Kochani już dziś, ma miejsce premiera najnowszej powieści Królowej Dramatów K. N. Haner - "Ring Girl"!! A dzięki temu, że miałyśmy możliwość zostania ambasadorkami tej powieści przygotowałyśmy dla Was niespodziankę, w postaci dwóch pierwszych rozdziałów, które mamy nadzieję zachęcą Was do przeczytania tej powieści!! :)
Runda 1
Słony pot spływał po moim tyłku, a obcisłe legginsy jeszcze bardziej
przylegały do mokrego ciała. Przyśpieszyłam, by zdążyć przebiec na zielonym świetle,
i obiecałam sobie, że tuż za rogiem zrobię przerwę. W słuchawkach cały czas słyszałam
energetyczną muzykę, i to dodawało mi sił. Dobiegłam do wyznaczonego miejsca, ale
czułam, że jeszcze dam radę. Byłam nauczona, by się nie poddawać własnym
słabościom i ograniczeniom ciała. „Twarda z ciebie dziewucha, Eden”. Słowa ojca
dźwięczały mi w głowie, a ja uśmiechnęłam się na myśl o nim, jednak już po chwili
poczułam w sercu ogromną tęsknotę. Wiedziałam przecież, że nie pojadę do domu na
Boże Narodzenie, bo ojciec znowu miał gorszy czas, a ja w takich chwilach nie lubiłam
z nim przebywać. Gdy wpadał w swoje depresyjne stany, był nie do zniesienia.
Marudził, czepiał się i pił. Mogłam zaakceptować wszystko, ale nie to ostatnie. Nie
lubiłam się z nim kłócić, nie miałam prawa głosić mu kazań, a on nie miał prawa mnie
bić. Zdarzyło mu się mnie uderzyć, a to oboje nas niszczyło i zadawało ogromny ból.
Mnie ten fizyczny. Chodziło jednak głównie o to, co działo się wtedy w naszych
umysłach. Doskonale pamiętałam wyraz twarzy ojca, kiedy uderzył mnie po raz
pierwszy. Stało się to, gdy któregoś dnia przyjechałam bez uprzedzenia i zastałam go
w domu wśród butelek po alkoholu. Zrobiłam mu awanturę, że nic go nie obchodzę,
wykrzyczałam, że jest mięczakiem i tchórzem, a jemu zabrakło argumentów. Wtedy
najlepszym argumentem stawała się jego platynowa pięść. Pięść byłego mistrza świata.
Upadłej gwiazdy sportu. Pięść ojca, który nie potrafił mnie kochać tak, jak tego chciał.
Ojciec nigdy nie był cierpliwy, a jego przeszłość nie dawała mu spokoju.
Starałam się go rozumieć, ale byliśmy do siebie zbyt podobni, bym mogła mu jakoś
pomóc. Kochałam go najbardziej na świecie, bo miałam przecież tylko jego. Mama
zmarła, gdy byłam mała, i nawet jej nie pamiętałam. Dręczyły mnie wyrzuty, że
powinnam przy nim być, a nie studiować na drugim końcu kraju, ale… Uciekałam od
niego i przyznawałam się do tego tylko przed samą sobą. Dobre chwile już nie
wystarczały, by wynagrodzić mi te złe, w których moje serce rozpadało się na kawałki.
Nie byłam dzieckiem, któremu lizak czy nowa lalka rekompensowały kolejną kłótnię.
Nie czułam się też dorosła, bo nadal pozostawałam na utrzymaniu ojca. On opłacał
studia, mieszkanie, moje imprezy, nowe kiecki i buty po pięćset dolarów. W tym też
tkwił problem, bo traktowałam go trochę jak bankomat. Nie, nie trochę. Prawda była
taka, że jedyne, czego nam nie brakowało, to pieniądze. W sumie to jemu nie
brakowało, a ja korzystałam z tego bez skrupułów. Wyrzuty sumienia dopadały mnie
w momencie, gdy wiedziałam, że mnie potrzebuje, a ja nie byłam na tyle silna, by
wsiąść w samolot, lecieć do niego i starać się mu pomóc. Czasami dało się z nim
pogadać, ale to zdarzało się bardzo rzadko, gdy pił, a ostatnio robił to codziennie.
Zatrzymałam się, gdy poczułam skurcz w prawej łydce. No dobra, koniec
treningu na dziś – zaalarmowało mnie moje ciało, a ja nie miałam zamiaru się
sprzeciwiać. Przeczekałam skurcz, upiłam kilka łyków wody i zerknęłam na zegarek, by
sprawdzić, ile przebiegłam kilometrów i jakie mam tętno. Uśmiechnęłam się, bo kolejny
raz pobiłam swój rekord. Każdy powód wydawał się dobry, by móc świętować, więc po
powrocie do mieszkania wzięłam szybki prysznic i zadzwoniłam do kilku znajomych ze
studiów z propozycją wyjścia na drinka. Był jednak piątkowy wieczór i wszyscy mieli
już plany, w których mnie nie uwzględniono. Byłam singielką, a to wbrew pozorom
wcale nie ułatwiało sprawy. Unikałam związków jak ognia, bo po prostu uważałam, że
jestem na to za młoda. Jednorazowe przygody nie zdarzały mi się często, bo uważałam
je za przereklamowane. Faceci, seks i poranek po seksie z obcym kolesiem, który na
kacu nie wydawał się już taki fajny jak poprzedniego wieczoru. Nigdy nie zapomnę, jak
ostatnim razem obudziłam się, bo coś lizało mnie po twarzy. Tym czymś okazał się
buldog mojego kochasia, który miętosił w pysku moje stringi. Miałam dystans do takich
spraw, ale powrót do domu przez pół Nowego Jorku bez majtek nie był już taki
zabawny.
Rozejrzałam się po moim mieszkaniu i westchnęłam, bo zanosiło się na to, że
ten piątkowy wieczór spędzę sama na kanapie. Może tego właśnie było mi trzeba? Jeśli
nawet, to wcale nie byłam z tego powodu zadowolona. W geście desperacji już
chciałam zamawiać pizzę, gdy moja komórka zaczęła dzwonić. Uśmiechnęłam się,
widząc, że dzwonił jeden z moich ulubionych kumpli.
– Cześć, Carter! Dzwonisz, by wyciągnąć mnie dziś wieczorem na jakąś
nieziemską imprezę? – zagaiłam wesoło.
Carter był… W sumie nawet nie wiem, kim dokładnie dla mnie był. Spaliśmy
ze sobą raz… No dobra, dwa razy, ale z rzędu, więc traktowałam to jako jednorazowy
wyskok. Potem udało nam się jakoś „dogadać” i teraz po prostu fajnie nam się razem
spędzało czas. Z Carterem można było iść na imprezę, na kręgle i do kina. Potrafił
doradzić, jaką kieckę powinnam włożyć, kiedyś pomógł mi pomalować ściany
w salonie i zdarzyło mi się nawet poznać jego rodziców na jakimś rodzinnym spędzie
z okazji setnych urodzin jego babci. Carter był… Był sobą.
– Eden! – krzyknął do słuchawki. – Wygrałem bilety na mistrzowską galę
boksu i wiem, że jako baba nic nie zakumasz, ale musisz tam ze mną iść! – mówił, a ja
zaczęłam się śmiać. Nikt z moich znajomych w Nowym Jorku nie miał pojęcia, że
jestem córką byłego mistrza świata w tej dyscyplinie. Nikt tak naprawdę mnie nie znał.
– Kiedy ma się odbyć ta gala? – zapytałam, choć doskonale wiedziałam, że
miało to być następnego dnia.
– No jutro! Bilety były wyprzedane od dawna, a ja wygrałem, podając kod,
który miałem na puszce red bulla! – Carter ekscytował się jak małe dziecko.
– Miałeś nie pić tego świństwa!
– Oj, pieprzyć to, Eden! Idziemy tam jutro i nawet nie próbuj się wymigać.
– Dlaczego chcesz iść tam ze mną? – Skrzywiłam się, bo wiedziałam, że cały
taki wieczór myślałabym o ojcu. – Zabierz jakiegoś kumpla, którego to interesuje –
podpowiedziałam mu.
– Ale ja chcę zabrać ciebie. Potem możemy pójść na jakąś…
– Imprezę?
– Miałem na myśli kolację… – wyjaśnił, a ja uniosłam brwi.
– Kolację? – Zaśmiałam się. – Carter, oszalałeś? My i kolacja?
– Co w tym dziwnego? Przyjacielski wieczór: wspólne wyjście na galę boksu,
kolacja, a potem, nie wiem…?
– Coś kombinujesz – wtrąciłam.
– Oj, Eden. Może byśmy negocjowali te zasady? Tak ostatnio o nas myślałem
i…
– O nas? – burknęłam. – Nie ma żadnych nas, Carter, i proszę, nie komplikuj
tego!
– Ale z ciebie zołza!
– A z ciebie typowy facet! Mówiłam ci, że ja nie chcę związku, a jeśli masz
ciśnienie, to przecież nie miałbyś problemu z wyrwaniem jakiejś laski w klubie.
– Nie chcę jakiejś laski, Eden. Mogę wpaść i pogadamy? – zaproponował
nagle.
– Nie… Ja już się kładę spać. – Próbowałam go zbyć. Nie miałam ochoty na
takie rozmowy i… negocjacje.
– Przed chwilą byłaś gotowa iść na nieziemską imprezę. – Teraz to Carter się
zaśmiał.
– Komplikujesz – westchnęłam.
O Boże! Naprawdę nie miałam ochoty na jakieś dziwne podchody.
– Otwórz drzwi – powiedział i w tym samym momencie usłyszałam pukanie.
– Kurwa! Żartujesz sobie ze mnie? – Zerwałam się z sofy i poszłam otworzyć.
W drzwiach stał Carter z torbą jedzenia na wynos, szczęśliwą puszką red bulla
i uśmiechem za milion dolarów. Szlag by go! W dodatku doskonale wiedziałam, jak
skończy się ten wieczór, a gdy mój gość przekroczył próg mieszkania, od razu
zapomniałam na chwilę o wszystkich swoich zasadach, które kiedyś nam narzuciłam.
W tamtej chwili poczułam, że naprawdę go potrzebuję. Byłam przecież tylko
człowiekiem i jak każdy pragnęłam być z kimś blisko. Carter nie był materiałem na
męża. Nie był nawet materiałem na faceta, ale doskonale pamiętałam, że tamtej jednej
nocy i jednego poranka było nam razem naprawdę dobrze. Czy to aż tak źle, że
postanowiłam to powtórzyć?
– Pójdziesz ze mną jutro na tę galę? – zapytał sekundę przed tym, jak zaczął
mnie całować. Objęłam go mocno, a Carter podniósł mnie i przeszedł do kuchni, by tam
zostawić jedzenie.
– Odpowiem ci rano – wyszeptałam i spojrzałam w jego niebieskie oczy, które
błyszczały z pożądania.
Oboje doskonale wiedzieliśmy, że zostanie u mnie do rana. Czy to coś
zmieniało? Tego jeszcze nie wiedziałam, ale nie chciałam analizować sytuacji.
Odłożyłam to na rano, tak samo jak decyzję o tym, czy pójdę z nim na tę galę, czy nie.
Runda 2
Poranki po seksie zazwyczaj wyglądają słabo, ale z Carterem nie było
najgorzej. Nie krępowałam się przemknąć przy nim nago do łazienki czy chodzić po
mieszkaniu w samej koszulce i majtkach. On też raczej nie miał problemu z tym, co się
wydarzyło, i czuł się u mnie jak w domu. Właśnie kończył robić śniadanie, gdy ja
sprawdzałam pocztę na swoim laptopie. Wyrzuciłam mnóstwo spamu, zerknęłam
w plan zajęć na następny tydzień i już miałam zabierać się do jedzenia, gdy dostałam
nową wiadomość od ojca. Ostatnio często kontaktowaliśmy się w taki sposób, bo
rozmowy telefoniczne bywały niezręczne i męczące. Uśmiechnęłam się, bo e-mail
zatytułowany był:
ZAPROSZENIE.
Data: 6 grudnia 2016
Temat: ZAPROSZENIE
Nadawca: David McGregor
Odbiorca: Eden Turner
Eden,
wiem, że tego nie cierpisz, ale dostałem zaproszenie na Galę Mistrzów,
a doskonale wiesz, że nie przylecę teraz do NY. Wiem też, że Ty też wiesz, że odbywa
się ona właśnie dziś, i chciałbym, żebyś poszła tam i dobrze się bawiła. Zrób to dla
mnie.
PS W załączniku plik z zaproszeniem. Uprzedziłem organizatora, że zjawisz
się tam z osobą towarzyszącą. Uszczęśliw swoją obecnością jakiegoś kolesia, który i tak
nie jest Ciebie wart.
PS2 Przyjedziesz na święta?
Skończyłam czytać e-mail i zerknęłam dyskretnie na Cartera, który właśnie
kończył nakładać sobie śniadanie. Nie dość, że nie miałam ochoty iść z nim na galę, to
wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie, bo ojciec oddał mi VIP-owskie miejsca
właśnie na tę imprezę. Westchnęłam cicho i zamknęłam laptop, a następnie dołączyłam
do mojego gościa.
– Czemu masz taką minę? Stało się coś? – zapytał Carter.
Nie byłam pewna, czy w ogóle powinnam mu o tym mówić, ale doskonale
wiedziałam, że ogromnie się ucieszy z tego wyjścia. W dodatku uświadomiłam sobie,
że chciałam mu sprawić przyjemność. Lubiłam go i wiedziałam, że zasługiwał na
wszystko, co dobre.
– Myślę o tej wieczornej gali i…
– Eden, nawet nie próbuj się wymigać! – Carter przerwał mi i wstał, by podejść
i usiąść na krześle obok mnie. – Przecież to tylko jedno wspólne wyjście.
– Tak samo jak jedna wspólna noc, jedno wspólne śniadanie i…
– Przestań! – Trącił mnie lekko. – Ja niczego nie oczekuję. Nie chcesz
związku? Okej, ale nie odtrącaj mnie. Lubię cię, ty też mnie lubisz i przecież to nic
złego, że będziemy spędzać miło czas.
– Co cię naszło, że nagle próbujesz opuścić strefę przyjaźni? – zapytałam, bo
naprawdę mnie to zastanawiało. Od naszej pierwszej wspólnej nocy minął ponad rok,
a przez ten czas Carter nie robił żadnych podchodów i nic nie wskazywało na to, że
chciał czegoś więcej niż tylko „przyjaźni”. A może to ja czegoś nie dostrzegałam? Sama
nie byłam pewna.
– Nie próbuję jej opuścić, bo nigdy w niej nie byliśmy, Eden. My się nie
przyjaźnimy, nie jesteśmy nawet kumplami, bo przecież spaliśmy ze sobą, i to już trzy
razy.
– Dwa! – przerwałam mu. – Tamtą noc traktuję jako jeden raz! – wyjaśniłam,
a Carter zaczął się śmiać.
Nie podobał mi się kierunek, w jakim zmierzała nasza rozmowa. Chciałam
wstać i uciec na chwilę do łazienki pod pretekstem wzięcia prysznica albo zrobienia
czegokolwiek innego, by na chwilę pobyć sama, ale Carter szybko znalazł się zbyt
blisko, a następnie objął mnie i przyciągnął w swoje ramiona.
– Możemy po prostu ze sobą sypiać, a oprócz tego robić wszystko, co do tej
pory robiliśmy razem – zaproponował i już chciał mnie pocałować, ale zasłoniłam mu
dłonią usta i gwałtownie wstałam.
– Carter, chyba czegoś nie rozumiesz! – burknęłam. – Ja nie chcę mieć
przyjaciela do bzykania, a ty swoim zachowaniem odstraszasz mnie od siebie. Wczoraj
złamałam dla ciebie swoje zasady, bo… bo coś mi odwaliło, ale to nie powinno się
powtórzyć, ponieważ ja nie chcę się angażować i…
– A kto tu mówi o zaangażowaniu? To tylko seks. – Carter się skrzywił, bo
chyba dopiero po chwili dotarło do niego, że mówiłam poważnie.
– Może dla ciebie, ale chyba zapomniałeś, że jestem kobietą, a my, KOBIETY,
traktujemy to nieco inaczej.
– To znaczy jak? – zapytał, jakby naprawdę niczego nie rozumiał.
– Dla mnie seks z tobą to coś więcej niż tylko przyjemność. To bliskość, bo
dajesz mi poczucie bezpieczeństwa, a… – Nagle urwałam w połowie zdania, bo
przyłapałam się na tym, że mówiłam o nim w tak intymny sposób. Skąd w mojej głowie
wzięły się nagle te dziwne myśli? Carter uśmiechnął się tajemniczo i znowu do mnie
podszedł.
– Dla mnie to też jest coś więcej, Eden – odpowiedział i spojrzał mi w oczy. –
Będę szczery, ale obiecaj, że nie uciekniesz przez to, co chcę ci powiedzieć – dodał,
a mój żołądek zacisnął się w supeł.
Kurwa! No chyba nie miał zamiaru zafundować mi jakiegoś wyznania miłości?
Ogarnęło mnie przerażenie, bo nie byłam na to gotowa. Nie chciałam związku. Nie
oczekiwałam, że w ogóle dojdzie do takiej sytuacji. Tak naprawdę bałam się tego
dziwnego uczucia, bo go nie rozumiałam. Miłość była dla mnie przereklamowana,
a ludzie przez nią stawali się inni, bezmyślni, podejmowali nieodpowiednie decyzje,
a potem kończyli ze złamanym sercem. Moje serce miało się całkiem dobrze i nie
miałam zamiaru katować go miłosnymi rozterkami.
– Zastanów się milion razy, zanim powiesz mi coś, czego będziesz żałował –
ostrzegłam go. Minę musiałam mieć naprawdę zabawną, bo Carter znowu zaczął się
śmiać.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że mi na tobie zależy bardziej niż na innych
laskach, a ty zachowujesz się, jakbyś zaraz miała dostać zawału – wyjaśnił.
– Bo właśnie mam zawał! – pisnęłam i odsunęłam się od niego. Doskonale
wiedziałam, do czego to prowadziło. – Nie. Nie! Nie! Carter, nie zależy ci na mnie. –
Pogroziłam mu palcem. – Mnie też nie zależy, a seks więcej się nie powtórzy i… –
Nagle poczułam za plecami kuchenną szafkę i dotarło do mnie, że moje pole manewru
zdecydowanie się zmniejszyło. Carter wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i już stał
naprzeciwko mnie. Był blisko. Za blisko.
– Chciałbym cię znowu zerżnąć, Eden. Wiem, że ty też tego chcesz. – Chwycił
moje dłonie i unieruchomił mi je za plecami, a następnie naparł na mnie.
Poczułam jego gorące ciało i zaczęłam się śmiać. To była reakcja obronna. Nie
bałam się, że Carter może zrobić mi krzywdę, ale wolałam obrócić to w żart i nie
pozwolić na to, by poniosły mnie emocje. Na szczęście Carter był tym typem faceta,
który rozróżniał „nie” od „nie…” w takich sytuacjach, i dotarło do niego, że ja
kompletnie nie miałam ochoty na taką relację. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że go
zawiodłam, ale nie miałam zamiaru się obwiniać. Carter mógł mieć każdą inną laskę, bo
natura hojnie go obdarzyła, i nie chodziło jedynie o dużego fiuta, bo to nie miało
takiego znaczenia… No dobra, może dodawało mu to ze dwa nadprogramowe punkty,
ale on i tak zgarniał pełną dziesiątkę za piękny uśmiech, oczy i ciało sportowca.
I możliwe, że mieliśmy szansę tworzyć fajną parę, ale ja po prostu się bałam, że
w końcu i tak coś się zepsuje, że zaczniemy się razem nudzić, zdradzać, zabraknie żaru,
szacunku, a potem pozostanie tylko nienawiść i pustka. To był mój plan na najbliższe
sto lat. Nie zakochać się. Nie angażować. Korzystać z życia i niczego nie żałować. Na
razie wszystko szło po mojej myśli i nic nie wskazywało na to, że coś pójdzie nie tak.
Nie miałam jednak pojęcia, że na pozór nic nieznaczące epizody z przeszłości mogą
mieć tak ogromny wpływ na moją przyszłość, której byłam kompletnie nieświadoma.
Carter prawie popłakał się ze szczęścia, gdy w końcu zdecydowałam się iść
z nim na galę boksu, a w dodatku przyznałam się, że dostałam w prezencie VIP-owskie
wejściówki. Tak więc resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach do tego wieczoru.
Chciałam się dobrze czuć, więc wybraliśmy się na zakupy, by mieć się w co ubrać, choć
na pewno w szafie znalazłabym coś odpowiedniego na takie wyjście. Był grudzień, ale
nawet mróz nie powstrzymał mnie przed włożeniem krótkiej kiecki z koronki i butów
na obcasie. Moje ciało nadal było opalone po wakacjach na Bali, więc mogłam
eksponować nogi i dekolt, a włosy związałam w wysoki kucyk. Lubiłam ich naturalny
rudawy kolor, dlatego nigdy ich nie farbowałam. Ojciec za każdym razem powtarzał, że
włosy i oczy mam po matce, a ja chyba podświadomie chciałam, by widział ją we mnie.
Nie pamiętałam jej, ale oni bardzo się kochali, mimo że nigdy nie wzięli ślubu. Może
gdyby mama nie zmarła tak wcześnie, to nasze życie wyglądałoby inaczej, ale tego nie
mogłam wiedzieć. Po jej śmierci ojciec nie potrafił związać się na długo z żadną
kobietą, dlatego w naszym życiu nie było już trzeciej osoby, z którą moglibyśmy
stworzyć rodzinę. Ja nie miałam matki, a ojciec nie miał kogoś, z kim mógłby dzielić
swoje troski i zmartwienia. Bywały chwile, że obojgu nam było ogromnie ciężko.
Westchnęłam, bo uświadomiłam sobie, że nastała właśnie kolejna taka chwila.
Potrzebowaliśmy z ojcem pomostu między sobą, kogoś, kto by nas do siebie zbliżał,
łagodził konflikty i scalał rodzinę, bo sami nie potrafiliśmy już zrobić razem kroku
naprzód.
– Ta kiecka jest świetna! – Głos Cartera wyrwał mnie z zamyślenia.
Moje puste spojrzenie wyostrzyło się i zerknęłam na odbicie w lustrze. Stałam
w łazience i chwilę wcześniej skończyłam się malować, ale straciłam kontakt
z rzeczywistością przez swoje dziwne rozważania. Potrząsnęłam głową i wymusiłam
uśmiech. Coś znowu mnie dręczyło, ale jeszcze nie rozgryzłam, co to było.
– Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy? – odpowiedziałam wesoło, by Carter
nie zorientował się, że coś jest nie tak.
Był jednak tak podekscytowany wyjściem, że nawet gdybym płakała, toby nie
zauważył. Chwilę potem zjeżdżaliśmy windą na parter kamienicy, by złapać taksówkę
i jakimś cudem zdążyć na czas w godzinach szczytu. Przed wejściem do hali obiecałam
sobie, że nic nie popsuje mi tego wieczoru. Chciałam odgonić złe myśli i dobrze się
bawić, ale coś w środku podpowiadało mi, że może być ciężko. Może dlatego, że boks
znaczył dla mnie więcej, niż potrafiłam przyznać?
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, ale na szczęście nikt nie zwrócił na mnie
uwagi. Ojciec już dawno wypiął się na życie w świetle fleszy, media raczej nie śledziły
jego prywatnych problemów, a ja miałam święty spokój. Poza tym nie przypominałam
siebie z dawnych lat, bo gdy ojciec zdobywał mistrzostwo za mistrzostwem, ja byłam
dzieckiem, więc teraz mogłam czuć się anonimowa. Carter ekscytował się jak mały
chłopiec, ale ja starałam się udawać niewzruszoną. A tak naprawdę wszystko we mnie
buzowało, ponieważ to był mój świat. Kochałam tę atmosferę, bo w takim środowisku
się wychowałam. Mimo że od wielu lat okłamywałam samą siebie, że nie chcę mieć
z boksem nic wspólnego, to w takich chwilach miłość do tego wszystkiego ożywała we
mnie ze zdwojoną siłą. Poznawałam twarze ludzi, z którymi kiedyś pracował ojciec.
Właśnie przed oczami przemknął mi jego były zawodnik, a zaraz potem następny
i kolejny. Teraz byli to dorośli mężczyźni, a nie nastolatki z talentem do bicia się po
mordach. Tak ojciec nazywał swoich uczniów: „chłopcy z talentem do bicia”. Upiłam
łyk coli, by opanować emocje, i zerknęłam na siedzenie obok, by dowiedzieć się, kto
usiądzie razem z nami. Nie zdążyłam jednak przeczytać nazwiska, bo przede mną
wyrosła nagle potężna sylwetka któregoś z zawodników. Podniosłam wzrok, a cień, jaki
ciało mężczyzny rzucało na mnie, pozwolił mi dostrzec więcej szczegółów. Pierwsze,
na co zwróciłam uwagę, to całe przedramię zabezpieczone specjalnym stabilizatorem.
Zerknęłam wyżej, a wtedy Carter zaczął piszczeć jak napalona nastolatka.
– O ja pierdolę, przecież to „Dante” Johnson! – Aż stanął na baczność, a ja
spojrzałam na niego i się skrzywiłam.
– Tak, to ja, a ty i twoja panna zajęliście moje miejsca – odpowiedział słynny
„Dante” i zerknął na mnie. Na końcu języka miałam: „Cześć, Logan”, ale
uświadomiłam sobie, że on nie mógł mnie pamiętać. Ojciec trenował go przecież
z dziesięć lat temu, gdy ja byłam jeszcze dzieckiem, a on wschodzącą gwiazdą boksu.
– To nasze miejsca, twoje jest obok – odpowiedziałam i również wstałam.
Miałam obcasy, ale poczułam się przy nim malutka. Logan wyrósł na prawdziwego
faceta. Boksera z krwi i kości. Nie byłam pewna, w jakiej wadze startował, bo od dawna
nie śledziłam rankingów. Nie wiedziałam też, że był kontuzjowany, i to chyba dość
poważnie, bo stabilizator sięgał aż do ramienia.
– Nie wyglądasz na mojego byłego trenera – odpowiedział „Dante” i zmierzył
mnie od stóp do głów. Następnie zerknął na siedzenia i wskazał, że na krześle, na
którym chwilę wcześniej siedziałam, było napisane: „David McGregor”. Nie chciałam
się zdradzać przed Carterem, który nie miał pojęcia, kim był mój ojciec, więc
odpowiedziałam:
– Chyba rzeczywiście pomyliłam nasze miejsca, chodź, Carter. – Chwyciłam
mojego towarzysza za dłoń, ale ten nie miał zamiaru odejść. Wpatrywał się
w „Dantego” i chyba zabrakło mu języka w gębie, by poprosić o autograf.
– Ale w sumie jestem sam, więc może się zmieścimy – powiedział nagle
„Dante” i poklepał Cartera po ramieniu. – Jesteście z mediów czy jak? – dodał i usiadł
na swoim miejscu.
Zaskoczył mnie ten obrót sprawy, bo się nie spodziewałam, że „Dante” zjawi
się sam na takiej imprezie. Od czasu do czasu śledziłam poczynania różnych bokserów
i wiedziałam, że jego zawsze otaczał wianuszek kobiet, a oprócz tego od jakiegoś czasu
słynny Logan „Dante” Johnson był zaręczony z jakąś modelką czy inną chudą zdzirą.
– Z mediów? Nie – wydukał Carter.
– Jesteśmy tu przypadkiem – dodałam i chciałam zająć to miejsce, gdzie
wcześniej siedział Carter, by nie siedzieć bezpośrednio obok Logana, ale mój towarzysz
nie zrozumiał moich intencji i usadził dupsko z powrotem na swoim krzesełku.
Spojrzałam na Logana, on spojrzał na mnie, a potem na moje miejsce.
– Nie zmieścisz się? To może na kolana? – zaproponował i uśmiechnął się
szeroko. Po sekundzie puścił do mnie oko. Prawie uwierzyłam, że nie żartował.
– Wcisnę tyłek. Dzięki! – odpowiedziałam i ostrożnie usiadłam pomiędzy
dwoma mężczyznami. Moja sukienka była tak krótka, że pod pupą czułam plastik
krzesełka zamiast materiału, ale zaczęło mi to przeszkadzać dopiero teraz.
Carter wpadł w jakiś trans, bo w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, tylko
rozglądał się, a gdy nagle zobaczył kolejnego zawodnika, wstał i ruszył za tłumem
ludzi, by zdobyć autograf.
– Świetnie… – burknęłam pod nosem i zerknęłam na Logana. Nie wiem, czy
lepiej było, że mnie w ogóle nie poznawał? W sumie jako dziecko rozmawiałam z nim
może ze dwa razy. Miałam przecież dziewięć lat, gdy ojciec go trenował.
Przychodziłam wtedy na ich treningi i z fascynacją przyglądałam się temu, co robili.
Pamiętałam, że Logan był jednym z najzdolniejszych uczniów ojca, ale po aferze
z dopingiem wszystko się popsuło. I wtedy w naszym życiu zapanował jeszcze większy
chaos.
– Chyba nie bawisz się tutaj za dobrze, co? – zagadnął nagle Logan.
Poprawiłam się na krzesełku i znowu na niego spojrzałam.
– Sama nie wiem, a ty? Twoja kontuzja to coś poważnego? – zapytałam
z ciekawości.
– Ja muszę tu być nawet mimo kontuzji, bo tego wymaga ode mnie mój
kontrakt, ale ty chyba chciałaś sprawić radość swojemu facetowi, a on zostawił cię
samą.
– To nie jest… – Urwałam w połowie zdania. Nie musiałam wyjaśniać, że
Carter to nie mój facet. – Co to za kontuzja? – Zmieniłam temat, a Logan się
uśmiechnął.
– Nic poważnego, ale dziękuję za troskę. – Mrugnął do mnie i tym razem to ja
się uśmiechnęłam.
Tak naprawdę miałam z nim tyle wspólnych tematów. Wystarczyło zagadać
o czymkolwiek: o ojcu, treningach, o jego karierze, ale nie chciałam tego robić. Nie
chciałam mieszać teraźniejszości z przeszłością, od której tak usilnie próbowałam się
odciąć.
– Pójdę poszukać mojego towarzysza, zanim wyprowadzą go za
nieodpowiednie zachowanie. – Wskazałam ręką w stronę tłumu, który piszczał z radości
na widok któregoś z zawodników. Wstałam gwałtownie, ale skrzyżowane w kostkach
nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Chciałam zrobić krok i zamiast tego poczułam, że
lecę prosto na twarz. Nawet nie zdążyłam krzyknąć, bo milisekundę później znalazłam
się w ramionach Logana, a potem na jego kolanach.
– Miękkie lądowanie – stwierdził zadowolony, a ja oszołomiona tym, co się
stało, dopiero po chwili poczułam pod pupą jego dłoń, która obciągała mi sukienkę,
bym nie świeciła tyłkiem przed kilkoma tysiącami osób zgromadzonych w hali
i milionami przed telewizorami.
– O cholera, muszę już iść! – pisnęłam, bo flesze już zaczęły błyskać.
– Uratowałem damę z opresji. Czy należy mi się za to jakaś nagroda? – zapytał
Logan. Wyglądał, jakby w ogóle nie obchodziły go te tłumy wokół nas. Jakby miał
gdzieś, że paparazzi jutro zrobią z nas kochanków z pierwszych stron gazet tylko
dlatego, że siedziałam mu przypadkiem na kolanach.
– Nagroda? – Skrzywiłam się i w panice rozglądałam za kolejnym
fotografem. – A możesz jeszcze sprawić, że szybko stąd znikniemy, a potem pomyślę
o jakiejś nagrodzie? – zaproponowałam nagle. Nie wiem, co we mnie, a raczej co w nas
wstąpiło, ale już po chwili wychodziliśmy z Loganem bocznym wyjściem hali. Ledwo
nadążałam za nim na wysokich obcasach, ale nie myślałam o bólu czy odciskach, jakie
rano będą zdobić moje stopy. Kolejny raz pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa.
Czy było w tym coś złego?
– Jedziemy do mnie czy do ciebie? – zapytał Logan, gdy oddaliliśmy się od
hali o jedną przecznicę.
Zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na niego niepewnie.
– Co? – Skrzywiłam się.
– Wyluzuj, żartowałem! – Logan zaczął się śmiać. – Pizza, hot dog,
chińczyk? – proponował, a gdy ja nadal stałam jak wryta, podszedł i ujął delikatnie
moją brodę. – Chciałaś się ulotnić z tej nudnej imprezy, więc spełniłem twoją prośbę,
a teraz proponuję ci coś do jedzenia – wyjaśnił, a ja pokiwałam głową. – Przez resztę
wieczoru masz zamiar milczeć? – Znowu się zaśmiał.
– Nie… Znaczy… Chyba powinnam iść do domu. – Spanikowałam
i odwróciłam się, a następnie chciałam ruszyć przed siebie. Co ja, do cholery,
wyprawiam? – zganiłam się w duchu. Zostawiłam tam Cartera, gadałam z kolesiem,
który nie miał pojęcia, że jestem córką jego byłego trenera, a w dodatku naprawdę
miałam na to ochotę. Chciałam zaszaleć, jakby mało mi było szaleństw z Carterem
w nocy. Tyle że tym razem nie chodziło przecież o seks. Dlaczego miałam odmawiać
sobie spędzenia wieczoru z facetem, który był... No dobra, musiałam przyznać, że
Logan był cholernie przystojny, i w skali dziesiątkowej na pewno bił Cartera
na głowę… Ale tylko dlatego, że był bokserem, a ja… No cóż, uświadomiłam sobie, że
miałam słabość do bokserów, i nie chciałam się temu opierać.
– A czy twoje mieszkanie mieści się na Upper East Side? – zapytał znowu.
– Nie, a co? – Skrzywiłam się, a on wtedy chwycił mnie za rękę i jednym
gestem zatrzymał taksówkę.
– Bo moje tak – wyjaśnił, nim zdążyłam usiąść na tylnym siedzeniu auta.
Logan wsiadł za mną i wyglądał na bardzo zadowolonego.
– I co teraz?
Nie wierzyłam w to, co się działo.
– Ty mi lepiej powiedz, co z moją nagrodą?
– Jaką nagrodą? – Znowu się skrzywiłam.
– Obiecałaś mi nagrodę za uratowanie przed upadkiem i szybką ewakuację
z hali. – Było ciemno, ale oczy Logana błyszczały z rozbawienia.
Doskonale wiedziałam, że on po prostu stroił sobie ze mnie żarty, więc też
postanowiłam sobie z niego pożartować.
– Twoją nagrodę dam ci w twoim mieszkaniu – wypaliłam bezmyślnie, nie
zważając na dwuznaczny sens tych słów. Zapomniałam, że dla facetów, a zwłaszcza
sportowców, słowo jest świętością, a każdej obietnicy należy dotrzymać. Miałam
jednak kilka godzin na obmyślenie nagrody, jaką mogłam dać Loganowi. Wachlarz
możliwości był przecież ogromny, a zabawa w kotka i myszkę zapowiadała się
naprawdę przyjemnie.
Oto moje świadectwo o dobrej pracy wodza Eli Dodoru, który mi pomaga ... Jestem Ann Earnis z Karoliny Północnej w USA. z pomocą tego rzucającego zaklęcia mój mąż, który mnie opuścił przez ostatnie 3 lata, wrócił, w końcu spotkałem tego mężczyznę na blogu zamieszczonym przez jednego z klientów, wyjaśniłem mu wszystko, a on powiedział mi o rzucający zaklęcia, o którym wiedział i dał mi swoją WhatsApp, aby napisał do rzucającego zaklęcia i powiedział mu o moich problemach. W ciągu zaledwie 2 tygodni mój mąż wrócił do mnie. Chcę tylko podziękować temu prawdomównemu i szczeremu rzucającemu czary, proszę pana, wszystko, co mi powiedzieliście, że minęło i dziękuję panu. Proszę, chcę powiedzieć wszystkim, którzy szukają rozwiązania swojego problemu, aby uprzejmie skonsultować się z tym rzucającym zaklęcia, jest prawdziwy, jest potężny i cokolwiek powie rzucający zaklęcie, co się stanie, ponieważ wszystko, co powiedział mi rzucający zaklęcie, przyszło zdać. Możesz się z nim skontaktować: WhatsApp +2349015088017
OdpowiedzUsuńOto moje świadectwo o dobrej pracy wodza Eli Dodoru, który mi pomaga ... Jestem Ann Earnis z Karoliny Północnej w USA. z pomocą tego rzucającego zaklęcia mój mąż, który mnie opuścił przez ostatnie 3 lata, wrócił, w końcu spotkałem tego mężczyznę na blogu zamieszczonym przez jednego z klientów, wyjaśniłem mu wszystko, a on powiedział mi o rzucający zaklęcia, o którym wiedział i dał mi swoją WhatsApp, aby napisał do rzucającego zaklęcia i powiedział mu o moich problemach. W ciągu zaledwie 2 tygodni mój mąż wrócił do mnie. Chcę tylko podziękować temu prawdomównemu i szczeremu rzucającemu czary, proszę pana, wszystko, co mi powiedzieliście, że minęło i dziękuję panu. Proszę, chcę powiedzieć wszystkim, którzy szukają rozwiązania swojego problemu, aby uprzejmie skonsultować się z tym rzucającym zaklęcia, jest prawdziwy, jest potężny i cokolwiek powie rzucający zaklęcie, co się stanie, ponieważ wszystko, co powiedział mi rzucający zaklęcie, przyszło zdać. Możesz się z nim skontaktować: WhatsApp +2349015088017
OdpowiedzUsuń