czwartek, 7 czerwca 2018




 Wiktor Mrok nigdy nie zamierzał zostać pisarzem, jednak zmieniło się to w momencie, gdy na pokładzie samolotu ujrzał piękną, młodą kobietę. Po kilku godzinach zasiadł do komputera i rozpoczął swoją przygodę z pisaniem. Pierwszą wydaną książką tego autora jest „Czerwony parasol”, której ja nie miałam jeszcze okazji przeczytania. Zapoznanie z jego twórczością rozpoczynam od „Małej baletnicy”. W momencie pojawienia się tej książki w zapowiedziach postanowiłam, że muszę ją mieć, tym bardziej, że początek opisu jest niesamowicie intrygujący: „Wstrząsająca – oparta na faktach – opowieść o międzynarodowym skandalu pedofilskim.” Z jednej strony byłam ogromnie ciekawa, z drugiej obawiałam się zawartej wewnątrz treści, do tego jeszcze ta okładka – piękne różowe baletki i garść naboi. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Tak naprawdę są nie do opisania!! Zostałam przez nią wymemłana i wypluta z emocji. Powiem tylko tyle książka jest świetna, jednak nie dla osób o słabych nerwach.

„Dzieci są wybierane na castingach. Tylko dziewczynki. Niektóre pozują do zdjęć uznawanych za tak zwane soft porno, inne, tak jak panna Anastazja, do klasycznie pornograficznych. Zdjęcia i filmy trafiają do sieci. W dwa tysiące czwartym roku Europol we współpracy z ukraińską policją rozwala ten biznes. Po siedmiu latach rekwirują komputery, sprzęt i tak dalej. Oczywiście gówno to daje, bo materiały leżakują w sieci na pierdylionie ukrytych serwerów. Dwóch kolesi trafia do pudła. Ale już wkrótce cieszą się wolnością. Ślad po nich ginie. Żaden z rodziców nie występują przeciw organizatorom całego procederu. A trzeba zaznaczyć, że w tych produkcjach, według różnych szacunków, brało udział od pięciuset do półtora tysiąca dzieci w wieku od pięciu do szesnastu lat. Dzieci nie zeznawały. Dlaczego? Nie wiem. Co do tych zdjęć uznawanych za soft porno jest problem, bo nawet ośmiolatka w lateksie nie podpada pod paragrafy i też generalnie gówno można zrobić. Jak twierdzą niektórzy mądrale, każdy widzi na takich zdjęciach to, co chce widzieć. A że dziewczynki się mizdrzą i robią maślane oczy? Co z tego?”

Akcja książki rozgrywa się we współczesnej Rosji. Opisywana jest historia nadużyć wobec dzieci oraz sposób rozwijania się dziecięcej pornografii. Napisana jest ona z dwóch punktów widzenia – pierwszy zawierające szczegółowe opisy prowadzonego śledztwa przez moskiewską policję, następnie zamieszanych bezpośrednio w ten zakazany biznes osób i sposób jego rozkręcania. Przebieg śledztwa jest opisywany dzień po dniu, dzięki czemu mamy możliwość poznania w jaki sposób i w jakim czasie śledczy odkrywają nowe poszlaki oraz jak sobie z nimi radzą.
  
Początkowo książka, szczerze mówiąc ciągnęła mi się jak przysłowiowe „flaki z olejem” , jednak wraz z rozwojem akcji i pojawiającymi się nowymi tropami, poszlakami bardzo mnie wciągnęła. Samo to, że powieść ta jest oparta na faktach jest głęboko poruszająca wręcz okrutna. Autor pisze w znakomity sposób, językiem prostym, w szczegółowy sposób opisał przebieg śledztwa, a ja po przeczytaniu jej nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak można postępować tak wobec niewinnych dzieci, naprawdę im współczuję, tym wszystkim dziewczynkom, których psychika już nigdy nie będzie taka sama. W głowie natomiast, z każdą kolejną stroną, kłębiło się mnóstwo pytań – i tak naprawdę bez odpowiedzi. Jak można tak postępować z niewinnym dzieckiem? Co Ci ludzie mają w głowach? Co nimi kieruje? Czy oni nie mają sumienia? Przecież to tylko dzieci. Jakim potworem trzeba być aby posunąć się do czegoś takiego. Niektóre z opisywanych scen jak dla mnie były wręcz drastyczne, nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co musiały czuć osoby prowadzące to sprawę i zmuszone tak naprawdę do przeglądania dowodów w owym postępowaniu. Jeżeli jednak chodzi o samo zakończenie książki i całego śledztwa, jest ono jak dla mnie zbyt łaskawe dla tych wszystkich bydlaków. Ciekawa jestem jakie i Wy będziecie mieli zdanie dotyczące tej książki i sedna sprawy.

Mam nadzieję, że tą recenzją zachęciłam Was do przeczytania tej książki, chociaż szczerze mówiąc bardzo ciężko było mi cokolwiek napisać po szoku jaki przeżyłam po skończeniu jej. Jednak bardzo Wam ją polecam, a ja już  planuję w najbliższym czasie przeczytanie pierwszej książki Pana Wiktora Mroza – „Czerwony parasol”, ponieważ bardzo mi się podoba styl pisania tego autora.

Paula





2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...