czwartek, 31 maja 2018


[Patronat medialny]
Katarzyna Janus
"Mam na imię Walentyna"




“Była jak kolorowy ptak. Miała trzydzieści lat i nie poddawała się konwenansom. Czasami miała wrażenie, że ma lat sto, a czasami, ze naście. Zależnie od okoliczności. Ale nie zawsze taka była”.

Walentyna i trzech mężczyzn Borys, Marcin i Alberto, z którymi los splata jej drogę. Do tego dochodzi choroba i nieszczęście. Czy kobiecie uda się to przetrwać? Jaką rolę odegrają ów mężczyźni? Który z nich zawładnie sercem Walentyny?


Borysa​ poznaje w Gdańsku na konferencji dla lekarzy zajmującymi się chorobami schorzeniowymi. Jak się okazuje mężczyzna jest Profesorem, który prowadzi wykład na ten temat. Po raz drugi spotykają się na bankiecie, gdzie spędzają ze sobą miło czas, a także noc. Na drugi dzień Tynka wyjeżdża do Wrocławia, lecz los pozwoli im na ponowne spotkanie. 

Marcin​ jest farmaceutą, który dostarcza lekarstwa do szpitala, w którym pracuje Walentyna. Mężczyzna podkochuje się w Tynce, ale ona uważa go tylko za kolegę. Jednak nie spodziewa się tego, że to właśnie on jej pomoże kiedy będzie najbardziej potrzebowała wsparcia. 

Alberto-​ Włoch, którego Walentyna poznaje w ​San Gimignano w ​Toskanii, gdzie udaje się na ślub swojej przyjaciółki Mariolki. Mężczyzna prowadzi kompleks turystyczny w którym ma się odbyć przyjęcie weselne. Spędzają dużo czasu ze sobą, zwiedzają mnóstwo wspaniałych miejsc, ale nie łączy ich żadne uczucie mimo to, spędzają wspólnie kilka nocy. 

Jak zakończy się historia Walentyny? 

Katarzyna Janus po raz kolejny zaszczepia w nas mnóstwo różnych emocji: strachu, nadziei, wzruszenia, tęsknoty, niepokoju,ulgi, miłości. Jest to książka, która wprowadza nas w świat, gdzie wszystko się może zdarzyć, na co nie mamy wpływu. Poważna choroba dosięga główną bohaterkę, która nie chce martwić rodziny i nie informuje ich o tym, co się z nią dzieje, próbuje prosić o pomoc Borysa, który niestety bagatelizuje jej chorobę. Jest na kongresie w Wiedniu i nie miał dla niej czasu. Wtedy na jej drodze pojawia się Marcin, który jej nie zostawi samej, wręcz przeciwnie będzie ją wspierał i jej pomagał.  

Marcin to dla mnie taka iskierka, od razu go polubiłam na starcie, miły, uczynny, pomocny. Naprawdę pomógł Walentynie w trudnych chwilach, co ich połączyło. Dziewczyna zaczęła do chłopaka żywić głębsze uczucia. Borys to postać, która od samego początku mnie irytowała, chciałam dać mu szansę i nie skreślać go na samym początku, ale od razu powinnam to zrobić i zaufać swojemu instynktowi. Podły cham i prostak mimo tego, że się później zmienił ja i tak byłam do jego postaci zrażona. Alberto to dla mnie miły człowiek i dobry materiał na przyjaciela. 

Uwielbiam, że autorka potrafi opisać miejsca w tak wspaniały sposób. Dzięki niej możemy wyobrazić sobie jak tam jest. Ta malownicza i piękna Toskania, jest jak żywa w tej powieści. Książka jest napisana stylem prostym, wręcz magicznym. Potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika. Katarzyna Janus oddaje na papierze to co piękne, odwiedziła wszystkie lokalizacje opisujące w swoich powieściach, dzięki czemu możemy zobaczyć jej oczami to, co ona sama widziała w tych pięknych miejscach. W ten cały malowniczy rysunek wplotla piękna, a zarazem smutną opowieść.

“Wczesny maj w Toskanii jest niezwykły. Cały świat kipi zielenią w kolorze seledynu, rozświetloną żółcieniem, gdzieniegdzie urozmaiconą spadzistymi dachami domostw w kolorze ochry”.

“Mam na imię Walentyna”, to nie jest kolejna słodka pozycja (chociaż momentami słodkości nie zabraknie), to słodko-gorzka opowieść o miłości. Autorka wykreowała postać Walentyny niebanalnie, postawiła na jej drodze wiele przeciwności losu, którym musi stawić czoło. Los jej nie oszczędzał, miała swoje obawy, przerażający strach, który ją paraliżował.  


Podsumowując “Mam na imię Walentyna” to książka, która Cię pochłonie  do reszty, opisywaną historią. Jest to również opowieść, która trzyma w napięciu, jest pełna smutku ale i szczęścia. To również opowieść, w której widzimy jak Walentyna musi zmagać się z problemami, stawić czoło swojej chorobie, a za razem zaufać drugiej osobie i pozwolić się kochać.   

Szczerze polecam Wam tę książkę, jest to historia, którą będziecie przeżywać całym sobą. Wybierzcie się razem z Walentyną w podróż po cudownych i magicznych miejscach, ale także potowarzyszcie jej w problemach, które ją dopadają, takie małe wsparcie od nas czytelników :) 
                           
                                             
                                                  Kasia


 Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwo Literackie Białe Pióro. 

 

                                         Image result for wydawnictwo literackie biale pioro logo

1 komentarz:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...