chociaż co do narracji, to był tu tylko punkt widzenia kobiety. Nie będę Wam przybliżała każdego z osobna, bo za dużo by mi zajęło to czasu i oczywiście zdradziłabym Wam za wiele z fabuły, a tego w żadnym razie nie chcę. Daniel uwielbia Skye, ochrania ją jak tylko może, definitywnie darzy ją uczuciem, ale ma pewne zobowiązania i nie może jej się w pełni oddać. Bardzo go polubiłam i sama bym mogła takiego wilkołaka spotkać na swojej drodze :D 
Za to Skye ma powodzenie nie tylko u wilkołaków, ale również i u wampirów, a w szczególności u jednego. Trochę mnie wkurzała, bo miałam wrażenie, że sama nie wiedziała, czego chce.

“Co się ze mną działo? Czy to alkohol sprawiał, że byłam zazdrosna o Tristana? Pragnęłam Daniela, to z nim chciałam spędzić ten wieczór i to jego właśnie w tej chwili mi brakowało, więc dlaczego widok tej dwójki tak bardzo mi doskwierał?”

 W ogóle podobała mi się cała akcja, którą wymyśliła autorka, nie gubiła się w fabule, co jest najważniejsze, lubię takiego typu historie i wiedziałam, że w tą akurat się wciągnę. Rzadko po takie gatunki sięgam, ale na pewno się to zmieni. Autorka w bardzo ciekawy sposób opisywała watahę, wampirów oraz inne paranormalne istoty, wiedziała, kiedy stworzyć podniosły nastrój i akcję, a w którym ją przystopować. Zdecydowanie miło spędziłam czas przy tej opowieści i z niecierpliwością czekam na kontynuację.   

Podsumowując “Indygo” to świetny paranormalny romans z wilkołakami i wampirami w tle, autorka w ciekawy sposób wprowadza nas do świata, gdzie mieszkają i żyją nie tylko ludzie, ale też nadprzyrodzone istoty. Jeśli jesteście fanami gatunku paranormal romance oraz urban fantasy, to ta pozycja jest z pewnością dla Was i musicie po nią koniecznie sięgnąć. Dajcie się porwać autorce w przejażdżkę po niecodziennym świecie.

Kasia

Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce Camille Gale.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...