środa, 23 maja 2018

Zapraszamy na wywiad z polską autorką Katarzyną Janus, która słynie z książek, tj. “Nigdy nie jest za późno”, “Życie za życie” oraz “Mam na imię Walentyna”, która swoją premierę miała na tegorocznych Warszawskich Targach Książki. “Mam na imię Walentyna” objęłyśmy patronatem medialnym i z tyłu na okładce można również przeczytać naszą rekomendację. 









Na początku witam Panią serdecznie i dziękuję za możliwość przeprowadzenia wywiadu.

1. Pierwszym pytaniem jest: Czym się Pani sugerowała, pisząc Walentynę? 

„Walentyna” zaczęła się od imienia, które gdzieś kiedyś usłyszałam i pomyślałam sobie, że gdyby dać takie „archaiczne” imię młodej dziewczynie, mogłoby być ciekawie. Tak powstał pomysł, a potem książka zaczęła żyć własnym życiem. Pomimo, że imiona nie są zbieżne,  pisząc o Walentynie, miałam przed oczami moją córkę. Nie jest to jednak powieść o niej, one nie mają ze sobą wiele wspólnego, jednak przemyciłam w książce coś z mojej córci. Jakieś drobne gesty, powiedzonka, motywacje…


2. Jak się Pani czuła, kiedy zobaczyła swoją debiutancką powieść? 

Pisząc moją pierwszą powieść, a było to już trzy lata temu, nie myślałam po pierwsze, że uda mi się ją skończyć, a po drugie, że ktoś będzie chciał to wydać. Udało mi się jedno i drugie. Kiedy po raz pierwszy wzięłam ją do ręki, wzruszenie mnie zatkało. A później, kiedy się jeszcze okazało, że ktoś to czyta- to było dopiero szczęście!


3. Akcja Walentyny dzieje się w Polsce, ale także we Włoszech. Dlaczego akurat Włochy?

Kocham Włochy. Wiem, że wszędzie ich pełno- w powieściach, reklamach, zdjęciach. To mi jednak nie przeszkadza. Uwielbiam tam jeździć, na narty zimą, na wypoczynek latem. Mogłabym tam zamieszkać na stałe i zrobiłabym to, gdybym była trochę młodsza. To przepiękny kraj.


4. Opisane przez Panią w Walentynie miejsca są tak realne, że można się poczuć, jakby się było w danym miejscu. Czy odwiedziła Pani, chociażby jedno miejsce zamieszczone w książce? 

 
Byłam w każdym miejscu, które opisałam, podobnie jak w moich poprzednich powieściach. Ponieważ lubię podróżować, co roku wybieram się w nowe, nieznane mi okolice, a potem opisuję to, co widziałam, co mnie zafascynowało. Kiedyś latałam samolotem, w „Życiu za życie” opisałam Amerykę, miejsca, które zwiedzałam. Teraz nie latam, nabawiłam się fobii, z którą nie zamierzam walczyć, więc podróżuję samochodem. W jego zasięgu jest tyle ciekawych krain, że i tak nie starczy mi życia, żeby je wszystkie obejrzeć. Na początku maja byłam w Normandii i wróciłam tak zauroczona tym regionem, że już zaczęłam o niej pisać w mojej kolejnej powieści. W mojej pierwszej książce piszę o wyspie Föhr. W maju 2016 r zwiedzałam wyspę, zaproszona przez moją przyjaciółkę, która tam mieszka na stałe, a w czerwcu tego samego roku zaczęłam pisać. Zresztą, moja przyjaciółka jest jedną z bohaterek tej powieści- to Balbina.


5. Walentyna dużo przechodzi w życiu. Czy jej postać miała być właśnie taka od samego początku? Czy może w trakcie pisania, postanowiła Pani zgotować jej taki los?
 


Początkowo miała to być książka z postacią w stylu Bridget Jones, singielką, która stale pakuje się w jakieś tarapaty, ale los chciał inaczej. Moje postaci żyją własnym życiem, nigdy nie wiem, czym mnie zaskoczą. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego losy Walentyny potoczyły się tak, a nie inaczej. Po prostu- los tak chciał. 






6. Jak to się stało, że Pani córka użyczyła swojej twarzy okładce książki?

Ponieważ pisząc o Walentynie, miałam Jagodę przed oczami, pomyślałam, że chciałabym ją mieć na okładce. Pamiętałam zdjęcie, które zrobił jej mój zięć w Chorwacji, od razu wiedziałam, że to jest to. Nie wiedziałam tylko, czy będzie to możliwe technicznie. No i oczywiście, Jagoda musiała się zgodzić. Powiem szczerze- nie było łatwo!  Dodałam jeszcze do tego zdjęcia Belluno (gdzie toczy się część akcji), zrobione przeze mnie i moja ulubiona graficzka, pani Izabela Surdykowska- Jurek stworzyła tę piękną okładkę. Muszę powiedzieć, że ona także projektowała okładkę do mojej poprzedniej książki „Życie za życie”. Jakby zgadywała moje myśli. Nie poznałam jej osobiście, ale chciałabym podziękować jej serdecznie.


7. Co inspiruje Panią do pisania? Czy są to może jakieś specjalne miejsca, życie codzienne, a może całkiem coś innego?


 Zazwyczaj inspirują mnie zdarzenia dnia codziennego, ale także moje własne przeżycia z przeszłości, zasłyszane gdzieś historie, opowieści moich przyjaciółek. Gdzieś coś usłyszę, zobaczę, sama doświadczę… i pojawia się pomysł. Do tego dochodzą moje podróże- i powieść gotowa!

 Moi znajomi dziwią się, jak znajduję na to czas. A ja im odpowiadam, że jeżeli coś, co robisz, jest dla ciebie przyjemnością, to każdą wolną chwilę jesteś skłonny na to poświęcić. Pisanie jest dla mnie odpoczynkiem, relaksem, ucieczką od codzienności. Jestem lekarzem i w mojej pracy napatrzę się na wiele ludzkich nieszczęść, a moi bohaterowie odrywają mnie od smutnej rzeczywistości. Jak dotąd fundowałam im szczęśliwe zakończenia, chociaż w powieści, którą teraz piszę, chyba tak nie będzie. Chociaż… kto wie? Przecież to oni rządzą.


8. Co daje Pani pisanie i co wpłynęło na to, że zaczęła Pani pisać?


Już w dzieciństwie uciekałam w krainę fantazji. Kiedy nie mogłam zasnąć, miałam zmartwienia czy też nie miałam najlepszego nastroju, wymyślałam przeróżne historie, zazwyczaj ze mną w roli głównej. Jednak nigdy nie pomyślałabym o pisaniu książek. Dopiero moja przyjaciółka, na którymś z naszych wspólnych spotkań, kiedy to spotykamy się w kilkuosobowym gronie koleżanek, a właściwie przyjaciółek z liceum, rzuciła nam wyzwanie:

„Gdybyście mogły zacząć życie od nowa, pomyślcie, co chciałybyście robić w życiu. Ale to musi być pierwsza myśl, która wam przyjdzie do głowy”.

Ja pomyślałam, że chciałabym napisać książkę. Nigdy wcześniej nic takiego nie przychodziło mi na myśl. Zaskoczyło mnie to. Niedługo później pojechałam sama na urlop nad morze. A że byłam pełna wrażeń po wyprawie na Föhr, pomyślałam-„Dlaczego nie”? I tak to się zaczęło. Pisanie wciągnęło mnie do tego stopnia, że kiedy skończę książkę, zaczyna mi czegoś brakować i zabieram się za następną.


9. Czy wsparcie ze strony rodziny jest bardzo pomocne w rozwijaniu kariery pisarskiej?

Oczywiście, bez ich akceptacji nie byłoby to takie przyjemne. Najbardziej wspierają mnie kobiety w mojej rodzinie-córka Jagoda i moja mama Zuzanna. Zresztą,
bohaterka mojej pierwszej powieści ma na imię Zuzanna. Na Jagodę przyjdzie jeszcze czas, chociaż jej imię przewija się w moich książkach tu i ówdzie.


10.Do, której ze swoich książek ma Pani sentyment?

Walentyna jest tą „świeżynką” i na dodatek  z moją Jagódką na okładce, ale jednak najbardziej bliska jest mi moja druga książka „Życie za życie”. Nie potrafię nawet odpowiedzieć, dlaczego. Po prostu tak jest. Kocham tę książkę, a najbardziej pastora Matthew. Żałuję, że zgotowałam mu taki los, naprawdę żałuję, ale cóż… życie sprawia niespodzianki. Poza tym pisząc ją, przeniosłam się znowu do Stanów Zjednoczonych, gdzie byłam dawno temu, jeszcze zanim nabawiłam się tej mojej nieszczęsnej fobii przed lataniem. I dokąd zapewne już nie polecę.


11.Co jest Pani największym marzeniem?

To jest pytanie w stylu „ co chciałabyś robić, gdybyś mogła zacząć życie od nowa”? Chciałabym zaszyć się gdzieś w Toskanii, albo Normandii , pisać książki, spacerować, zwiedzać, integrować się z mieszkańcami, kosztować ich wspaniałej kuchni… Albo może otworzyć gdzieś swój własny pensjonat… w górach albo nad morzem? Urządzać go, dbać o swoich gości, a wieczorami pisać książki… A gdyby nie starczało mi na życie, dorabiałabym jako lekarz. Cóż, pomarzyć zawsze można.


12.Czy ma Pani w planach napisanie nowych powieści?


Zaczęłam dwie następne. Piszę je jednocześnie, bo oba tematy mnie zafascynowały. Pierwsza jest o dziewczynie, która po wypadku zostaje sparaliżowana od pasa w dół. Ma przy sobie dwóch mężczyzn- tego, który ją potrącił, do czego się przed nią nie przyznaje i lekarza, który zaczyna ją traktować nie jak lekarz- pacjentkę. Druga powieść jest o call girl, ale więcej nie zdradzę. Nie wiem, co zgotują mi moi bohaterowie.


Dziękujemy bardzo za wywiad Pani Kasiu. Była to czysta przyjemność. Życzymy Pani wiele sukcesów i oczywiście czekamy z niecierpliwością na kolejne pozycje spod Pani pióra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...