czwartek, 31 października 2019



Rachel Van Dyken
“Ian. Twoj osobisty trener podrywu”
Skrzydłowi #1
[Patronat medialny]

“Pierwsza zasada skrzydłowego:
nie możesz zakochać się w klientce.”

Po wypadku, który spotkał Iana Huntera, jego kariera sportowa legła w gruzach. Kontuzja. Koniec grania. Niespełnione marzenie. 
Jednak chłopak powraca na uczelnię, by kontynuować naukę i zająć się czymś zupełnie innym. Wraz ze swoim przyjacielem Lexem zakłada spółkę Skrzydłowi, która oferuje porady randkowe dla nieśmiałych kobiet. Chcesz poderwać faceta bądź, żeby zwrócił na Ciebie uwagę? Uderz do Skrzydłowych, już oni Ci w tym pomogą.
Kiedy zgłasza się do nich Blake Olson, Ian jest przekonany, że trafił im się beznadziejny przypadek. 

Blake Olson to dziewczyna ubierająca się nadzwyczaj dziwacznie i bez kompletnego gustu, aczkolwiek wzdycha do pewnego kolesia, który nie zwraca na nią uwagi. Potrzebuje pomocy i mimo nieśmiałości, zgłasza się do Skrzydłowych po poradę. Tylko Ian potrafi zmienić jej wizerunek tak, aby stała się zauważalna. Podczas tej metamorfozy mężczyzna zaczyna ją również dostrzegać i może nagiąć dla niej swoją największą zasadę.

Czy jest szansa usidlić tak zatwardziałego kobieciarza, jakim jest Ian?
Czy mężczyzna pomoże Blake zdobyć chłopaka?
A może sam zacznie żywić do niej uczucia?

“Ktokolwiek powiedział, że jeśli się kogoś kocha, to należy puścić tę osobę wolno, nigdy nie był zakochany.”

Twórczość Rachel Van Dyken jest mi już znana poprzez książkę “Elita”, która została wydana nakładem Wydawnictwa Kobiecego. Jednak tym razem mam przyjemność zapoznać się z jej kolejną serią Skrzydłowi, której pierwszym tomem jest “Ian. Twój osobisty trener podrywu”. Jest to pozycja ciekawa, lekka i przede wszystkim z humorem, którą możecie przeczytać, jak najbardziej w te nieprzyjemne zimne wieczory, gdzie się można zakopać pod kocykiem z kubkiem gorącej i parującej czekolady. Czas, jaki zajęło mi przestudiowanie tej lektury, to dwa wieczory, które w żadnym razie nie były zmarnowane. W tej części poznajemy historię Iana i Blake. On to kobieciarz, do tego współwłaściciel dobrze prosperującego interesu. Ona to taka niby babka z jajem, ale wszystkie swoje atuty ukrywa pod workowatymi ciuchami. Cały zarys fabuły jest interesujący i niewymagający od czytelnika nie wiadomo jak mocnego skupienia. Książka napisana jest lekko, spójnie i z dużą dozą humoru oraz ciętymi ripostami, które się fajnie z całością komponują. Występuje tu płynne przejście z rozdziału na rozdział, dzięki czemu się nie gubimy w akcji, która rozwija się dość szybko. Jednak to mi akurat w tym przypadku nie przeszkadzało, a wręcz mi się podobało. Autorka nie rzyga słodyczą wokół Iana i Blake, od której by nas zemdliło, tylko wszystko jest z umiarem. Na pewno przy tej pozycji możemy wyłączyć myślenie i choć na chwilkę oderwać się od życia codziennego, żeby się oddać tej opowieści i zresetować umysł. Bohaterzy są dosłownie genialni, zabawni i charyzmatyczni. Iana polubiłam już na samym początku za jego szczerość, może i czasami była nie na miejscu, ale nie owijał w bawełnę i co chciał powiedzieć, to nadzwyczajnie w świecie robił. Nigdy nie ponosił porażek, dlatego że ciężko nad sobą pracował po wypadku.

“[...] nigdy nie ponosiłem porażek.
Z tego powodu tak ciężko pracowałem nad sobą po wypadku. I to dlatego nie podejmowałem ryzyka, dlatego nie randkowałem. Kocham kobiety. Naprawdę. I ogromnie lubię seks.”

 Blake przeszła ogromną metamorfozę, z brzydkiego kaczątka stała się fajną laską. Zaczęła się lepiej i odważniej ubierać, przez co zrobiła się pewniejsza siebie i w końcu zwróciła na siebie uwagę Dawida, chłopaka, który jej się bardzo podobał. Co do postaci drugoplanowych, to były również ciekawie przedstawione i na swój własny sposób nadały tej opowieści barwności. Coś czuję, że historia Lexa i Gabi będzie naprawdę dobra, jeśli nawet nie lepsza od Iana i mam nadzieję, że się nie pozabijają, bo w tej części rzucają do siebie nieźle mięchem. Minusikiem jest to, że ta książka napisana jest tylko z punktu widzenia Iana. W niektórych sytuacjach byłam ciekawa, co siedzi w głowie Blake i niestety tego nie mogłam się dowiedzieć, a szkoda, ponieważ wtedy ta historia byłaby dużo, dużo lepsza. Aczkolwiek wiem, że jeszcze nieraz sięgnę po twórczość Rachel Van Dyken, dlatego że lubię jej styl pisania i jej książki po prostu pochłania się momentalnie. Wspomnę jeszcze kilka słów o okładce, która przyciąga oko, jest intrygująca, ale zupełnie nie pasuje mi do głównego bohatera, bo jego wygląd jest opisany inaczej z kolorem włosów włącznie. Jednakże pan z okładki przypomina mi pewnego aktora, którego po prostu uwielbiam, a jest nim Mario Casas. Czy tylko mi się tak wydaje, czy Wy zauważyliście to podobieństwo tak samo, jak i ja? 


Podsumowując “Ian. Twój osobisty trener podrywu” to pozycja dla osób, które lubią szybszą akcję bez zbędnego przeciągania i gadania o mało ważnych bzdetach. To również historia, gdzie sprawdza się powiedzenie “Nigdy nie mów nigdy”, bo po prostu nie wiesz, kiedy i gdzie trafi cię strzała amora. Wierzę, że czas, jaki poświęcicie tej lekturze, nie będzie zmarnowany i, że będziecie się przy niej świetnie bawić, bo ja się bawiłam wyśmienicie. 
Polecam!

Kasia

Za egzemplarz do recenzji i możliwość objęcia patronatem medialnym książki, dziękujemy Wydawnictwu NieZwykłemu.

Wydawnictwo NieZwykłe



4 komentarze:

  Ava Harrison - „Bezwzględny władca” Codzienność Viviany Marino, córki skorumpowanego polityka, bardzo przypomina życie mafijnej księżniczk...