Simone St. James - „Złamane dusze”
[PATRONAT MEDIALNY]
[PATRONAT MEDIALNY]
Rok 1950 w miejscowości Vermont znajduje się szkoła o nazwie „Idlewild Hall”, do której trafiają dziewczęta, których nikt nie chce – awanturnice, nieślubne lub nad wyraz inteligentne. Plotki w okolicznej miejscowości głoszą, że jest to miejsce nawiedzone. Cztery dziewczynki z owej szkoły połączył przesiąknięty strachem szept. Pewnego dnia jedna z przyjaciółek znika....
Rok
2014 również miejscowość Vermont, dziennikarka Fiona Sheridan za
wszelką cenę chce poznać okoliczności śmierci jej starszej
siostry, której ciało znaleziono w pobliżu ruin Idlewild Hall
dwadzieścia lat wcześniej i choć sprawca został ujęty i
osądzony, kobieta czuje, że za sprawą kryje się całkowicie inna
historia. Okazuje się, że szkoła ma przejść kapitalny remont i
Fiona postanawia napisać artykuł dotyczący tego tajemniczego
miejsca, odkrywając przy tym wstrząsające sekrety tych murów,
które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Choć wiele się
zmieniło, szept pozostał nadal...
„Ponownie
spojrzała za siebie. Przez mgłę mroku dostrzegła długą czarną
spódnicę, wąską talię i wątłe ramiona, zwiewny czarny woal,
który zasłaniał twarz i kołysał się na wietrze. Pod rąbkiem
spódnicy poruszały się niewidoczne stopy. (…)
Zza jej pleców nie dochodził żaden dźwięk, aż nagle...
Zza jej pleców nie dochodził żaden dźwięk, aż nagle...
Mary
Hand nieżywa, ziemia już ją skrywa...
Szybciej,
szybciej. Nie pozwól się jej dogonić.
Przyjaciółką
cię nazywa...
Nie
pozwól jej wejść...”
Jakie
tajemnice skrywają mury Idlewidl Hall?
Co
łączy zniknięcie jednej z dziewczynek w 1950 roku z zabójstwem
Deb – siostry Fiony?
Czy
osoba oskarżona o zabójstwo Deb okaże się niewinną?
Czy
szkoła naprawdę jest nawiedzona?
„-To
nie jest jej miejsce. Ale tam – wskazał głową w stronę Old
Barrons Road i Idlewild – wiele razy widziałem, jak tam chodzi.
Dziewczynka w czarnej sukni i woalu. W 1983 wtedy po raz pierwszy
zobaczyłem ją na własne oczy. Myślałem, że jakiś nastolatek
się wygłupia, przebiera, choć do Halloween było daleko. Kto wie,
co bawi nastolatków...
-Co
panu pokazała?
-To
nie twoja sprawa. Podobnie jak to, co pokazała tobie, nie jest moją.
Poczynania tej dziewczynki są okrutne, są pogwałceniem
wszystkiego, co dobre i słuszne.”
Simone
St. James mieszka w Toronto wraz z mężem i rozpieszczonym kotem.
Zanim zajęła się pisaniem powieści, przez dwanaście lat
pracowała w branży telewizyjnej. Pierwszą powieść o duchach
napisała już w liceum. Moją pierwszą stycznością z twórczością
tej autorki rozpoczynam właśnie od książki pt. „Złamane
dusze”. Nie będę ukrywała, że mroczny, a zarazem bardzo
intrygujący opis praktycznie od samego początku przyciągnął moją
uwagę. Jednak czy tylko na ciekawym opisie się nie skończyło? Czy
książka spełniła moje oczekiwania? Tego dowiecie się, czytając
tę recenzję.
Zacznę
może od stylu oraz sposobie prowadzenia fabuły. Już od pierwszych
stron autorka wywołała u mnie dreszcze, potrafi w niesamowity
sposób zaciekawić czytelnika i dawkować wszystkie informacje, w
każdym rozdziale w takich ilościach, że pozostawia w czytelniku
niedosyt, pozostaje coraz więcej pytań i jeszcze więcej tajemnic,
które chcemy jak najszybciej poznać, rozpala w nas ciekawość.
Fabuła jest spójna i idealnie poprowadzona, a sprawa, która była
do rozwiązania wyjaśnia się dopiero na samym końcu książki.
Czytałam ją z ogromną ciekawością i problemem dla mnie było,
aby odłożyć ją, chociaż na chwilę.
Rozdziały
są podzielone na dwie części, jedna to opisy wydarzeń z roku
2014, opisane z punktu widzenia Fiony, która za wszelką cenę chce
się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się tamtego feralnego
wieczoru, gdy została zamordowana jej siostra Deb. Druga to opisy z
roku 1950 tym razem nie tylko jednej osoby, ale czterech przyjaciółek
Katie, Soni, Cece i Roberty zamieszkujących jeden pokój w
internacie w szkole Idlewild, co w pewien sposób przybliżyło nam
całą historię tego, co się tam wydarzyło. Autorka pozytywnie
mnie zaskoczyła tym, jak mieszała wątki i myliła tropy, raz
naprowadzała czytelnika na jedno i gdy już jesteś pewien „aha,
już wiem, co tam się stało”, ponownie robi zwrot do punktu
wyjścia.
„Złamane
dusze” jest to powieść poruszająca, mroczna i niesamowicie
mrożąca krew w żyłach. Ta historia to połączenie zjawisk
paranormalnych (które ja uwielbiam) z napisanym znakomicie
thrillerem, który powoduje dreszcze już od pierwszych stron.
UPRZEDZAM!! Gdy zaczniecie ją czytać, nie będziecie się mogli
oderwać do późnych godzin nocnych. Ja gorąco Was zachęcam do
zapoznania się z twórczością Pani James.
Pssssttt....
A co Wam pokaże Mary, gdy się z nią spotkacie???
Paula
Za
możliwość przeczytania książki i objęcia patronatem dziękuję
Wydawnictwu NieZwykłe.
Będę musiała dodać tę książkę do swojej listy :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, książka świetna :)
UsuńBardzo ciekawa pozycja, nigdy o niej nie słyszałam, muszę koniecznie coś więcej się o niej dowiedzieć ; )
OdpowiedzUsuńejno.com.pl
Bardzo polecam książka jest znakomita :)
Usuń