Aly
Martinez - „Walcząc z cieniami”
[Patronat
medialny]
Seria:
On the Ropes #2
„Pamiętam
wszystko.
Poczułem
pocisk.
Zobaczyłem, jak ona upada.
W mniej niż sekundę moje dotychczasowe życie się skończyło.
Zobaczyłem, jak ona upada.
W mniej niż sekundę moje dotychczasowe życie się skończyło.
Lecz,
bez wątpienia, znowu zrobiłbym to samo.
Dla
niej.”
Flint
ma marzenia, których spełnienie stanęło pod ogromnym znakiem
zapytania, chciał być niepokonany na ringu. Wszystko pękło w
jednej chwili jak bańka mydlana, w dniu, w którym uratował życie
ukochanej kobiecie. Został nazwany bohaterem, jednak jego jedyną
nagrodą było to, że jest zmuszony poruszać się na wózku. Jego
życie zmieniło się w koszmar, dopóki na jego drodze nie pojawiła
się dziewczyna o uśmiechu, który łagodził jego ból i strach...
„Byłem
podirytowany.
Zawstydzony.
Sfrustrowany.
Wyczerpany.
Jednak
to wszystko zniknęło, kiedy podniosła głowę, uśmiechając się
nieśmiało. Nie rozpoznałem tego uśmiechu. Znałem Ash Mabie
dokładnie od dwóch godzin, ale bezbronność widoczna na jej
kremowobiałej twarzy zaskoczyła mnie tak, iż nie mogłem wydobyć
z siebie słów. Nie powinno być tam tego uśmiechu, głównie
dlatego, że zepsuł wszystkie inne, jakie Ash mogłaby kiedykolwiek
stworzyć.”
Czy
Flintowi uda się stanąć na nogi?
Jakie
życie miała Ash, dopóki nie poznała Flinta?
Czy
mężczyźnie uda się odzyskać wcześniejsze życie?
„W
głowie miałem pustkę.
Mój
umysł był kompletnie pusty.
Nie
było bólu.
Żadnego
kłucia w klatce piersiowej.
Żadnego
żalu.
Żadnej
nienawiści.
Żadnej
goryczy.
Byłem
otępiały.
I
to było niesamowite.
Ash
Mabie szybko stawała się moją osobistą marką lidokainy.”
Moją
przygodę z twórczością Aly Martinez rozpoczęłam od powieści
„Walcząc z ciszą”. Historia Tilla do tej pory jest bardzo mocno
zakorzeniona w moim umyśle. W momencie, gdy zobaczyłam w
zapowiedziach najnowszą powieść tej autorki, opowiadająca o
losach kolejnego z braci Page, wiedziałam, że muszę ją mieć.
Zastanawiałam się, co tym razem autorka nam zaserwuje, czy będę
kolejną częścią równie mocno oczarowana, co pierwszą?
Drugi
tom serii „On the Rope” nosi tytuł „Walcząc z cieniami”,
tym razem poznajemy historię środkowego z trójki rodzeństwa
Flinta i dziewczyny o imieniu Ash. Przyznam się szczerze, że po
skończeniu pierwszego tomu, a najbardziej po zakończeniu zbierałam
szczękę z podłogi. Z ogromną niecierpliwością czekałam, aby
poznać tego z braci, który został bez wątpienia bohaterem dla
całej rodziny, ale przyszło mu za to zapłacić ogromną cenę.
Uszkodzenie kręgosłupa spowodowało, że skończył jako inwalida.
Seria
ta bez wątpienia chwyci każdego czytelnika za serce. Nie są to
powieści o pięknej niespełnionej miłości, to historie
poruszające i niesamowicie wciągające, gdy zaczynasz czytać, nie
chcesz, ani na chwilę odłożyć tej książki. W każdej z tych
opowieści były momenty, w których albo śmiałam się w głos,
albo płakałam ze wzruszenia, żalu, a nawet złości. Wzbudziła we
mnie tak wiele emocji, że momentami naprawdę było mi ciężko
stwierdzić, jakie uczucia mi w tej chwili towarzyszą.
Flint
Page to bohater, który jest niesamowitą postacią. Momentami
irytujący, zadufany w sobie dupek, ale również, gdy uda się
zburzyć mur, którym się otoczył i pozna się jego drugie oblicze,
okazuje się, być czarującym mężczyzną. Przyznam się szczerze,
że były momenty, w których miałam ochotę nieźle nim wstrząsnąć
i zapytać „co ty do cholery pleciesz idioto??!!”, często palnął
coś i nie myślał, a później tego żałował. Ale nie to, żeby
Ash była święta, bo oj... naprawdę, gdybym była na miejscu
Flinta, taka cierpliwa na pewno bym nie była. Podobał mi się
sposób jej bycia, pomimo goniących ją złych wspomnień z
przeszłości nadal potrafiła być bardzo pozytywnie nastawiona do
świata, ale przez jedną akcję ma u mnie ogromnego minusa.
„Walcząc
z cieniami” to historia o sile, determinacji i woli walki, również
o tym, że miłość może pojawić się w naszym życiu w najmniej
oczekiwanym momencie. Ja serię „On the Ropes” uwielbiam, a po
takim zakończeniu, jakie zafundowała nam po raz kolejny autorka, z
niecierpliwością wyczekuję historii najmłodszego z braci. A Wy
już dziś sięgnijcie po tę serię i poznajcie braci Page, których
los nie oszczędzał, wręcz przeciwnie, co chwila rzuca im kolejne
kłody pod nogi.
Gorąco
polecam,
Paula
Za
możliwość objęcia książki patronatem dziękujemy Wydawnictwu
NieZwykłe.
Super, recenzja bardzo zachęcająca do przeczytania tej
OdpowiedzUsuńciekawej książki 👍👍👍
Pomimo pozytywnej recenzji na razie nie zamierzam jej czytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk