Brittainy C.
Cherry
„Popołudniowe
sztormy”
Małżeństwo Kennedy Lost się rozpada, a właściwie jej mąż ostatecznie je
kończy i sugeruje kobiecie, że powinna ułożyć sobie życie gdzie indziej.
Załamana i zagubiona Kennedy ucieka do swojej siostry oraz jej męża z nadzieją,
że będzie mogła u nich zamieszkać.
Siostra oferuje jej znacznie więcej. Udostępnia
Kennedy własny domek w uroczym miasteczku Havenbarrow. Dla kobiety to prawdziwy
nowy początek. Niemal natychmiast się przekonuje, że natura i małomiasteczkowy
klimat są dokładnie tym, czego potrzebuje.
Jednak szybko pojawiają się rysy na tym sielskim
obrazku. Pierwszą jest humorzasty, chociaż niewątpliwie bardzo przystojny
facet, który w nieprzyjemny sposób nakazuje Kennedy opuścić teren jego
posiadłości. Drugą stanowią niezwykle namolni mieszkańcy, którzy koniecznie
chcą zajrzeć do domu Kennedy i dowiedzieć się czegoś o jej życiu.
Ale najgorsze są sztormy, które powodują, że
serce Kennedy znowu napełnia się niepokojem. Może się okazać, że ona i Pan
Charakterek mają ze sobą więcej wspólnego, niż sądzą. Sztormy, które lepiej
przeczekać we dwoje.
“Pewnego dnia zdołasz
wyjść z domu i tańczyć w deszczu, jak gdy byłaś młodsza, a ja będę tańczył z
tobą. Ale nie musisz się spieszyć, okej? Możesz zdrowieć powoli. Dochodzenie do
siebie nie ma ram czasowych. Działasz we własnym tempie, poniosę cię, gdy
zawiodą cię nogi. Nie musisz podążać tą drogą sama.”
Wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki.
Słyszałam na temat jej książek wiele pozytywnych opinii i w końcu sama
postanowiłam sprawdzić, o co tyle szumu. Zamówiłam sobie książkę, „Kochając
Pana Danielsa”, żeby ją przeczytać, ale dostałam do recenzji „Popołudniowe
sztormy”, które otwierają cykl Kompas.
Mamy tu przedstawioną historię Kennedy oraz Jaxa. Oboje mają za sobą traumę, z
którą ciężko jest im się pogodzić. Kiedyś jako dzieci się przyjaźnili, ale ta
znajomość nie przetrwała. Po latach spotykają się ponownie, jednak nie są już
tymi beztroskimi nastoletnimi dzieciakami. Życie ich naznaczyło i pozostawiło
ogromną dziurę w sercu. Nie będę Wam za wiele przytaczała z samej fabuły,
ponieważ książka ma tylko 307 stron. Czy podobała mi się ta historia? Myślę, że
tak, ale szału też jakiegoś nie było, a słyszałam, że książki Cherry, są bardzo
emocjonalne. Nie mówię, że w ogólnie nie było tu emocji, bo były, ale jak dla
mnie za mało. Przez pierwsze 80 stron przebrnęłam szybko, ale bez jakiegoś większego
efektu wow, chociaż mąż Kennedy był takim skur...czybykiem łagodnie, mówiąc i
jeśli by mi wypadało, to zdecydowanie opisałabym go inaczej. To bezduszny dziad
jakich mało, podła kanalia i łajza chodząca, która napsuła mi krwi. Później akcja
nabiera całokształtu i zaczynałam współczuć bohaterom. Kennedy to kobieta,
która dostała takiego kopa od życia, że aż dziw, że jako tako po tym wszystkim
się trzyma. Polubiłam ją za jej prawdziwość i dobre serce. Jax już od młodych lat przechodził przez koszmar.
Współczułam mu, bo takie sytuacje, jakie u niego się działy, nie powinny mieć
miejsca, jednak bardzo często takie rzeczy przydarzają się naprawdę L Mimo tego, że był czasami podły i nietowarzyski, to i tak go lubiłam. Po
prostu życie go takim ukształtowało. Pojawia się tu jeszcze jedna osoba
(bohater drugoplanowy), którym jest Connor. Ten chłopak swoimi tekstami mnie po
prostu rozbrajał. Gdy pojawiały się sceny z jego udziałem, od razu miałam
uśmiech na twarzy.
Ogólnie ta opowieść nie jest zła, bo da się ją przeczytać i można bez
problemu spędzić z nią miło czas, jednak jest ona dla mnie pozycją na raz. Raczej
do niej nie wrócę, ale kto wie, bo może mi się odmienić. Nie było u mnie
podczas czytania żadnego elementu zaskoczenia i dużo przewidywałam, co się
wydarzy oprócz końcówki. Zdecydowanie muszę przeczytać jeszcze jakąś książkę od
tej autorki, żeby mieć porównanie i sprawdzić, czy mi się bardziej spodoba.
Język, jakim pisze Cherry, jest lekki i spójny, więc nie trzeba się jakoś
specjalnie wysilać, żeby zrozumieć, co pisarka miała na myśli. Fajnie, że
została w tej lekturze zastosowana narracja dwutorowa, dzięki czemu mogliśmy
poznać historię obu bohaterów. Podobało mi się to, że autorka cofała się w
fabule do przeszłości i co nieco nam pokazała, jak wyglądały stosunki pomiędzy
Jaxem, a Kennedy, gdy mieli po 12/13 lat. Pomimo tego, że prawie przez
większość książki, zabrakło mi dynamiki i postawiłabym na więcej emocji, to
końcówka mi to w pewien sposób wynagrodziła. Polecam Wam tę powieść, bo może
Wam przypaść do gustu i oceniam „Popołudniowe sztormy” 7/10.
Kasia
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz