czwartek, 10 stycznia 2019

Heidi McLaughlin - "Forever My Girl"

"Rany uleczy tylko czas, który paradoksalnie również przysparza bólu."

Liam i Josie mieli plany na lepsze wspólne życie, a przede wszystkim, by zawsze być razem. Jednak Liam chciał więcej i podjął decyzję o opuszczeniu swojej ukochanej i wyruszeniu w podróż za marzeniami. Po upływie dziesięciu lat w jednej z gazet Liam znajduje artykuł, z którego dowiaduje się o tragicznej śmierci swojego przyjaciela z czasów szkolnych. Po uroczystości pogrzebowej postanawia spotkać się z kobietą, która była dla niego wszystkim i nadal pragnie, aby Josie była jego tym razem już na zawsze.

"Nigdy nie pomyślałabym, że ponownie zobaczę chłopaka, który skradł moje serce i zapomniał je oddać.
Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy chce je odzyskać."

Czy nie jest za późno, aby Liam odzyskał Josie?
Jaka niespodzianka spotka Liama po powrocie do rodzinnego miasta?
Czy kobieta oddała swoje serce innemu mężczyźnie?

"Byłam wtedy przekonana, że naprawdę spędzimy razem całe życie. Wydawało mi się, że nasza miłość była wyjątkowa. Może jakoś przebolałabym, gdyby zakochał się w innej, ale on wyjechał... Powiedział, że się dusił."

Heidi McLaughlin pochodzi z północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, wydała ponad dwadzieścia powieści, które cieszą się ogromną popularnością. Pierwszą wydaną przez autorkę książką jest "Forever My Girl", która ciesząc się dużym uznaniem wśród czytelników, doczekała się ekranizacji. Premiera filmu odbyła się 19 stycznia 2018 roku. Jakie są moje uczucia względem tej książki? Czy naprawdę jest godna uwagi? Uważam, że tak, jest to jedna z tych pozycji, które wzbudziły we mnie ogromne emocje. Niejednokrotnie poruszyła mnie do tego stopnia, że łzy lały się strumieniami i nie byłam w stanie dalej czytać, musiałam odłożyć ją, chociaż na chwilę, co przychodziło mi z ogromnym trudem, ponieważ chciałam poznać tę historię do samego końca jak najszybciej.

Fabuła książki jest napisana tak, że wszystko toczy się swoim idealnym tempem, dobrze ze sobą współgra, żaden z wątków nie jest na siłę wydłużany, ale także nie jest nic przyśpieszane ani ubarwiane. Autorka nie serwuje bohaterom cudownego, sielankowego, usłanego różami życia, wręcz przeciwnie zafundowała im trudności codziennego życia, przeciwności losu, które niejednokrotnie stają na zarówno ich, jak i naszej drodze każdego dnia. Ukazuje tu w idealny sposób emocje bohaterów, gdy znajdują się w przeróżnych sytuacjach takich jak żal po stracie ukochanej osoby / przyjaciela i straconym czasie, którego już nie będzie dane im nadrobić, ból z powodu skrzywdzenia jedynej kobiety na którejkolwiek Liamowi zależało, ale ukazuje też nadzieję na to, że jeszcze nie wszystko jest stracone, a przede wszystkim miłość nieskończoną i nieograniczoną, nawet po upływie wielu lat. Jak mówi przysłowie "stara miłość nie rdzewieje". Autorka pokazuje, że pomimo ogromnie zranionego serca czasami warto dać drugą szansę miłości.

Liam jest bardzo ciekawą postacią, popełnił w swoim życiu masę błędów, chociażby taki, że zostawił ukochaną, aby dążyć do celu i spełnienia marzeń. Marzenia się spełniły, został gwiazdą, jednak serce pozostało tam, gdzie Josie. Podobało mi się jego późniejsze zachowanie, to jak wziął na siebie całkowitą odpowiedzialność za czyny i próby odkupienia i nadrobienia straconego czasu. Natomiast Josie, jej to dopiero współczułam, znalazła się między "młotem a kowadłem" nie dziwię się, że miała problem, aby podjąć właściwą decyzję (a taką właśnie podjęła) z jednej strony były chłopak, którego darzyła niewyobrażalnym uczuciem, a który złamał jej serce wyjeżdżając, by się spełniać i realizować marzenia, nawet nie pytając jej o zdanie czy miałaby chęć z nim pojechać. Z drugiej Nick, który trwał przy niej, gdy najbardziej tego potrzebowała, był bezpieczną przystanią i wsparciem w trudnych chwilach. Chociaż przyznam szczerze, że były momenty, gdzie zachowanie Nicka mnie irytowało, gdy próbował Josie dyrygować i narzucać to, co mu pasowało.

Książka jest pięknie napisana. Jest to historia romantyczna, ale na pewno nie o łatwej miłości. Jako że był to debiut autorki, uważam, że zrobiła kawał dobrej roboty, wydając tę historię i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tomów serii 'Beaumont", ponieważ bardzo polubiłam wszystkich bohaterów i jestem ciekawa ich dalszych losów. A Was serdecznie zachęcam do przeczytania tej książki, uważam, że jest to historia godna poznania.

Polecam

Paula

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

2 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...